Chyba nie ma w nadwiślańskim sporcie kibica bardziej niezwykłego niż fan reprezentacji siatkarskiej. Miotającego się od „Małego Rycerza” i odliczania do trzech, po pieśń „Polacy, nic się nie stało”. Krótko mówiąc: od euforii mistrzostw świata po rozpacz igrzysk olimpijskich. Te wypełnione trybuny z pewnością mają wielki pierwotny urok sportu, od którego tak daleko odeszła piłka nożna. Niepotrzebne są sektory rodzinne, bo dzieciaki są i tak dosłownie wszędzie. Nie ma wulgaryzmów, nie ma przemocy. No i powoli, jak pod skoczniami narciarskimi, udaje się z dopingu eliminować trąbki, egzotycznie zwane wuwuzelami. Dziś w Spodku, uważanym za mekkę, zacznie się kolejna odsłona tego karnawału (więcej na ten temat przeczytacie na stronie obok).
Ale dość tych komplementów. Bo zabawa na widowni będzie przednia, ale za to na parkiecie nie ma co ukrywać, że cel jest jeden: Biało-Czerwone złoto. Każdy inny wynik będzie rozczarowaniem. Dwa tytuły z rzędu zamieniły się wszak w przyzwyczajenie. Gigantyczne pieniądze pompowane w ligę, telewizyjny absolutny przesyt transmisji, europuchary zamieniające się w kolejną narodową specjalizację: to wszystko zobowiązuje do triumfu, a nawet go wymusza.
Dlatego jak zwykle w siatkówce trzeba zadbać o pewne detale. Czasami chodzi o zmianę zasad w trakcie turnieju, a czasem o losowanie, które z losem nie ma wiele wspólnego. Tym razem wymyślono coś innego: jeśli Polacy wyjdą z grupy wówczas w fazie pucharowej na pewno zostaną rozstawieni z jedynką. Nawet jeśli z tej grupy ledwo się wyczołgają. A to oznacza, że (przynajmniej na papierze) dostaną maksymalnie ułatwioną ścieżkę do półfinału. Jako jedyny zagrzmiał w tym temacie trener Serbów Igor Kolaković w Interii, podkreślając, że to przecież mistrzostwa świata, a nie prywatny turniej. Federacja - jak zwykle - wzruszyła tylko ramionami. W siatkówce od dawna nie robi to już na nikim wrażenia, a cel uświęca środki. Chociażby dlatego, że po wyeliminowaniu, z oczywistych przyczyn, Rosji, grupka chętnych do organizowania podobnych imprez, znów znacząco się skurczyła.
Dla kibiców podobne niuanse i tak nie mają żadnego znaczenia, podobnie jak apele Nikoli Grbicia o nienakładanie na jego (naszych) zawodników dodatkowej presji. Od dziś liczyć się będą tylko zagrywka, przyjęcie i blok, które mają doprowadzić do trzeciego z rzędu wielkiego triumfu. I nie ma co ukrywać, że każdy inny wynik nawet w oczach bezgranicznie rozkochanych w siatkówce kibiców obciąży selekcjonera balastem klęski. Nawet jeśli publicznie usłyszy, że „nic się nie stało”, a jedyne gwizdy - jak zawsze - spłyną na próbujących ogrzać się w tym blasku polityków.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?