Tempo wizerunkowego upadku Górnika Zabrze zapiera dech w piersiach. W dodatku klub z Roosevelta sam sobie strzela całymi seriami nie tylko w stopy, ale znacznie wyżej, i trudno to wytłumaczyć w jakikolwiek racjonalny sposób.
Zadziwiająca historia rozpoczęła się 8 lipca. Tego dnia Łukasz Podolski podpisał kontrakt i wyszedł na Arenę Zabrze, gdzie powitało go 9.000 kibiców. Dziewięć dni później pierwszy występ w meczu towarzyskim oglądały tłumy, a w klubowym sklepiku ustawiały się kolejki po koszulki i pomniejsze gadżety dedykowane LP10. Szaleństwo sięgało zenitu i ogarnęło wszystkich - prezesi klubów, z którymi miał grać Górnik, wydzwaniali z prośbą, by były mistrz świata znalazł się w kadrze wyjeżdżającej na ich stadion. Bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki, a marka Górnik błyszczała jak za dawnych lat. Zgadzały się frekwencja na stadionie i wpływy finansowe, a wyniki sportowe nie stanowiły katastrofy, chociaż Podolski przykrył ogólną transferową mizerię i znaczący spadek wartości oraz jakości drużyny, jaką zafundowano na powitanie Janowi Urbanowi.
Na Roosevelta powstał układ (w dobrym znaczeniu tego słowa), który miał duże perspektywy. Wszystko wskazywało na to, że roczna umowa Podolskiego oznaczała także dwanaście miesięcy spokoju dla autorów tego transferu, czyli prezesa Dariusza Czernika i nieformalnego dyrektora sportowego (oficjalna nazwa jego stanowiska była nieistotna) Artura Płatka, plus bardzo stabilną pozycję również przez nich ściągniętego Urbana. Nagle jednak wszystko runęło jak - proszę wybaczyć to skojarzenie - zawał w górniczym chodniku. I także w tym przypadku nie było żadnych sygnałów ostrzegawczych.
Stolik wywrócili razem właściciel klubu czyli miasto, personalizowane przez prezydent Małgorzatę Mańkę-Szulik, oraz kibicowska Torcida, inspirująca, a raczej nakazująca wykonanie kolejnych posunięć. Pierwszą ofiarą był Czernik, drugą Płatek, a pomiędzy nimi pusty sektor, transparenty i biegający po murawie harcownik. Urban został właściwie sam ze zdezorientowaną drużyną, do której dociera coraz więcej plotek o finansowych ciemnych chmurach nadciągających nad klub. I z pracodawcą, który zniknął we mgle, bo pełniący obowiązki prezesa Tomasz Młynarczyk stara się ich pełnić jak najmniej, co zresztą w takich okolicznościach można po ludzku zrozumieć. Sam Podolski, na którym ciąży coraz większa presja i odpowiedzialność, ma jeszcze oparcie w Torcidzie, której rewanżuje się wpisami na Twitterze, jednak zawodowych relacji z szefami klubu na pewno to nie zastąpi.
Spadek ze szczytu w otchłanie nigdy nie jest bezbolesny. Mam dziwne przeczucie, że w Zabrzu to co najgorsze dopiero nadchodzi.
Nie przeocz
- Lepsze niż memy. Nowe hity z klasówek i sprawdzianów. Nauczyciele nie mają lekko
- Restauracja Roberta Lewandowskiego. Opinie Internautów i memy bawią do łez!
- Nagrobne kwiaty i znicze. Wszystko podrożało. Ceny przed 1 listopada
- Dwa przewinienia i stracisz prawo jazdy! Będą surowe kary dla piratów drogowych
Musisz to wiedzieć
- Kasia Diurska w... poszarpanych dżinsach więcej odsłania niż zakrywa. ZDJĘCIA
- Nie jedzcie tego! Biedronka, Lidl i IKEA usuwają żywność z toksyczną substancją
- Najładniejsze stadiony w Śląskiem: nowoczesne i te trochę mniej ładne, relikty PRL-u
- W domu w Dąbrowie Górniczej straszy? To nagrała ekipa Last Urbex
Bądź na bieżąco i obserwuj
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?