Restauracje 20 lat temu. Tak się bawiliśmy, to piliśmy i jedliśmy. Europa, Marchołt, Sphinx, Dekadencja, Hades, Guibald, Divertimento

Niektóre wciąż istnieją, inne dawno znikły z miast. I to wcale nie przez pandemię. Wiele zupełnie zmieniło swój wystrój i menu. Cóż, 20 lat to w gastronomii szmat czasu. Od roku 2001 do teraz nasze kulinarne upodobania zmieniły się. Spójrzcie na te zdjęcia. Są na nich restauracje i bary Katowic, Zabrza, Tychów i Gliwic z lat 2001 - 2006. Pamiętacie je, bywaliście tam? Strzelec i Tatiana wcale się nie zmieniły, a inne?

Początek XXI wieku, jeśli chodzi o restauracje, nosił jeszcze ślady rozpasania złotych lat 90. Wystrój i dania - na bogato. To nie były jeszcze czasy kuchni molekularnej, monodeserów, prostych składników wysokiej jakości. Jeszcze królowała kuchnia polska i chleb ze smalcem jako przystawka, już lubowaliśmy się w kuchniach innych krajów. Ale do KFC przy Stawowej w Katowicach po kubełek ostrych skrzydełek wciąż ustawiały się kolejki. Albo do Burger Kinga tuż obok. Na Koszutce jeszcze działał bar mleczny Diana - został zamknięty w sierpniu 2008. Zmotoryzowani jeździli do Divertimento albo na Dolinę.

To były też czasy, kiedy na polski rynek zaczęły wchodzić sieciowe restauracje, jak Sphinx ze swoją słynną shoarmą z frytkami, który pojawił się m.in. w Katowicach przy Korfantego i w Bytomiu przy Dworcowej. Sieciowe pizzerie, choć Pizza Hut już od kilku lat stała nie opodal ronda w Katowicach (pamiętacie wielkie porcje sałatek, jakie nakładali sobie goście, bo były za darmo?). Pierwsza wegetariańska restauracja w Katowicach - Złoty Osioł, gdzie po zapiekanki z warzyw, ruskie naleśniki i gorący napój z imbiru ustawiały się ogromne kolejki. To był też czas, kiedy hitem stawała się aleja frytkowa w Częstochowie.

Czasy, kiedy wciąż prestiżowo było zjeść obiad za niebiańskie kwoty w Pan de Rosie w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach. Za to nie piło się kraftowych piw, bo to jeszcze nie ten czas. W pubach był Żywiec, Tyskie, ostatnie partie Heveliusa (zniknął w 2001). Poznawaliśmy nowe drinki. Zakochaliśmy się w mojito i red bullu z wódką. Albo piliśmy żubrówkę z gruszką.

A to wszystko przy solidnym, drewnianym stole lub na kutym, metalowym krześle (pamiętacie bar Gaudi przy Wawelskiej w Katowicach?). W ciemnych wnętrzach, ze ścianami wyłożonymi sztucznym kamieniem, pełnych suszonych bukietów, przy stołach z obrusami.