Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olgierd Łukaszewicz: Ja jestem chłopak z katowickiej Ligoty [WIDEO]

Ola Szatan
Ale ja gaduła jestem - zapowiedział już na dworcu Olgierd Łukaszewicz. Żartuje, że możemy zrobić też spacer szlakiem młodzieńczych miłości Olgierda. - Można. Bo kochliwy byłem - mówi z błyskiem w oku. Wybraliśmy się na spacer po ważnych dla niego miejscach w Katowicach, gdzie spędził 18 lat życia. Pisze Ola Szatan

Zobacz wideo ze spaceru z Olgierdem Łukaszewiczem:

Seksmisja z Łukaszewiczem i Stuhrem:

Czwartek 21 marca, katowicki dworzec PKP, chwilę po godz. 11.00. Z pociągu relacji Warszawa-Praga wysiada Olgierd Łukaszewicz, wybitny aktor, z zawodem związany od ponad 40 lat, mający na koncie kilkadziesiąt filmów, w których zagrał.

- Ledwo emerytura, a już mnie zabieracie na wspominki? - zażartował na peronie. Zabieramy. Na pierwszy wiosenny spacer po mieście, w którym spędził pierwsze 18 lat swego życia i zdecydował, że aktorstwo to jego powołanie.

Byłem kochliwy

- Pani wie, że ja gadułą jestem? Starsi panowie, jak zaczynają gadać, to skończyć nie potrafią - śmieje się Olgierd Łukaszewicz. Niby starszy, ale ledwo opuszczamy dworzec, a temat rozmowy już schodzi na kobiety.

- Tu mieszkała jedna z dziewczyn, w których się kochałem, Basia, starsza ode mnie o trzy lata. Tu były jej okna - wskazuje na jeden z budynków na placu Andrzeja. - Wiedziała o moich zakusach, patrzyła na to z dużą pobłażliwością. Były to fascynacje jeszcze z obozów harcerskich - dodaje.

Żartuję, że możemy zrobić też spacer szlakiem młodzieńczych miłości Olgierda.

- Można, bo kochliwy byłem - mówi z błyskiem w oku.
W Katowicach zostawił wiele złamanych serc? - Młodość jest zaborcza, egoistyczna. Najważniejsze, że to ja się kochałem w dziewczynach, a czy one się we mnie kochały, tego nie jestem pewien. W młodości wystarczy, że to ja kocham i wydaje się, że reszta jest już załatwiona - tłumaczy.

Skoro jesteśmy w temacie, to trudno nie zapytać, gdzie Olgierd Łukaszewicz chodził na randki. - A chociażby kawałek dalej, na ulicę Rymera 3. Jeździłem rowerem z Ligoty do Irki Michałowskiej. To była córka znanego krytyka muzycznego Józefa Michałowskiego - opowiada.

Jak wspomina dzieciństwo? - Zastanawiałem się przede wszystkim, co mam robić. Dnie były długie, więc wyprawy 10-latka po znaczki pocztowe na obecną ulicę Staromiejską, wówczas Wieczorka, były absorbującym zajęciem. Mama wykupiła abonament na te znaczki - wspomina.

Zostanę aktorem

Kierujemy się w stronę ul. Żwirki i Wigury. Łukaszewicz wskazuje na wieżowiec na rogu Żwirki i Wigury oraz Curie-Skłodowskiej. - Mama mi go pokazywała, wtedy traktowany był jako cud techniki. Później mieszkał tu Kazimierz Kutz. To są uliczki mojego dzieciństwa, które kojarzą mi się też z okresem, gdy przyjeżdżałem do Pałacu Młodzieży, do którego chodziłem w liceum. W Pałacu kształtowała się moja duchowość - podkreśla. Na zajęcia, choć inne, uczęszczało też jego rodzeństwo. Starszy brat Krzysztof chodził tu na pływalnię, zaś brat bliźniak, Jerzy, do klubu filmowego Żak.

Co Olgierdowi dały zajęcia w Pałacu Młodzieży? - Ważną osobą była pani Józefina Rebeś. Prowadziła klub literacki, zorganizowała możliwość występu mojego kabareciku z Ligoty. To była dla nas wielka nobilitacja. Sala była wypełniona widzami. Pałac Młodzieży stał się miejscem, gdzie mogłem już opowiadać, co mi w duszy gra. Z tego miejsca wyszła poważna część polskiej inteligencji - opowiada.

Obieramy kierunek na rynek. Po drodze Olgierd Łukaszewicz zdradza, że nie chadzał do kawiarni ani do klubów.

- Pierwszą wódkę wypiłem dopiero na studiach w Krakowie - uśmiecha się. - A poza tym ja jestem chłopakiem z Ligoty, nie z centrum miasta. Tu się wyjeżdżało na konkursy recytatorskie, do siedziby Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej na placu Wolności. Pamiętam, jak recytując po rosyjsku, wygrałem zegarek w ramach nagrody - podkreśla nasz gość.

Zatrzymujemy się przy Kinoteatrze Rialto. - Tutaj była premiera "Soli ziemi czarnej" - mówi. I wspomina, że jeśli chciało się zobaczyć lepszy film, to jechało się właśnie do Rialta. - Chodziło się też do kina Światowid czy Zorzy, gdzie jako 11-latek po raz pierwszy widziałem kolorowy film "O koniku Garbusku" - dorzuca aktor.

Przechodzimy pod wiaduktem, gdzie paru muzyków prezentuje swe umiejętności.

- Muszę się wkupić - Olgierd Łukaszewicz wyciąga monetę ze swojego portfela.

Pokonując kałuże (nasz spacer trwał parę godzin, a przez cały czas mocno padał deszcz), dochodzimy do Teatru Śląskiego.

- Najbardziej utkwiła mi w pamięci dyrekcja Jerzego Kaliszewskiego i Romana Zawistowskiego. Najistotniejsze dla mojej wyobraźni były festiwale sztuk rosyjskich i radzieckich. Tutaj miałem przegląd potencjału artystycznego całej Polski - opowiada.

Wspomina, jak spotkał kiedyś pod teatrem Andrzeja Antkowiaka, jak spacerował z tekstem pod ręką. Uczył się roli. - Prawdziwy aktor z najprawdziwszym tekstem. Miał w sobie wdzięk bohemy. Na 15-latku taki rodzaj snobizmu wywarł ogromne wrażenie. Wtedy poczułem, że chciałbym być aktorem - dodaje.

Przy wejściu spotykamy Adama Kopciuszewskiego. Panowie witają się serdecznie. - Był łaskaw spełniać rolę w "Ożenku", w którym miałem dyplom. Potem kolega tyle lat był dyrektorem teatru, ale nigdy mnie nie zaangażował. Ja go zaangażowałem, a on mnie do Sosnowca już nie - zaczepia dowcipnie Olgierd Łukaszewicz i już ustawia się do wspólnego zdjęcia z Adamem Kopciuszewskim, któremu z kieszeni wystaje złożony egzemplarz aktualnego wydania... "Dziennika Zachodniego". Czas jednak ucieka, a my chcemy jechać do Ligoty. Wsiadamy więc do auta i jedziemy. Mijając m.in. park Kościuszki, gdzie Łukaszewicz jeździł na rowerze.
Przystanek Ligota

Nasz pierwszy punkt to kino Bajka, przy ulicy Piotrowickiej 90. Już nie istnieje, w tym miejscu funkcjonuje obecnie klub squasha.

Kolejne miejsce to VII Liceum Ogólnokształcące imienia Harcerzy Obrońców Katowic, szkoła mieszcząca się przy ulicy Panewnickiej 13.

- To jest właśnie moje miejsce - mówi, gdy przekraczamy próg szkoły. - Pokażę wam schody, na których dostałem natchnienia, że odtąd i ja będę recytował wiersze - wspomina.

Pracownicy witają niespodziewanego gościa z dużą życzliwością i uśmiechem. Do swojego gabinetu zaprasza też dyrektor placówki, pani Barbara Sewera.

- Co za niespodzianka! To jakiś niezwykły dzień, bo przed chwilą rozmawiałam z pana bratem, Jerzym i umówiliśmy się na spotkanie w kwietniu. Gdy mi powiedziano, że pan wszedł do szkoły, pomyślałam, że to żart - stwierdziła dyrektorka.

Wspólnie oglądamy księgę pamiątkową, gdzie znajduje się m.in. adnotacja o kabarecie Olgierda. - To były lata 1962-64. Udało się zrobić kilka programów - mówi. W tym samym budynku co szkoła mieściło się przedszkole, do którego chodził. I w którym miał pierwszą dziewczynę, Marysię. Z tej samej grupy. - Nawet mam zdjęcie, jak tańczyliśmy razem "Zasiali górale" - zdradza. - A jeżeli mówimy o dziewczynach, to niedaleko stąd mieszkała pewna Ania, przymierzałem się do tej miłości. Teraz mieszka w Bielsku - dodaje z uśmiechem.

Jedziemy do rodzinnego domu, przy ulicy Mazurskiej. Łukaszewiczowie mieszkali na parterze. - Tu, gdzie teraz są garaże, był piękny ogród owocowy - wskazuje. Nie kryje emocji. - Nie byłem tu od śmierci rodziców. Pamiętam, jak to wszystko dookoła powstawało, tam były korty tenisowe, piękna aleja, którą za komuny stopniowo likwidowano i dawano pozwolenia na zabudowę - wylicza aktor.

Kiedy do naszej rozmowy wraca temat harcerstwa, od razu powstaje plan, by pojechać na ulicę Śląską. - Tu były zbiórki harcerskie, zabawy w podchody. A to są drzewa, które ja osobiście zasadziłem w latach 60. - przytula się do jednego z bardziej okazałych, stojących tuż przy drodze.

Jedziemy w stronę bazyliki franciszkanów, mijamy m.in. ul. Bronisławy. Olgierd Łukaszewicz opowiada o mieszkającej tu koleżance, która doznała objawienia Matki Boskiej. Chwilę później wspomina dom związkowy, gdzie odbywały się lekcje religii, a także zebrania ministrantów. Bo sam był tu ministrantem przez osiem lat - zdradza, gdy jesteśmy już przy bazylice.

- Obok na cmentarzu leży moja piastunka Franciszka Biskup, jej córka, wnuczka. I moi rodzice - podsumowuje.

Olgierd Łukaszewicz zagrał dotąd w kilkudziesięciu polskich filmach

Olgierd Łukaszewicz urodził się 7 września 1946 r. w Chorzowie, a wychował w Katowicach.

Działał w wielu teatrach studenckich, występował w Teatrze Stu. Skończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie, po czym rozpoczął pracę w krakowskim Teatrze Rozmaitości. Po pewnym czasie przeniósł się do Warszawy. W filmie zadebiutował w 1967 roku.

Obecnie związany z Teatrem Polskim w Warszawie. Prezes Związku Artystów Scen Polskich. Spośród kilkudziesięciu filmów, w których zagrał, najbardziej ceni sobie: "Brzezinę" Andrzeja Wajdy, "Sól ziemi czarnej" i "Perłę w koronie" Kazimierza Kutza, "Dzieje grzechu" Waleriana Borowczyka, "Lekcję martwego języka" Janusza Majewskiego, "Gorączkę" Agnieszki Holland, "Wierną rzekę" Tadeusza Chmielewskiego, "Seksmisję" Juliusza Machulskiego, "Magnata" Filipa Bajona, "Pokuszenie" Barbary Sas, "Jańcia Wodnika" Jana Jakuba Kolskiego, "Generała Nila" Ryszarda Bugajskiego i "Daas" Adriana Panka.
Żona: Grażyna Marzec (aktorka). Córka: Zuzanna. Wnuki: Adaś i Hania.


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo