Od dwóch lat karetka na dwóch kółkach niestety nie wyjeżdża na drogi, bo nikt za jej utrzymanie nie chce płacić. Sfrustrowani są rybniczanie, którzy w czasie prawie rocznej zbiórki publicznej wyłożyli na ten cel około 130 tysięcy złotych. Sfrustrowani są także bracia kurkowi, bo ich prezent dla szpitala okazał się bardzo kłopotliwy. A ani dyrekcja szpitala, ani Narodowy Fundusz Zdrowia nie chcieli wziąć na siebie kosztów utrzymania motocykla. Teraz jest szansa na rozwiązanie tej patowej sytuacji.
- Nie ma szans na zakontraktowanie tej karetki w Narodowym Funduszu Zdrowia. W związku z tym usiedliśmy razem z Bractwem Kurkowym do stołu, żeby spróbować wypracować jakieś sensowne rozwiązanie, bo obu stronom zależy przecież na tym, by ten motocykl jeździł, a nie stał pod plandeką. Wspólnie postanowiliśmy, że będzie kontynuowana zbiórka publiczna - mówi Grzegorz Chłodek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu nr 3 w Rybniku.
Obie strony - dyrekcja lecznicy oraz Bractwo Kurkowe - liczą, że rybniczanie, którzy już raz wykazali się wielką hojnością, tym razem także nie zawiodą.
- W grę wchodzi na przykład stworzenie możliwości przekazania na utrzymanie karetki pieniędzy z tytułu jednego procenta podatku albo dobrowolne wpłaty na konto - mówi dyrektor Chłodek. - Szacujemy, że utrzymanie takiej karetki przez jeden sezon to wydatek rzędu około 30-35 tysięcy złotych. Mając te pieniądze moglibyśmy ustalić bez problemu, kto na nim jeździ, podpisać umowy z ratownikami. A to przecież świetny środek do transportu krwi, narządów, nie tylko do pomocy ofiarom wypadków - dodaje.
Kwota nie wydaje się być wygórowana, jednak dyrekcja szpitala nie jest w stanie wziąć jej na siebie. Powodem jest i tak już fatalna sytuacja finansowa lecznicy, która - jak przyznaje dyrektor Aniela Wlizło - nie ma płynności finansowej i miesięcznie przynosi milion złotych strat.
- Liczymy, że rybniczanie znów otworzą swoje serca. Tym bardziej że nie tylko poprosimy ich oraz lokalne firmy o udział w zbiórce. Równocześnie wspólnie z parlamentarzystami będziemy pracowali nad propozycjami takich zmian, by podobne motocykle mogły funkcjonować w systemie ratownictwa. Zależy nam na tym, by ten problem rozwiązać raz na zawsze - mówi Lech Gęborski z Bractwa Kurkowego.
5 tys. kilometrów
Bractwo Kurkowe z Rybnika zakupiło i przekazało szpitalowi w Rybniku motocykl ratunkowy w 2011 roku. Kosztował wówczas 130 tysięcy złotych. W ciągu pierwszych trzech miesięcy jego użytkowania ratownicy pokonali na nim ponad 5 tysięcy kilometrów. Sezon letni motocykl zakończył, mając na swoim koncie kilkaset wyjazdów. Rok później, kiedy w szpitalu rządził dyrektor Jerzy Kasprzak, zdecydowano, że motocykl w ogóle nie wyjedzie na rybnickie drogi. Podobnie jest w tym roku. Oby w przyszłym było inaczej.
Kto powinien wziąć na siebie koszty utrzymania motocykla? Piszcie
*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*Plaże nudystów na Śląsku i woj. śląskim: LISTA i ZDJĘCIA
*Wampiry z Gliwic miały kocie twarze ZOBACZ ZDJĘCIA i USTALENIA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?