Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popielec w Walentynki. Miłość to praca, która daje radość

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
Kasia i Mariusz Kaletkowie - małżeństwo z 27-letnim stażem. Mają trójkę dzieci, są dziadkami dwóch wnuczek. Ona: nauczycielka j. angielskiego w prywatnej szkole, on przedsiębiorca oraz diakon stały posługujący w Archidiecezji Katowickiej. Związani z Ruchem Światło-Życie. Razem prowadzą Kursy dla Narzeczonych i Warsztaty dla Małżeństw w projekcie „Przed Nami Małżeństwo”. Czynnie działają w Stowarzyszeniu Rozwoju Rodziny „Familiaris Consortio”, które realizuje szereg projektów wspierających szeroko rozumiany rozwój rodziny o nazwie www.niezłomny24.pl: Weekend Charakterów, Niezłomny Ojciec, Niezłomny na żaglach, Razem w drodze itd. Poza tym narciarze, żeglarze, „górochodziarze”.
Kasia i Mariusz Kaletkowie - małżeństwo z 27-letnim stażem. Mają trójkę dzieci, są dziadkami dwóch wnuczek. Ona: nauczycielka j. angielskiego w prywatnej szkole, on przedsiębiorca oraz diakon stały posługujący w Archidiecezji Katowickiej. Związani z Ruchem Światło-Życie. Razem prowadzą Kursy dla Narzeczonych i Warsztaty dla Małżeństw w projekcie „Przed Nami Małżeństwo”. Czynnie działają w Stowarzyszeniu Rozwoju Rodziny „Familiaris Consortio”, które realizuje szereg projektów wspierających szeroko rozumiany rozwój rodziny o nazwie www.niezłomny24.pl: Weekend Charakterów, Niezłomny Ojciec, Niezłomny na żaglach, Razem w drodze itd. Poza tym narciarze, żeglarze, „górochodziarze”. Archiwum rozmówcy
Nieczęsto mamy takie nałożenie się świąt jak w tym roku. 14 lutego obchodzimy zarówno Dzień Zakochanych, jak i Popielec. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że są to sobie przeciwne święta. Jak jednak przekonuje Mariusz i Katarzyna Kaletkowie, nic z tych rzeczy. Wraz z innymi małżeństwami prowadzą metodą warsztatową kursy dla narzeczonych. Młodzi odkrywają na nich, że nawet po wielu latach związku można być dalej ze sobą szczęśliwym. Zauważają również, że miłość to także praca.

W tym roku w Walentynki obchodzimy Środę Popielcową. Jak przeżyjecie ten dzień?

Mariusz Kaletka: Jeszcze nie wiemy, choć przyznam, że dzisiaj rano wstałem i zastanawiałem się nad tym. Z Walentynkami jest tak jak z Dniem Kobiet. Dla mnie to kolejny dzień, gdzie realizuję moją miłość małżeńską. Nie chciałbym, żeby to teraz źle zabrzmiało, bo cieszy mnie, że są takie dni w roku, jak Walentynki, czy Dzień Kobiet. One są po to, aby zatrzymać i zastanowić się od czasu do czasu nad kimś lub czymś ważnym. Tak samo co 7 dni jest niedziela, żeby człowiek zatrzymał się, nad radością zmartwychwstania. Co roku jest też Środa Popielcowa i jest to dla mnie jasne, że w ten dzień zawitamy do kościoła, chcąc z przytupem rozpocząć Wielki Post (śmiech).
Katarzyna Kaletka: Staramy się codziennie dbać o siebie, dlatego nie jest to dla nas dzień wyjątkowy. Też nie mam oczekiwań, aby Mariusz konkretnie w ten dzień mi przyniósł kwiaty, bo przynosi mi je bez okazji w różne dni.
Mariusz: Co nie znaczy, że niektórych Walentynek nie spędziliśmy na przykład w kawiarni przy dobrym cieście.

O wspomnianym Dniu Kobiet mówi się, że każdy dzień powinien nim być. Podobnie jest chyba z Popielcem. Każdy dzień jest dobry na nawracanie się? Środa Popielcowa kojarzy nam się także z ascezą.

Mariusz: Każdy dzień w naszym małżeństwie jest dla mnie zarazem świąteczny jak i ascetyczny. W jednym z włoskich rejonów kapłan daje młodym na ślubie krzyż. W tym jest sens – miłość też nas kosztuje, życie. Co, by nie mówić – boli nas, ze względu na to, że musimy w jakiś sposób zrezygnować z siebie – z tego swojego egocentryzmu. Gdybym nie chciał realizować się w małżeństwie, to bym w nie nie wchodził. Nie zawsze realizujemy razem z Kasią drogę, która od początku byłaby moją drogą, ale staje się moją, bo jest naszą. Razem wybieramy kierunek.

Katarzyna: Dosyć ma każdy dzień swojej biedy - są momenty radosne ale też trudne. Ważne aby każdego dnia nie zachodziło słońce nad naszym gniewem.

Pytając pół żartem, zastanawiam się, czy 14 lutego nie warto byłoby z popiołu na czole zrobić serduszek...

Mariusz: Jestem diakonem stałym i myślę, że Pan Bóg nie strzeliłby mnie piorunem gdybym niektórym te serduszka z popiołu zrobił na czole (śmiech).

Prowadzicie wespół z innymi małżeństwami kursy dla narzeczonych „Przed Nami Małżeństwo”. Są one na tyle niezwykłe, że prowadzą je małżeństwa metodą warsztatową. Narzeczeni mają okazję „przegadać” wiele spraw, których nie poruszyli przed ślubem. Jak młodzi definiują miłość? Jest tam miejsce na wyrzeczenie się?

Katarzyna: Dużo tych par przewinęło się przez nasze życie. Na pewno gdzieś tak o 10 lat przesunęła się granica wieku ludzi decydujących się na małżeństwo, założenie rodziny. To ma znaczenie, dlatego że za naszych czasów, zawierając małżeństwo, wychodziliśmy z domu rodzinnego. Byliśmy też dużo młodsi. Teraz ludzie raczej wyprowadzają się z domu rodzinnego, żyją sobie gdzieś samodzielnie, kilka, kilkanaście lat, aż się dorobią. Wtedy dopiero postanawiają założyć rodziny. Wydaje się, młodsi ludzie są mniej dojrzali, że ta miłość w późniejszym wieku jest bardziej świadoma i dojrzała. Z drugiej strony, jak się jest młodszym, łatwiej idzie praca nad sobą i uczenie się siebie nawzajem. Jest się wtedy bardziej elastycznym i mniej osadzonym w swoich nawykach.

Trochę jak z kręgosłupem – im starszy, tym bardziej trzeszczy przy zginaniu.

Mariusz: Podobnie patrzymy na to z Kasią. Wydawałoby się: „Wybrałeś świadomie, jesteś dojrzały”, bo decydujesz się na małżeństwo grubo po 30-ce, a wcale nie jest łatwiej - wręcz często trudniej... Pan Bóg to mądrze wymyślił, że my z Kasią zakochaliśmy się w sobie tak młodo. Żeby było jasne: ożenić się, wyjść za mąż wcześniej, to nie jest coś lepszego, czy gorszego. Jest po prostu inaczej – nawet nie trudniej, bądź łatwiej. Po prostu nad czym innym trzeba pracować, bo nad miłością zawsze trzeba to robić. Miłość zawsze jest zadaniem.

Wydaje mi się, że gdyby wypisać słowo „miłość” i kazać ludziom napisać skojarzenia z nim związane, to niewielu wybrałoby słowa „praca” i „zadanie”.

Katarzyna: U mnie to było bardzo świadome. Gdy się pobieraliśmy, ja miałam 20 lat, a Mariusz 23. Przygotowałam się na małżeństwo jak na trzecią wojnę światową. Wiedziałam, że będzie trudno, że będzie ciężko. Może przez to jest mi łatwiej radzić sobie z mniejszymi bitwami a na trzecią wojnę jak na razie się nie zanosi.
Mariusz: Nawet dziecko wie, że trzeba pracować nad relacjami. Np. Moja córka, gdy przyszła do mnie ostatnio, to wypaliła: "Tatuś, nie jest dobrze”. Gdy pytam dlaczego, odpowiada: „Dawno nie rozmawialiśmy”. Nic samo się nie dzieje. Ostatnio mówiłem homilię i wspomniałem na niej, że moim zdaniem rodzaj ludzki od zawsze boryka się z pewną chorobą, której nazwa syndrom „niewidzialnego człowieka”. Mamy obok siebie osoby, które fizycznie zauważamy, z którymi oglądamy telewizję, jemy posiłki, z którymi nawet śpimy w jednym łóżku, ale ich nie widzimy. Nie widzimy ich potrzeb, ich marzeń, ich pragnień. To jest nasze zadanie, by ich widzieć i ciągle pytać, co potrzebujesz, czego pragniesz, o czym marzysz.

Z drugiej strony mamy pewne romantyczne mity dotyczące „drugich połówek”, pokrewnych dusz. A tu raczej „praca u podstaw”.

Katarzyna: Gdy pytałeś, czy ludzie mają tę świadomość, musiałam się chwilę zastanowić. W większości chyba jednak jej nie mają. Dopiero na koniec kursów uczestnicy dzielą się z nami ich odbiorem i tym, co przeżyli na naszych kursach. Kursy prowadzą z nami małżeństwa z różnym stażem – także 20 i 30 lat, więc z jednej strony narzeczeni widzą, że da się stworzyć dobry związek i można być jeszcze radosnym po tylu latach małżeństwa, z drugiej strony podkreślają też, iż zauważają, że to jest praca.
Mariusz: Rzeczy wielkie, wartościowe zawsze kosztują nas pewien wysiłek i czas. To nie znaczy, że droga miłości rozpatrywana w kontekście pracy musi nam się od razu kojarzyć z pewnego rodzaju kieratem, tragedią, łzami i potem... Ludzie będą zaraz mówić: „Te Kaletki takie zmęczone, rękawy podwinięte, zaharowane na śmierć”. Przecież tak nie jest! Jeśli robię coś, co jest moją pasją, to nie ma znaczenia, ile wysiłku w to włożę. Jeśli uwielbiam góry, to ta droga na szczyt jest czymś najcudowniejszym, co może mi się zdarzyć. Mimo tego, że jestem spocony i zmęczony.

Innym słowem, które nas straszy na starcie jest wspomniane już wcześniej przeze mnie słowo „asceza”. Jak to z nią jest? Pamiętam moją babcię, która potrafiła zjeść pół batonika i zostawić sobie drugie pół na jutro, podczas gdy ja zjadałem co najmniej dwa. W szkole mówiono o Szymonie Słupniku i św. Atanazym.

Mariusz: Gdybym zamienił słowo „praca” na „asceza”, to byłoby podobnie. Wszystko jest kwestią tego, czy nam to daje radość.

Chyba myślimy, że „asceza” tę radość zabija. Jakby była od niej oddzielona grubą kreską.

Katarzyna: Te dwie rzeczy się przenikają.
Mariusz: Ja, jak każdy mężczyzna, gdy jestem najedzony, jestem szczęśliwy. Przykład: Lubię zrobić sobie taką kromkę z dobrego chleba z szyneczką, żółtym serem, ogórkiem i jajkiem.. Jestem z gatunku tych ludzi, którzy to, co najsmaczniejsze, zostawiają na koniec. Dlatego obgryzam taką kromkę pierwsze ze skórek, a później zjadam ten środek. I jak już mam zjeść ten ostatni najsmaczniejszy kęs, zawsze, ale to zawsze, nie wiadomo skąd pojawia się Kasia z rozbrajającym pytaniem: „dasz mi?”. To jest asceza, kiedy ten najsmaczniejszy, mój kawałek kromki wkładam do jej ust. To dla mnie ciężkie, trudne i kosztuje mnie naprawdę sporo. Dajesz i… gdy już oddasz, czerpiesz z tego radość. Tak samo jest z pracą nad związkiem. Będąc z drugą osobą każdy dzień może być radosnym dawaniem siebie, ascezą.

Asceza pozwala się cieszyć tym co jest. Często się przejadamy, jak na spotkaniu urodzinowym – nie czujemy żadnego smaku.

Mariusz: Wręcz przeciwnie, miłość, droga miłości ma smak i gdy się dba w związku o jej świeżość, nigdy się nie przejada. Ciągle głodny chłop, taki jak ja, coś o tym wie. (śmiech) To dotyczy wielu spraw… Przykładowo mężczyzna w łóżku. Kiedy czerpie satysfakcję z tego, że daje radość i zadowolenie swojej żonie. Słowa żony: „Ach, jak było wspaniale” nigdy mu się nie „przejedzą”! To paradoks: moja satysfakcja, mój, można nazwać ,wręcz egocentryzm staje się największym darem z siebie dla tego drugiego. Perpetuum mobile miłości małżeńskiej.
Katarzyna: Tak. Ważne, aby prześcigać się w czynieniu sobie dobra. Wiemy, że łatwo powiedzieć, ale już trudniej wykonać. Moje potrzeby, moje wizje przecież są najważniejsze. Nie trzeba rezygnować z siebie - na pewno zawsze znajdzie się trzecie rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony. Kiedyś rozmawialiśmy z małżeństwem, w którym na ostrzu noża była postawiano sprawa dalszej edukacji córki. Mama chciała, aby poszło do szkoły muzycznej, a ojciec aby rozwijała się w kierunku matematycznym. Tak małżonkowie okopali się w swoich wizjach skupiając się na walce z sobą, że nie zauważyli rozwiązania najprostszego z możliwych, zapytać dziecka co ono pragnie. Zawsze jest trzecie wyjście.

Z drugiej strony psychologia zna przypadki, że niektórzy tylko dają, a w ogóle nie dbają o siebie i to też chyba nie jest dobre.

Mariusz: To pytanie o to, czy druga strona tak samo rozumie czym jest miłość. Jak tak, to w tym momencie zaczynamy uczestniczyć w najpiękniejszych zawodach na świecie „w dawaniu siebie nawzajem”. Wtedy oczywiście nie ma tego deficytu. Możemy się prześcigać w czynieniu dobra drugiej stronie, a możemy w czynieniu zła. Nasz wybór. Jeśli napędzamy zło,to w takim momencie należy postawić granice, skorzystać z pomocy psychologa, terapeuty, a niekiedy prosić o bezpośrednią ingerencji Pana Boga. Z doświadczenia wiemy, że On robi rzeczy niemożliwe.. Pamiętajmy jednak, że dobro jest większe niż zło i wielokrotnie szybciej niż zło się napędza. Taka zasada, prawo Boże. Ja się uśmiecham do Ciebie, ty się uśmiechniesz jeszcze szerzej do mnie. , Na koniec życzymy Wszystkim w życiu rodzinnym „miłosnego perpetuum mobile”.

Dziękuję za rozmowę.

Kasia i Mariusz Kaletkowie - małżeństwo z 27-letnim stażem. Mają trójkę dzieci, są dziadkami dwóch wnuczek. Ona: nauczycielka j. angielskiego w prywatnej szkole, on przedsiębiorca oraz diakon stały posługujący w Archidiecezji Katowickiej. Związani z Ruchem Światło-Życie. Razem prowadzą Kursy dla Narzeczonych i Warsztaty dla Małżeństw w projekcie „Przed Nami Małżeństwo”. Czynnie działają w Stowarzyszeniu Rozwoju Rodziny „Familiaris Consortio”, które realizuje szereg projektów wspierających szeroko rozumiany rozwój rodziny o nazwie www.niezłomny24.pl: Weekend Charakterów, Niezłomny Ojciec, Niezłomny na żaglach, Razem w drodze itd. Poza tym narciarze, żeglarze, „górochodziarze”.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera