Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia jedynego ślubu w obozie Auschwitz

Redakcja
Fotografia wykonana przez Wilhelma Brassego w Auschwitz w dniu ślubu Rudolfa i Margarity. W środku ich synek Edi
Fotografia wykonana przez Wilhelma Brassego w Auschwitz w dniu ślubu Rudolfa i Margarity. W środku ich synek Edi fot. archiwum
Nawet tam gdzie istnieje tylko śmierć i okrucieństwo, jest miejsce na miłość. 18 marca 1944 roku w sali, w której wypisywano tylko akty zgonu, pobrali się Rudi i Margarita - pisze Paulina Korbut.

Jest ich pięciu. Puste oczy, w których nie ma już strachu. Kierownik obozu Auschwitz zaczyna odczytywać wyrok. Więźniowie jakby nic nie słyszeli. Jest 30 grudnia 1944 roku, środek zimy. A oni stoją tylko w koszulach i spodniach, w zupełnych łachmanach. Tylko Rudi wygląda pięknie. Biała koszula z wyhaftowanymi ręcznie różami. Czerwonymi jak krew.

Słownik i uśmiech
Rudolf Friemel i Margarita Ferrer spotkali się przypadkiem. On, żołnierz komunistycznych Międzynarodowych Brygad, które podczas wojny domowej w Hiszpanii walczyły z siłami generała Franco. Ona, 10 lat od niego młodsza, razem z siostrą udzielała się w szeregach Mujeres Antifascistas (Kobiety Antyfaszystki).

Jest wiosna, 1938 roku, obozowisko pod Falset. Do żołnierzy przyjeżdża grupa działaczek. Często tak robią - rozmową, uśmiechem mają ich trochę rozerwać, odwieść od czarnych myśli. Margarita lubi te wyjazdy, choć są dalekie od sielanki. Już sama droga jest przecież problemem. Mujeres jadą zazwyczaj dobrze zamaskowanymi ciężarówkami, ale co chwilę trzeba się zatrzymywać, bo na niebie właśnie pojawiły się wrogie samoloty i lada moment mogą rozpocząć ostrzał. Trasa wydłuża się więc nieznośnie.
Gdy Margarita i Marina wraz z innymi Mujeres dotarły do obozu, zobaczyły zbieraninę ochotników z różnych stron świata. Byli Holendrzy, Niemcy, Polacy, Amerykanie, Austriacy. Poczuły panikę - w jakim języku z nimi rozmawiać? Szybko okazało się, że chłopcy uczą się hiszpańskiego - znają już kilka podstawowych słów.

Rzeczownik, czasownik i gest - rozmowa zaczyna się jakoś kleić. Jeden z żołnierzy jest sprytny - trzyma w ręce mały słowniczek. Czego nie znajdzie, albo źle wymówi, to nadrabia uśmiechem. Ma na imię Rudolf, ale wszyscy mówią mu Rudi.
Margerita od razu zwraca na niego uwagę. Trudno się dziwić, jest w końcu najweselszy ze wszystkich. Rudi też od czasu do czasu spogląda na nią. Niby niedbale, ale widać błysk w oku.

W pół zdania, w pół uśmiechu, przychodzi rozkaz do wymarszu. Żołnierze z żalem żegnają swoich gości. Czasu jest niewiele, ale żaden nie może sobie odmówić by nie odprowadzić Mujeres i pomóc im wsiąść na ciężarówki. Rudi zbliża się do Mariny i szepce jej do ucha: "Zakochałem się w twojej siostrze".

Potajemne "tak"

Czy można się zakochać w cztery godziny? Na zabój, na zawsze? Rudi i Margarita już po pierwszym spotkaniu wiedzieli, że nie mogą żyć bez siebie.

Spotykali się potajemnie. W schadzkach pomagała im Marina. Wychodziła razem z siostrą aż do rogu umówionej ulicy. Tam zostawiała zakochanych, przypominając siostrze, że musi wrócić do domu punkt 21. Inaczej ojciec będzie wściekły. Trwało to aż do września 1938 r. Nagle w Międzynarodowych Brygadach gruchnęła wiadomość - lada dzień mogą wycofać oddziały z frontu. Rudi niewiele myśląc gna do Margarity. Drzwi otworzył ojciec - zdumiony, bo nigdy wcześniej nie widział Friemela. Początkowo nie mógł go zupełnie zrozumieć. Mężczyzna mówił łamanym hiszpańskim. Dopiero po paru chwilach dotarło do niego, że ten prosi o rękę jego córki. Zatrzaskuje mu drzwi przed nosem.

Młodzi nie chcą się jednak rozstawać - biorą potajemny ślub. Potem Rudi wyjeżdża z Hiszpanii.

Przez granice
Sierpień 1939 r. Siostry muszą uciekać - ktoś doniósł, że udzielają się w organizacjach komunistycznych. Wybrały Francję - dotarły tam pieszo, przez Pireneje. Tuż po przekroczeniu granicy złapało ich dwóch żandarmów. Oświadczyli - albo powrót do Hiszpanii, albo obóz. Wybrały to drugie.

Gdy były już bliskie załamania, zlikwidowano obóz, w którym przebywały. Kobiety rozwieziono do gospodarstw francuskich rolników. Marga i Marina trafiły do wsi oddalonych od siebie o 30 km. Praca była mordercza. Tam obie siostry odnalazł Rudi.
We Francji szalało już gestapo, a Marga i Rudi żyli tak, jakby to wszystko było obok. 26 kwietnia 1941 roku Margarita urodziła syna - Edouarda. Ale mówili na niego Edi.

W lipcu postanowili wyjechać do Niemiec. Na dworcu w Vierzon zostali jednak rozdzieleni. Rudiego zabrała tajna policja, Margę z dzieckiem odesłali do Niemiec.

Ślub w Auschwitz

Rudiego przenoszono z więzienia do więzienia. W końcu trafił do KL Auschwitz. Otrzymał numer 25173. Jako mechanik trafił do komanda, które miało zadbać o obozowe samochody. Był ponoć bardzo lubiany. Zawsze wesoły, potrafił wiele załatwić i co najważniejsze - dzielić się. Nieraz przeszmuglował komuś garść lekarstw, chleb, bieliznę. Za Margą i Edim tęsknił jednak cały czas. Bał się, że od niego odejdzie - ślub cywilny, który wcześniej wzięli, Niemcy uznali za nieważny.

Rudi był jednak uparty. Postanowił zawrzeć związek małżeński, który będzie zgodny z prawem niemieckim. Prośbę o to wysłano do samego Reichsführera SS Heinricha Himmlera. O dziwo - w końcu się na to zgodził. Margarita, Edi, a także ojciec i brat Rudolfa dostali zgodę na przyjazd do KL Auschwitz.

Haftowane róże
Datę ślubu wyznaczono na 18 marca 1944 roku. Kto się o tym dowiedział, przecierał oczy ze zdumienia. Ślub w obozowym Urzędzie Stanu Cywilnego! Miejscu, gdzie wypisuje się tylko sfingowane akty zgonu. Jak ślub to musi być prezent - pomyślały więźniarki, które pracowały na tutejszym USC. Lubiły Rudiego za jego uśmiech... i miłość do Margarity, której nie zabiły nawet okrucieństwa Auschwitz. Postanowiły, że ozdobią haftem białą koszulę, którą mężczyzna otrzymał z magazynu specjalnie na uroczystość. Będą róże - postanowiły - czerwone róże.

Rudi musiał prezentować się wspaniale. Zgodzono się, żeby zapuścił włosy. Otrzymał też garnitur, krawat i nowe buty.
18 marca, godz. 11. Najpierw do kancelarii obozowego urzędu weszła Marga z synem, a także świadkowie - ojciec i brat Rudiego. Panna młoda wyglądała pięknie. Ciemna dopasowana garsonka, biała bluzka, kapelusik. Pierwszy raz od dawna uśmiechała się. Trudno było jej jednak ukryć drżenie rąk. Potem od strony męskiego obozu nadszedł Rudi.

Uroczystość była krótka - proszę podpisać tu i tu. Młodzi wyszli z kancelarii. Speszeni, ale szczęśliwi. Ponoć obozowa orkiestra zagrała im marsza. Została jeszcze ostatnia formalność - ślubne zdjęcie.

Wilhelm Brasse, więzień i obozowy fotograf, w centrum kadru ustawił Ediego, a nowożeńców po obu stronach. Szczerze - odzwyczaił się od takich zdjęć. Od czasu osadzenia w Auschwitz robił tylko "policyjne" portrety kolejnych więźniów - z przodu, z profilu i ostatnie w nakryciu głowy. Nie wolno się było na nich uśmiechać.

Hitlerowcy pozwolili Mardze i Ediemu zostać w obozie na jedną noc. Przygotowano im pokój w bloku 24 - w obozowym domu publicznym. Rano Rudi pożegnał żonę i uściskał synka. Pewnie powiedział: "Do zobaczenia!". Nie wiedział, że się myli.

Pięć szubienic
Wielu prosiło potem Rudiego - opowiedz, opowiedz jak było! Mówił więc, a oni przypomnieli sobie, że za drutem istnieje normalny świat. Pięciu z nich postanowiło uciec. Plan był prosty - schowają się w ciężarówce, która wiezie brudne pranie z Auschwitz do Bielska. Przekupili esesmana i kierowcę ciężarówki. W organizacji pomógł im Rudi, jednakże sam uciekać nie zamierzał. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

27 października 1944 r. auto z brudną odzieżą odjechało z umówionego miejsca. W środku byli ukryci uciekinierzy. Ciężarówka nie opuściła jednak terenu obozu, ale zajechała pod blok 11, zwany blokiem śmierci. Było jasne - przekupiony kierowca zdradził.
Część uciekinierów zdążyła jeszcze zażyć truciznę. Zmarło dwóch - Zbigniew Raynoch i Czesław Duzel. Trzech pozostałych - Bernard Świerczyna, Piotr Piąty, Ernst Burger - osadzono w podziemiach bloku śmierci. Za pomoc w przygotowaniu ucieczki aresztowano też Rudiego i Ludwiga Veselya.

"Są dobre nowiny. Nie będzie egzekucji, jeśli nie dojdzie do jakichś komplikacji. Jest dobrze, bo teraz mogę marzyć o naszym spotkaniu. Moja kochana Margo, tulę Cię namiętnie do siebie i życzę Ci na święta wszystkiego najlepszego. PS. Co porabia mój mały uparciuch? Pisz mi o nim dużo. Moc ucałowań dla Was obojga" - napisał 14 grudnia w grypsie do żony Rudi.
16 dni później odbyła się egzekucja. Powieszono wszystkich. Rudiemu pozwolono ubrać wyhaftowaną koszulę, w której wziął ślub. To było jego ostatnie życzenie.

Niecały miesiąc później, 27 stycznia 1945 roku, oddziały Armii Czerwonej wyzwoliły KL Auschwitz.
Margarita zmarła w 1987 roku.
***
Przy pisaniu tekstu korzystałam m.in. z książki Ericha Hackla, "Wesele w Auschwitz".

Bądź na bieżąco! Najnowsze informacje z "Gazety Krakowskiej" i "Polski" już dostępne za darmo na Windows 8! Dzięki aplikacjom na Windows 8 będziesz mieć szybszy dostęp do informacji, które trafią na ekranu Twojego tabletu i komputera.

Dowiedz się więcej o aplikacji "Gazety Krakowskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niezwykła historia jedynego ślubu w obozie Auschwitz - Gazeta Krakowska