Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poszukiwania pacjenta szpitala z Katowic: Był po operacji tętniaka mózgu. I tak po prostu wyszedł

Agata Pustułka
Pacjent Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach Teodor Majowski jest poszukiwany niemal od dwóch tygodni. Czemu nikt go nie zatrzymał? Wcześniej też wychodził z oddziału

Ostatnie zdjęcie Teodora Majowskiego, 56-latka z Piekar Śląskich, pochodzi ze szpitalnego monitoringu. Żółta koszulka, granatowe spodenki, klapki na nogach. Wciąż miał wkłuty wenflon, by podawać przez niego leki. Do Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach-Ligocie trafił pod koniec czerwca. Kilka dni wcześniej uskarżał się na ból głowy, miał wysokie ciśnienie. Lekarz z przychodni zapisał mu silny lek na jego zbicie. Kiedy jednak ciśnienie przekroczyło dwieście, nie było na co czekać. Najpierw trafił do szpitala miejskiego w Piekarach, stamtąd przewieziono go do szpitala w Bytomiu. Ostatecznie z podejrzeniem tętniaka mózgu trafił do katowickiej kliniki. Na oddziale neurochirurgii w Centralnym Szpitalu Klinicznym pana Teodora operowano 27 czerwca.

W poniedziałek, 7 lipca, dokładnie o 7.18, przeszedł koło dyżurki pielęgniarek, skierował się na parter i wyszedł ze szpitala. Tego dnia już raz był na parterze, ale zauważyła go pielęgniarka, wzięła za rękę i zaprowadziła z powrotem do pokoju. Pan Teodor spróbował wyjść raz jeszcze. Tym razem nikt go nie zatrzymał, bo wielu pacjentów wychodzi na spacer albo zapalić papierosa. Zresztą szpital można opuścić co najmniej pięcioma wyjściami. Zdaniem pracowników szpitala Teodor Majowski też palił. I dlatego jego wyjścia nie budziły wielkiego niepokoju.

- Tata nie miał przy sobie papierosów i z tego, co wiemy, nie palił w czasie, gdy przebywał w szpitalu - próbuje sobie wy-tłumaczyć córka Dorota Majowska. Jej brat potwierdza, że ojciec nie miał w szpitalu papierosów. - Po tak ciężkim zabiegu nie miał nawet świadomości, gdzie się znajduje. Ten oddział powinien być zamknięty.

Rodzina pacjenta nie może zrozumieć, dlaczego panem Teodorem nie opiekowano się szczególnie, zwłaszcza że nie był w pełni sprawny umysłowo po zabiegu, miał zaniki pamięci, a przede wszystkim wcześniej też opuszczał oddział i trzeba go było szukać.

Przed każdym wyjściem do domu żona pana Teodora prosiła personel szpitala, żeby miał baczną uwagę i w razie potrzeby wiązał go do łóżka.

- Pacjent był chodzący, nie był ubezwłasnowolniony, nie było wskazań do zastosowania przymusu bezpośredniego, a szpital i oddział nie mają charakteru zamkniętego - wyjaśnia Maria Dymarczyk, naczelna pielęgniarka szpitala.
W tym dniu na oddziale było kilkunastu chorych i pięć pielęgniarek. Jak na polskie standardy - dobra obsada. Ale z drugiej strony praca wyjątkowo trudna, bo część pacjentów to chorzy leżący. - I nie ma szans, by przez całą dniówkę zajmować się tylko pacjentami. Do naszych obowiązków należy mnóstwo czynności: przewożenie pacjentów, pobieranie krwi do badań, odbieranie wyników, zawożenie chorych na badania, raporty. I tak robimy więcej niż możemy, a na każdym kroku to my jesteśmy o wszystko obwiniane - mówi nam jedna z sióstr.

Niemal w każdym szpitalu zdarza się podobny epizod, ale zwykle dość szybko udaje się bez rozgłosu znaleźć chorego. Chyba że dochodzi do tragedii i pacjent w czasie ucieczki umiera.

- Rocznie zgłaszane jest do nas zaginięcie ponad 100 osób w starszym wieku, najczęściej schorowanych, mających problemy z pamięcią - wyjaśnia Aleksander Zabłocki z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych "Itaka". - W 2012 roku mieliśmy 138 takich zgłoszeń, a w 2013 już 146. Większość osób jest odnajdywana średnio do dwóch tygodni, ale są i tacy, którzy wracają do domu po kilku miesiącach. Nie-stety w wielu przypadkach odnajdywane są zwłoki. Tak było aż 55 razy w zeszłym roku.

Zwykle na zmarłych zaginionych natrafiają przypadkowi spacerowicze, grzybiarze, najczęściej w lasach, ogrodach działkowych. Chorzy idą po prostu przed siebie.

Takie "ucieczki" to coraz większy problem społeczny. Firmy oferują nawet specjalne GPS-y dla seniorów, które wysyłają SMS-y z dokładną lokalizacją osoby, którą za pośrednictwem urządzenia chcemy kontrolować. - Wystarczy kilka sekund, aby ustalić, gdzie jest starsza osoba, czy się porusza, jeśli tak, to w którym kierunku i z jaką prędkością - mówi Wojciech Czyżak, dyrektor sprzedaży systemów GPS. - Wiemy, czy idzie pieszo, czy jedzie pojazdem. Jest to bardzo ważne w przypadku np. chorych na Alzheimera, kiedy tracą orientację w terenie i oddalają się od miejsca zamieszkania. System pomaga również osobom zagrożonym zawałem, cierpiącym na ataki padaczki czy zaburzenia orientacji przestrzennej - dodaje Czyżak.
Pana Teodora od razu zaczęła szukać policja. Bez rezultatu. Przeczesano ogródki w Bytomiu, gdzie był ponoć widziany. Od kiedy córka Dorota Majowska zamieściła na Facebooku rozpaczliwy apel z prośbą o pomoc w znalezieniu taty, otrzymała wiele telefonów. Wszystkie sygnały zostały sprawdzone. Nie udało się ze 100-procentową pewnością stwierdzić, czy widziany mężczyzna to właśnie pan Teodor. Wiadomo, że nie poruszał się szybko, miał z jednej strony głowy wygoloną część włosów, musiał zwrócić wyglądem czyjąś uwagę.

W poszukiwanie pana Teodora włączyły się setki znajomych i osób całkiem obcych. Można powiedzieć, że akcja trwała dzień i noc. Grupa działała spontanicznie i z wielkim poświęceniem.

12 lipca Dorota Majowska relacjonowała na Facebooku: 22.00 Park Kachla Bytom - zbiórka poszukujących p. Teodora Majowskiego.

Rodzina i przyjaciele pana Teodora to naprawdę wspaniali i niezwykli ludzie. Są niesamowicie zdeterminowani. Dorota z braćmi są właściwie cały czas w drodze. Ostatni sygnał o ojcu pochodzi z Bobrowników koło Piekar Śląskich, ze stacji benzynowej. Rodzeństwo sprawdza monitoring. Może na filmie odnajdą ojca. To będzie znak, że żyje.

- Dziś koncentrujemy się na poszukiwaniach. Ale nie zamierzamy pozostawić sprawy odpowiedzialności szpitala za zaniedbania bez reakcji. Ojciec w tym stanie nie miał po prostu prawa opuścić oddziału - dodaje Dorota Majowska.

Przymus bezpośredni wobec osób z zaburzeniami psychicznymi można stosować tylko wtedy, gdy osoby te: dopuszczają się zamachu przeciwko: życiu lub zdrowiu własnemu lub innej osoby lub bezpieczeństwu powszechnemu, lub w sposób gwałtowny niszczą lub uszkadzają przedmioty znajdujące się w ich otoczeniu, lub poważnie zakłócają lub uniemożliwiają funkcjonowanie podmiotu leczniczego udzielającego świadczenia zdrowotnego. O zastosowaniu przymusu bezpośredniego decyduje lekarz, który określa rodzaj zastosowanego środka przymusu oraz osobiście nadzoruje jego wykonanie.


*Trąba powietrzna spustoszyła Pszczynę! ZDJĘCIA + WIDEO
*Mundial 2014: Brazylia - Niemcy 1:7 [MEMY + OPINIE] Brazylia upokorzona, drwiny w internecie
*Katastrofa samolotu pod Częstochową: ZDJĘCIA, PRZYCZYNY, OPINIE ŚWIADKÓW
*Gdzie na basen? Zobacz kryte baseny w woj. śląskim [LISTA BASENÓW]
*Jakie będzie lato? Zobacz prognozę pogody na lipiec 2014 i zaplanuj urlop

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!