Rocznica wojny na Ukrainie. Ludzkie dramaty, rozpacz i łzy. Śląsk stanął na wysokości zadania
Marcin Śliwa: Noc na granicy Ukrainy. Rzucili wszystko i pomagają uchodźcom na przejściu w Medyce
Lilia przyjechała z Warszawy. Jest Polką pochodzenia wietnamskiego. Poznajemy ją w sytuacji kiedy tłumaczy z polskiego informacje dla lekarzy z Francji. To nie jedyne, co robi w Medyce.
- Jak widzę ludzi to zbieram ich, pomagał załatwić transport, mieszkanie, odprowadzam na autobusy do Przemyśla. Każdy z nas zajmuje się tym wszystkim, to nie jest tak, że dana osoba skupia się tylko na jednym, rotujemy zadaniami - tłumaczy Lilia.
Zapytana o to, czy dużo jest wolontariuszy z innych krajów odpowiada, że są tu sami Ukraińcy i Polacy. Mówi, że z obcokrajowców jest tu tylko ona ale za chwile poprawia samą siebie dodając, że urodziła się w Polsce i jest Polką.
Podobnie jak Olek podkreśla, że wiele osób przyjeżdżających z Ukrainy jest w ciężkiej kondycji psychicznej.
- Najwięcej jest tu kobiet z dziećmi, które się boją poprosić o jakąkolwiek pomoc. Nawet jak podchodzimy do nich to mówią, że niczego nie chcą i odsuwają się. My wtedy naciskamy, żeby dać im coś ciepłego, coś do jedzenia, jakiś cukier, żeby przeżyły te pierwsze chwile po przekroczeniu granicy. Próbujemy zachowywać się jak ludzie, przytulamy ich, mówimy dobre słowa, choć nie wiadomo czy to coś da. Robimy to co możemy i to co potrafimy, ale zazwyczaj ci ludzie potrzebują leków, żeby się uspokoić – wyjaśnia Lilia.