MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Melo(dramat) w Gdyni

Katarzyna Pachelska, Regina Gowarzewska-Griessgraber
W sobotę rozdano nagrody 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Temu, kto doczekał do końca telewizyjnej (na antenie Dwójki) transmisji z gali cześć i chwała, bo tak źle zorganizowanej i nudnej imprezy dawno nie było.

Pomysł na zilustrowanie hasła "kino łączy pokolenia" poprzez zaproszenie do współprowadzenia gali rodzinnych par aktorskich może był nowatorski, ale wykonanie wołało o pomstę do nieba. Do historii wpadek polskiej telewizji wejdzie pewnie bezskuteczne nawoływanie po rosyjsku aktorki Swietłany Hodczenkowej, z którą podobno łączono się na żywo z Moskwy, w wykonaniu Grażyny Szapołowskiej czy ogłoszenie wyniku jednego z głosowań jury przez Joannę Szczepkowską i jej córkę Hannę Konarowską zanim jeszcze dostarczono im go.

Za to nie można było narzekać na emocje wynikające z samego przyznawania nagród. Złote Lwy powędrowały do reżysera i producenta melodramatu "Mała Moskwa" - filmu, który nie był faworytem krytyków, ale został ciepło przyjęty przez widzów.

Filmy typowane na zwycięzców - "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej, "Cztery noce z Anną" Jerzego Skolimowskiego czy "Rysa" urodzonego w Zabrzu reżysera Michała Rosy - dostały na pocieszenie nagrody za najlepszą reżyserię (Szumowska), scenariusz (Rosa) czy wyróżnienie Jury za reżyserię (Skolimowski).

Michał Rosa, zapytany czy nie czuje się przegrany, odpowiada: - Mogę powiedzieć tylko jedno: mam poczucie, że zrobiłem świetny film i to jest najważniejsze. Za każdym razem gdy w Gdyni zdobywałem jakąś nagrodę, a zdobywałem różne, wydawało się, że to coś znaczy. To nie znaczy nic. Rosa wie to doskonale, bo przecież wszystkie jego filmy fabularne wyjeżdżały z Gdyni z jakimiś nagrodami.

Rosa jest zawsze autorem scenariuszy swoich filmów. - Podobają mi się scenariusze innych autorów, ale pewnie jestem za leniwy na to, żeby z kimś współpracować. Nie lubię wychodzić z domu, a wtedy najbliżej mi do siebie - żartuje.

Z uznaniem jury spotkał się za to film "Drzazgi", znanego z produkcji telewizyjnych katowiczanina Macieja Pieprzycy. Zdobył on m.in. nagrodę za debiut. - To mój pierwszy pełnometrażowy fabularny film kinowy. Cóż, jako debiutant czuję się świetnie - śmieje się 44-letni reżyser. - Widzom spodobało się, że przełamałem stereotyp robiąc film o tym, że na Śląsku żyją ludzie, którzy mają normalne problemy.

Żadnej nagrody jury nie zdobyła za to "Senność" urodzonej w Sosnowcu reżyserki Magdaleny Piekorz, zrealizowana na podstawie powieści Wojciecha Kuczoka. Ale zwyciężczyni gdyńskiego festiwalu sprzed czterech lat (za "Pręgi") nie wyjechała znad morza z pustymi rękami. Zdobyła bowiem "Złotego Klakiera", nagrodę przyznawaną za najdłużej trwające oklaski po pokazie konkursowym.

- Bardzo się cieszę z tej nagrody. Już drugi raz zdarzyło się, że publiczność festiwalowa przyjęła mój film gorącymi owacjami - mówi reżyserka. - Wiele osób wstało. Oklaski tym razem trwały wprawdzie krócej niż po "Pręgach", ale 4 minuty i 46 sekund to świetny wynik. To nagroda publiczności, a przecież filmy robimy właśnie dla niej - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!