Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog Aleksandra Sarna: "Będą depresje, stresy pourazowe, poczucie winy. Żałoby. Psycholodzy będą mieli dużo pracy". Epidemia nas zmieni

Grażyna Kuźnik
Psychologowie nie mają wątpliwości: epidemia zmieni wielu z nas. Izolacja, kwarantanna społeczna odciśnie na nas piętno. Jesteśmy w skrajnej sytuacji, a one zawsze uruchamiają skrajne emocje: od eksplozji życzliwości i troski o najbliższych, przez obojętność, niechęć do fali agresji. Jak zapanować nad lękiem? Dlaczego informacja o sąsiadach zakażonych koronawirusem wywołuje falę agresji? Czy można ją zatrzymać? O tym rozmawiamy z psycholog dr Aleksandrą Sarną z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Rozmowa z dr Aleksandrą Sarną, psycholog i psychoterapeutką z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

***

Kto zaraził się koronawirusem, jest jakiś inny. Może pechowiec, ale w sumie antyspołeczny szkodnik. Mamy coraz więcej sygnałów o agresji wobec osób na kwarantannie. Skąd się bierze?

Z wielkiego strachu. Pandemia to dla nas nowe doświadczenie, tego nie przerabialiśmy. U wielu osób odzywają się pierwotne odruchy, instynkt przetrwania, który każe unikać zagrożenia, może je nawet usuwać. W poprzednich wiekach ludzkość okrutnie traktowała zakażonych podczas epidemii ospy czy dżumy. Chorych zostawiano samych sobie w cierpieniu, zabijano drzwi i okna do ich mieszkań, trędowaci musieli ostrzegać dzwonkiem, że nadchodzą. Mieliśmy nadzieję, że takie reakcje nigdy nie wrócą.

Dzisiaj wystarczy zakaszleć, żeby poczuć cudzą wrogość.

Miałam taką sytuację w sklepie. Choruję na astmę alergiczną, w czasie zakupów niestety zaczęłam kaszleć. Klienci zrobili się bardzo nieprzyjemni. Usłyszałam ,,sp...j stąd!” Nie dyskutowałam, tylko wyszłam, nikt nie protestował. Wiedziałam, że ludźmi kieruje ślepy strach i nie będą się zastanawiać, dlaczego kaszlę, na co choruję, czy jestem odpowiedzialna czy nie. Uznali, że stanowię zagrożenie, więc wyszłam. To jest bardzo szczególny czas. Jeśli ktoś ma atak kaszlu w sklepie, niech lepiej z niego wyjdzie.

Niektórzy nigdy nie odpuszczają, piszą na drzwiach osób na kwarantannie ,,zaraza”, albo ,,wynocha wirusy”. Sąsiedzi sami się piętnują.

Ale zdarza się, że osoby na kwarantannie nie zachowują ostrożności w swojej kamienicy czy bloku. Wychodzą ze śmieciami, jeżdżą windą, stoją na korytarzu. Pewnie, że byłoby cudownie, gdyby sąsiedzi zostawili im na drzwiach karteczkę ze słowami otuchy, z propozycją, że mogą w czymś pomóc. Możliwe, że lokatorzy dotrzymują rygorów kwarantanny, a mimo to są potępiani. Wiele zależy od kultury i dojrzałości psychicznej osób, które mieszkają obok. Czas pandemii zmienia jednak psychikę wszystkich, tak działa strach przed śmiercią.

Kiedyś ludzie liczyli na sąsiadów, teraz się ich boją, wzajemnie podejrzewają o ukrywanie zakażenia.

Ostrożność nie zaszkodzi, tym cenniejsze są jednak sąsiedzkie dowody, że jesteśmy wspólnotą, dzielimy ten sam los i lęk. To jest teraz trudne. Tęsknię za czasami, gdy w kolejce się gadało, żartowało. Teraz każdy obok jest niepewny, stoi jak najdalej od innych. Sama poprosiłam pewna panią w kolejce, żeby zachowała dystans. Żachnęła się, może było jej przykro, ale uznałam, że to ja postępuję słusznie dla naszego wspólnego dobra.

Musisz to znać

Cudzoziemcy z krajów azjatyckich są w szczególnie trudnym położeniu, po stokroć podejrzani. Przypadki niechęci do nich notuje Stowarzyszenie ,,Nigdy Więcej”. Głośno było o ataku studentów AWF w Gdańsku na studentów z Chin.

To dzisiaj nie są ataki rasistowskie, chociaż również dyktowane są niskimi pobudkami. Agresorzy rozładowują frustrację, znajdują sobie kozłów ofiarnych w czasie zagrożenia, w sumie niepojętego. Wiedzą tyle, że koronawirus pojawił się w Chinach, stamtąd został przywleczony do Europy, do Polski, według prześladowców, winnych należy ukarać, to będzie sprawiedliwe. Podobne ataki, niestety, będą się pewnie jeszcze zdarzać.

Niechęć wobec tych, którzy pojechali na narty do Włoch, to również strach przed koronawirusem czy zazdrość o poziom życia?

Bardziej strach przed chorobą. I pretensje: my nie pojechaliśmy za granicę, bo już pisało się o nowym wirusie, a wy to zlekceważyliście. Nie zachowaliście się fair. Może odzywa się jakaś satysfakcja, że ci, którzy są zamożni i obnosili się z tym, mogli sobie wiele kupić, zdrowia jednak nie kupią. Jak inni są teraz bezradni, obawiają się o życie swoje i swoich bliskich.

Budzą gniew informacje, że ktoś długo ukrywał objawy choroby, był za granicą lub kontaktował się z kimś, kto właśnie stamtąd wrócił.

Ludzie ukrywali te fakty z lęku, niemniej chodzi o zachowania antyspołeczne. Za ujawnienie tajemnicy płaci się bardzo drogo. Ludzi na kwarantannie, już nie mówię o zarażonych, czeka niepewny los w izolacji, czasem bojkot, nawet agresja otoczenia. Nie jestem zaskoczona, że długo wypierają z siebie prawdę. Ale jeśli jej nie ujawnią, życie mogą stracić nie tylko oni, ale też wielu innych ludzi.

Wrócimy do normy psychicznej po epidemii?

Psycholodzy będą mieli dużo pracy. Depresje, stresy pourazowe, poczucie winy. Żałoby. Izolacja w domach to wyjątkowy sprawdzian dla związków. Tylko część par potwierdzi, że jest ze sobą szczęśliwa, inne będą musiały zmierzyć się z problemami, spojrzeć prawdzie w oczy. Dotyczy to par mieszkających razem i osobno. Na ogół samodzielni dorośli podczas pandemii zrobią wszystko, żeby zamieszkać razem z ukochaną osobą. Jeśli tak nie jest, będzie to miało swoje konsekwencje. Z kolei uwięzieni w domu partnerzy są zdani na siebie, może pojawić się agresja. Wiele par podejmie trudne decyzje. Gdyby nie epidemia, do takiej ostrej konfrontacji by nie doszło.

Wychodzi na jaw to, co chciałoby się ukryć. Rodziny wiele od siebie oczekują, łatwo o pretensje. Na przykład seniorzy wymagają starań, ale krewni bywają obojętni. Co wtedy?

Im dłużej nie było bliskiego kontaktu, tym trudniej go znowu nawiązać. Jeśli ktoś bliski żyje oddzielnie, nie odczuwa tęsknoty, to w czasie epidemii zawaha się, co robić. Jeśli zadzwoni i okaże się, że krewny potrzebuje pomocy, to jak jej udzielić? Dlatego raczej nie zadzwoni, co wydaje się bezduszne. Ale ludzie podczas skrajnego zagrożenia potrafią zachować się egoistycznie, starają się na swój sposób przeżyć.

Czego nas nauczy epidemia?

Może tego, że w relacjach przetrwa to, co warte przetrwania. A co płytkie, zadające ból, nieważne, rozpadnie się i minie. To nie jest pesymistyczna wizja.

Dr Aleksandra Sarna - psycholog, psychoterapeutka. Specjalizuje się w psychologii społecznej, obecnie prowadzi badania nad mobbingiem, ze szczególnym uwzględnieniem patologii organizacji pracy w jednostkach akademickich. Od wielu lat współpracuje z mediami. Jest członkiem zarządu stowarzyszenia People First.

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera