Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosomaki z Siemianowic wyruszają na podbój Malezji

Michał Wroński
Wśród transporterów opancerzonych walczących w Afganistanie nasz Rosomak uważany jest za najlepszy
Wśród transporterów opancerzonych walczących w Afganistanie nasz Rosomak uważany jest za najlepszy Fot. Major Marcin Gil
Dla Siemianowic Śląskich, ale też dla całej polskiej zbrojeniówki, to może być kontrakt dziesięciolecia. W środę na targi przemysłu obronnego w stolicy Malezji Kuala Lumpur wyrusza delegacja siemianowickich Wojskowych Zakładów Mechanicznych.

Szefowie fabryki liczą, że świetne opinie, które nasz transporter zebrał w Afganistanie, pozwolą zdobyć kontrakt na kilkaset wozów bojowych dla malezyjskiej armii. Do zarobienia setki milionów złotych, bo jeden Rosomak kosztuje, w zależności od wersji, od 5 do 10 mln zł.

Jak wyglądają nasze szanse? I dobrze, i źle. Dobrze, bo Rosomaki to świetnie maszyny, pod wieloma względami przewyższające rywalizujące z nim o rynek malezyjski transportery: szwajcarską Piranię III, austriackiego Pandura, czy turecki wóz PARS. Źle, bo nasi menedżerowi są zdani tylko na siebie.
- Bez politycznego wsparcia mamy marne szanse na wygraną - mówią eksperci, przypominając niedawną przegraną naszego czołgu Twardy w walce z Chińczykami o uzbrojenie armii Peru.

W Malezji chcą kupić kilkaset transporterów

Menedżerowie z Siemianowic lecą do Malezji, by dla Wojskowych Zakładów Mechanicznych wywalczyć kontrakt wart setki milionów, a może nawet miliardy złotych. Armia malezyjska chce się bowiem dozbroić w kilkaset nowych transporterów opancerzonych. Jedną z maszyn, którym Malezyjczycy przyglądają się bardzo uważnie, jest nasz Rosomak.

Kraje Azji Południowo-Wschodniej to jeden z najbardziej chłonnych rynków wojskowych na świecie. Wśród polskich producentów korzystał z tego do tej pory głównie Bumar. W ostatnich latach koncern sprzedał do Malezji 48 czołgów i kilkanaście wozów zabezpieczenia technicznego, zaś około 400 wozów zabezpieczenia technicznego trafiło do armii indyjskiej.

Teraz tym samym tropem chcą iść Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach Śląskich. Dotychczas fabryka produkowała transportery Rosomak wyłącznie dla naszej armii. Podpisany w 2003 roku kontrakt zakładał dostawę w ciągu dekady 690 wozów, w ubiegłym roku minister obrony narodowej Bogdan Klich zapowiedział zwiększenie zamówienia do ponad 800 pojazdów. W umowie licencyjnej, którą z MON podpisała fińska firma Patria Vechicles Oy, producent transportera Patria AMV (na jego bazie powstał Rosomak), zobowiązała się do udostępnienia nam kilku swoich "rynków ekskluzywnych". Jednym z nich jest Malezja (pozostałe też mieszczą się w tym rejonie świata). Dlatego już cztery lata temu Rosomak był przez trzy miesiące testowany w tym kraju.
- Nasz wóz wypadł najlepiej spośród wszystkich uczestniczących w tych testach pojazdów, a ich zaliczenie było przepustką do udziału w dalszej części negocjacji - przekonuje Michał Rumin, rzecznik siemianowickich zakładów.

Podczas rozpoczynających się 19 kwietnia targów w Kuala Lumpur WZM chce potwierdzić renomę swojego wozu. Jutro do stolicy Malezji zostanie przetransportowana wojskowym samolotem jedna bojowa wersja Rosomaka. Pojazd prezentacyjny będzie się nieco różnił od wozu, z którego korzystają polscy żołnierze w Afganistanie: wyposażono go w klimatyzację i śrubę umożliwiającą pływanie. Tym transporterem będą jeździć podczas targów malezyjscy wojskowi i politycy.

W grę wchodzi sprzedaż kilkuset pojazdów wraz częściami zamiennymi i serwisem, ale dokładna wartość zamówienia i liczba transporterów, które chcą kupić Malezyjczycy, jest na razie utrzymywana w tajemnicy. Mimo to już teraz wiadomo, że ewentualna wygrana w walce o kontrakt oznaczałoby bezpieczeństwo nie tylko dla samych zakładów z Siemianowic, ale też dla sporej części polskiej zbrojeniówki. Podzespoły do transportera wytwarza bowiem ponad 150 polskich firm.

Czy uda się jednak przebić konkurencję? Wśród potencjalnych rywali Rosomaka wymienia się austriackiego Pandura, szwajcarską Piranię i turecki transporter PARS. Pierwsze dwie maszyny są od lat na wyposażeniu wielu armii świata, atutem Turków są świetne kontakty w Malezji. W Siemianowicach nie mają jednak wątpliwości, kto jest najlepszy.

- Nasz wóz to najnowszy model z przełomu XX i XXI wieku, a nie zmodernizowana konstrukcja z lat 70. czy 80. Na naszą korzyść przemawia też doświadczenie wyniesione z Afganistanu. Rosomak uważany jest za najlepszy transporter ze wszystkich uczestniczących. Konkurencja takiej próby nie przeszła - argumentuje Michał Rumin.

Eksperci przyznają, że analiza parametrów technicznych przemawia na korzyść Rosomaka. Ale ostrzegają, że to może nie wystarczyć.

- Brakuje nam politycznego wsparcia, na jakie może liczyć chociażby turecki producent. Turcy są silnie osadzeni na rynku malezyjskim, kilka lat temu dostarczyli sporo wozów dla malezyjskiej armii i niewykluczone, że korzystając z rządowego lobbingu zaproponują jakąś dodatkową umowę offsetową - komentuje jeden z ekspertów.
Tymczasem o działaniach lobbingowych ze strony naszego rządu na racie nic nie wiadomo. A przykładów świadczących o tym, że przetargi nie zawsze wygrywają maszyny o najlepszych parametrach bojowych, nie trzeba daleko szukać. Kilka lat temu w Czechach na testach najlepiej wypadła oryginalna Patria, a kupiono Pandura.
Czyżby zatem miała powtórzyć się historia z niedoszłym kontraktem peruwiańskim, o którym marzyli pracownicy Bumaru Łabędy? Z kolei w grudniu 2009 r. minister obrony Peru oświadczył, że jego armię w nowe czołgi wyposażą najprawdopodobniej Chińczycy, chociaż rywalizujący z chińskim sprzętem polski PT91 Twardy z Bumaru Łabędy zebrał świetne opinie wśród oceniających go peruwiańskich wojskowych. Po tamtym zimnym prysznicu przedstawiciele gliwickiej fabryki bardzo ostrożnie wypowiadają się o szansach swej broni na zagranicznych rynkach. , że aktualnie prowadzą negocjacje z indyjską armią, która przymierza się do zakupu około dwustu wozów zabezpieczenia technicznego.

- My też pojedziemy na targi do Kuala Lumpur, choć nie zabierzemy ze sobą sprzętu. To bardzo drogo kosztuje, a nie ma takiej potrzeby. Nasze produkty są na tamtejszych rynkach bardzo dobrze znane - mówi Ewa Kubisiewicz-Boba, rzeczniczka Bumaru Łabędy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!