Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoch musi gonić

Rafał Musioł
Po dwóch seriach mistrzostw świata w lotach lider polskiej kadry zajmuje piąte miejsce. Do trzeciego miejsca traci niespełna dwanaście punktów.

Aby zostać mistrzem świata w lotach narciarskich trzeba być najlepszym po czterech seriach skoków. W Harrachovie na półmetku prowadzi Niemiec Seve-rin Freund, Kamil Stoch jest piąty. Dokończenie rywalizacji powinno nastąpić w sobotę, ale prognozy pogody są co najmniej niepokojące - spodziewany jest porywisty wiatr. Trzecia seria planowo ma się rozpocząć o godzinie 16, a czwarta, finałowa, o 17.30. Transmisje w TVP 1 i w Eurosporcie, podobnie jak z niedzielnego konkursu drużynowego (godz. 14).

Na treningach i w kwalifikacjach na Czertaku dzielił i rządził Peter Prevc. W konkursie Słoweniec, który pogodził się już pewnie z faktem, że Kryształową Kulę zgarnie Stoch, był najlepszy także po pierwszym skoku. W drugim jednak zaliczył wpadkę i oddał prowadzenie Freundowi. A lider polskiej reprezentacji? Wykonał dwa podobne skoki, dobre, ale nie medalowe. W efekcie po pierwszej próbie był szósty, a w drugiej poprawił się o jedno miejsce, bo swoją próbę zepsuł Rosjanin Dmitrij Wasiliew.

- Zdecydowanie stać mnie na lepsze skoki i na tym muszę się skupić przed sobotą - podsumował pierwszy dzień Stoch.
Pozostali Polacy spisali się przyzwoicie, w komplecie przechodząc najpierw z kwalifikacji do konkursu, a w nim z pierwszej serii do finałowej trzydziestki. Szczególnie na plus wypada Maciej Kot, zamykający czołową dziesiątkę.

- W powietrzu było w porządku, ale straciłem trochę metrów na pozycji dojazdowej - przyznał Kot.

Generalnie zawody nie stały na wysokim poziomie, a czeska skocznia potwierdziła, że jest najtrudniejszym z mamutów. Wiatr, krótki próg i wysoki lot nad ziemią sprawiały sporo pro-blemów. Pomimo decyzji jury o zmianach wysokości belki startowej lotów powyżej 200 metrów było niewiele, podobnie zresztą jak kibiców. Frekwencję w Harrachovie uratowali oczywiście fani z Polski.

O dużym pechu może mówić Czech Antonin Hajek. Po oddaniu drugiego skoku zawodnik wylądował i dojeżdżał do strefy hamowania. Wtedy odpięła mu się narta, a zawodnik z impetem uderzył w bandę. Akcja ratunkowa trwała dość długo, ostatecznie skoczka zapakowano w tobogan, ale po przejechaniu kilku metrów sanitariusze musieli wziąć go do rąk, bo poza zeskokiem nie było śniegu, po którym mógłby się poruszać skuter na płozach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!