Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nostalgia. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Nostalgicy wspominają z sentymentem czasy towarzyszy: Gierków, Ziętków, Grudniów, Jaruzelskich, innych członków komuszej partii i ich akolitów, tych piszących, śpiewających, reżyserujących, grających, rzeźbiących i malujących. Wszak nostalgicy byli wtedy piękni i młodzi, a i człowiek był szczęśliwszy, może i bez pieniędzy, ale za to z darmowymi wczasami i szlagierami śpiewanymi przez Rodowicz czy Rosiewicza. Dobrze wspomina się również naszą ludową Milicję Obywatelską, ponieważ, o ile Służba Bezpieczeństwa mogła mieć jakieś „grzeszki” na sumieniu, to dzielni funkcjonariusze MO byli już nieskazitelni niczym kapitan Żbik, przebiegli jak Kloss i przystojni niczym redaktor Maj. Tacy prawi milicjanci pracowali na przykład w lipcu 1981 roku na posterunku dworcowym w Katowicach. Którejś ciepłej nocy puściły im nerwy i nieco przyłożyli jednemu takiemu z „Solidarności”…

A lato było wówczas gorące, nie tylko ze względu na upalną pogodę. Na Śląsku brakowało żywności, „kitranej” po magazynach z myślą o członkach partii i jej zbrojnego ramienia. Na półkach sklepowych nie było mydła, proszku do prania, pasty do zębów, które dziwnym trafem były sprzedawane do Czechosłowacji. „Solidarność” regionalna szykowała się do wyborów, a w „Spodku” wystawiano „Tragedię romantyczną”, o której pisałem tydzień temu. Notabene pisała o niej również partyjna prasa, ale powściągliwie, co było zgodne z wytycznymi KW PZPR. Powodem ów powściągliwości był „zbyt religiancki charakter spektaklu oraz reakcja publiczności, która odbiera przedstawienie zbyt »antyradziecko«, klaszcząc w nieodpowiednich momentach”.

Zatrzymany tamtej lipcowej nocy na katowickim dworcu działacz „Solidarności” Józef Bocian nie tylko klaskał w nieodpowiednich momentach, ale z zapałem plakatował ulice śląskich miast i malował pędzlem na murach „antysocjalistyczne hasła”. Jakby tego było mało, zawsze miał przy sobie jakąś „bibułę” do rozdania, a w klapie marynarki solidarnościowe znaczki. Dzielni milicjanci zatrzymali więc Bociana, który wpychał ludziom w łapki „nielegalne wydawnictwa”, by ci zabili lekturą wolno płynące godziny, w oczekiwaniu na pierwszy pociąg lub autobus. Czterech mundurowych już idąc z Bocianem pokazało mu kto tu rządzi, co jakiś czas waląc go pięścią po nerkach. Gdy związkowiec trafił do pokoju przesłuchań zabawa zaczęła się już na całego. Ze strony milicjanta, który walił Bociana po twarzy otwartą dłonią, posypały się bluzgi. Ten ubrany po cywilnemu ciągnął solidarnościowca za wąsy i baki. Lżony i bity Bocian cały czas stał, nie pozwolono mu usiąść, choć on im mówił, że niedawno brał udział w głodówce i w związku z tym jego organizm jest osłabiony, ponadto ma chore serce. Tamci mieli to gdzieś, za to jasno dali mu do zrozumienia, że wybiją mu „Solidarność” z głowy. W końcu po jakimś czasie go wypuścili i Bocian, któremu bezprawnie skonfiskowano związkowe dokumenty, poszedł do dworcowego baru. Jednak po jakimś czasie znów po niego przyszli. Jak poprzednio poszturchiwali go w drodze na dworcowy posterunek. Tam usłyszał jak głośno o nim mówią:

– Twardy ptaszek z tego Bociana. Trzeba takich jak on do Rybnika zawieść, na badanie psychiatryczne.

Jednak związkowiec nie trafił do „psychuszki”, ale do „suki”, którą wywieźli go do lasu. Kazali mu wysiąść, jeden z milicjantów wykręcił Bocianowi do tyłu ręce, a drugi bił go pięściami po brzuchu. Gdy stwierdzili, że solidarnościowiec dostał nauczkę, zostawili go i odjechali.

Nieco ponad miesiąc później o przypadku „Józefa B.” napisała „Trybuna Robotnicza”. Pod artykułem zatytułowanym „Porwania, uprowadzenia i inne zdarzenia. Mistyfikacja czy świadome działanie” podpisał się „Wald.” (swoją drogą ciekawe, który to był z naszych śląskich żurnalistów): „Prowadzone w tej sprawie dochodzenie nie potwierdziło, że obywatel Józef B. został pobity, natomiast ustalono, że istotnie był on zatrzymany na dworcu kolejowym w Katowicach w czasie próby kolportażu nielegalnych wydawnictw”. Wniosek z tego był taki, że z pewnością pobił się sam, zapewne klaszcząc w nieodpowiednich momentach.

Niedawne oskarżenie funkcjonariuszy, którzy bili internowanych działaczy „Solidarności”, może zainspiruje kogoś z prokuratury, by posadził na ławie oskarżonych tamtych milicjantów, którzy sflekowali Józefa Bociana. Wystarczy sprawdzić, który z milicjantów pracował wówczas na nocnej służbie w nocy z 19 na 20 lipca 1981 r. na dworcowym posterunku, następnie znaleźć ów funkcjonariuszy i pokazać ich Józefowi Bocianowi. A może któryś skruszony eksmilicjant wystraszy się kary i opowie o tamtej lipcowej nocy na katowickim dworcu.

Nie przeocz

Zobacz także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera