Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rock bywa symfoniczny

Małgorzata Matuszewska
Rozmowa z dyrygentem Wojciechem Zielińskim

Na płycie "Perfect symfonicznie" można posłuchać utworów zespołu w Pana aranżacji. Jak to się stało, że zaczęliście współpracować właśnie przy powstaniu tej płyty?

To była miła wiadomość od Perfectu. Zespół zaprosił mnie do współpracy razem z innymi aranżerami, Wojciechem Karolakiem, Janem Kantym Pawluśkiewiczem, Adamem Sztabą, Grzegorzem Piotrowskim, Piotrem Siejką i Pawłem Betleyem. Można powiedzieć, że rozdali całą płytę między nas, wskazując, które utwory mamy zaaranżować. Mnie przypadły w udziale dwa utwory z programu Perfectu. Dostałem też bardzo miłą propozycję, żeby specjalnie na tę okoliczność napisać utwór, który byłby introdukcją, grany tylko przez orkiestrę, "rozgrzewający" muzyków, w czasie którego Perfect pojawia się na scenie.
Między innymi zaaranżowałem "Chcemy być sobą". Introdukcja łączy się z pierwszą piosenką na płycie "Kto dziś przygarnie". Ten utwór jest dość rzadko wykonywany, ze względu na trudności wokalne, skalowe, jakie niesie ze sobą.

Gracie standardy z płyty na koncertach?

Tak. Będzie można ich posłuchać także na wrocławskim koncercie.

Kiedy spotkał Pan zespół pierwszy raz?

Z Grzegorzem Markowskim jesteśmy krajanami, obaj pochodzimy z Józefowa. Znamy się właściwie od czasów, kiedy naszym poczynaniom towarzyszyła piaskownica i inne akcesoria wieku dziecięcego. Chłopaków z zespołu poznałem, kiedy sam już działałem w muzycznej branży. Pamiętam ich pierwsze spotkania, kiedy budowali Perfect.

Podpowiadał im Pan, co mają zrobić, żeby zdobyć laury?

Podglądałem, co się dzieje w zespole i trzymałem kciuki, żeby dobrze się działo. Ale na losy zespołu i na to, jak Perfect będzie wyglądał, nie miałem wpływu. Okoliczności zetknęły nas w jednym miejscu, w domu kultury w Ursusie. Prowadziłem zespół Exit i było to idealne miejsce do prób. Tam też swoje pierwsze próby miał Perfect.

Wciąż przyjaźnił się Pan z Grzegorzem Markowskim?

Tak, przyjaźniliśmy się, ale nie współpracowaliśmy. Aż do "Perfectu symfonicznie" kontakt z ich muzyką ograniczał się do mojego nasłuchu. Byłem na liście perfectowych fanów. Kilka razy akompaniowałem Grzegorzowi na estradzie, ale to były spotkania tylko z Grzegorzem, bez zespołu.

Który ich utwór lubi Pan najbardziej?

Oni są bardzo bogaci w przeboje, w utwory, które lubię. Trudno mi wskazać jeden. Na pewno jest ich cała gama: "Chcemy być sobą", "Kołysanka dla nieznajomej" - to świetny utwór, który bardzo cenię, "Autobiografia". Mógłbym wyliczać bez końca, bo tego jest naprawdę dużo. Bardzo odpowiada mi to, co Perfect robi już od tylu lat.

Ale Panu chyba bliżej jest do jazzu, niż do rocka?
Jazz to coś, co mi w duszy gra. Ale nie tylko pobrzmiewa tam jazz. Bardzo lubię połączenia muzyki jazzowej z rockową. Rock nie jest mi obcy, lubię tę stylistykę i dość często się w niej poruszam.

Czy przed spotkaniem z Perfectem prowadził Pan rockowe koncerty symfoniczne?

Blisko współpracowałem z Marylą Rodowicz, byłem kierownikiem muzycznym jej projektów. Grając z Marylą, też próbowaliśmy czasem poszerzać aparat wykonawczy. Graliśmy koncerty z rozbudowanym składem orkiestrowym, ostatnio miało to miejsce nawet na zeszłorocznym festiwalu w Opolu, na który Maryla zaprosiła mnie do współpracy. Współaranżowałem jej utwory i dyrygowałem koncertem.

Praca przy rockowych przedsięwzięciach jest ciekawa?

Bardzo. Na nic innego bym jej nie zamienił. No, może czasami na jazdę samochodem... Tak dla odprężenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rock bywa symfoniczny - Gazeta Wrocławska