Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Ociosywanie śląskiego węgla

Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański arc.
Po wyczerpujących negocjacjach, czy wręcz politycznych zmaganiach z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego, rząd Ewy Kopacz zajął się sytuacją Kompanii Węglowej. Zrobił to w ostatnim możliwym momencie, gdyż finansowe położenie firmy skazuje ją w gruncie rzeczy na upadłość i likwidację.

To nie jest zarzut pod adresem pani premier, ale jednoznaczna uwaga, że przez ostatnie lata właściciel Kompanii, czyli państwo, nie zajmowało się należycie firmą, która zatrudnia obecnie 47 tys. pracowników. O kooperantach, niepracujących żonach i dzieciach już nie wspominam. To zdumiewająca sytuacja, że właściciel nie wykazuje przez lata należytej troski o mienie tak wielkiej wartości.

Co gorsza, podczas politycznych wizyt w regionie ówczesny premier Donald Tusk w sposób niefrasobliwy zapewniał, że nie będzie likwidacji kopalń ani wyraźnej redukcji zatrudnienia w branży. Dodawał też, że była ona źle zarządzana i naznaczona korupcją. Takie wypowiedzi kryją jednak głębszą treść. Premier zaskakująco oskarżał sam siebie, bo jako szef rządu miał nadzór właścicielski nad państwowymi przecież kopalniami. Czyli delegował do ich zarządzania polityków i menedżerów niekompetentnych, nieprzygotowanych do pełnienia roli w największej firmie węglowej w Europie. Sam doczekał się olśniewającego awansu, ale problem węgla pozostał i z każdym dniem się nasilał.

Taką, zupełnie nieciekawą schedę, otrzymała premier E. Kopacz. Jej determinacja sprawiła, że w krótkim czasie powstał dokument dotyczący programu naprawczego w odniesieniu do KW. W licznych mediach przeczytałem, że jest to program restrukturyzacji przemysłu węglowego. Nic bardziej błędnego. Projekt restrukturyzacji odnosić się musi do planów wieloletnich, uwzględniać całą branżę, największe jej firmy i pracowników. Odwoływać się także do światowej czy - jak dziś się mówi - globalnej konkurencji na rynku surow-ców pochodzących z kopalń odkrywkowych i głębinowych.

Tymczasem mamy do czynienia z doraźnymi działaniami, zmierzającymi do minimalnej choćby rentowności kolosa na glinianych nogach, jakim jest Kompania. A cały dokument powstały w okresie przedwyborczym, co nie jest bez znaczenia, dotyczy dwóch zaledwie lat. Wykorzystano w nim znane już z Górniczego Pakietu Socjalnego, przygotowane przez premiera Jerzego Buzka: jednorazowe odprawy bezwarunkowe, urlopy górnicze i naturalne odejścia z branży na emeryturę. Elementem postępowania jest również fizyczna likwidacja czterech kopalń.

Problem w tym, że - wbrew rządowym zapowiedziom - w powstaniu tego szybko, by nie powiedzieć pośpiesznie przygotowanego dokumentu, nie uczestniczyli sami zainteresowani, a dokładniej - ich przedstawiciele, czyli działacze mnogich w górnictwie związków zawodowych. O prezydentach, burmistrzach i wójtach gmin górniczych litościwie już nie wspomnę. Pomijając tę absencję, niezgodną z duchem dialogu społecznego, trzeba jednoznacznie podkreślić wadliwą politykę informacyjną rządu.
Naganne jest bowiem komunikowanie decyzji w tak ważnych sprawach poprzez media, a nie w wyniku trudnych i żmu-dnych rozmów. O paradoksie, odbywały się one już w nobli-wych murach katowickiego Urzędu Wojewódzkiego. W tych burzliwych rozmowach najważniejsze były losy kilku tysięcy pracowników branży węglowej, którzy bezpośrednio odczuć mogą działania naprawcze rządu. Towarzyszą im lęk związany z zatrudnieniem i egzystencją rodzin.

Dla polityków spoza regionu, komentatorów i dziennikarzy oferta rządowa jest nader szczodra, nieznana w innych grupach zawodowych. Podkreślał to m.in. red. Jacek Żakowski w rozmowie z byłym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim. Ta retoryka od lat jest po-wszechnie znana. Pracownicy dawnych pegeerów, łódzkie czy częstochowskie włókniarki i przedstawiciele innych branż często wyrażają poczucie niezawinionego upośledzenia w porównaniu z losem górników. Stawiają proste pytania: dlaczego ci ostatni są hojnie odprawiani, a pozostali o takich odprawach mogą tylko pomarzyć?

To ważne kwestie, które rzutują na dwuznaczne postrzeganie regionu i jego mieszkańców. Z jednej bowiem strony Polacy cenią zawód górnika, z drugiej zaś - dostrzegają niezwyczajne jego uprzywilejowanie w postaci premii barbórkowych, trzynastek, czternastek, dopłat żywnościowych czy ograniczanych teraz deputatów węglowych. Wiem, wiem, związkowcy powiedzą, że to składniki normalnego wynagrodzenia, ale jedno jest pewne. Branża wymaga radykalnych, a przy tym dobrze przygotowanych reform.

Wiadomo, że nie jest możliwe utrzymanie stanu jej posiadania oraz bezkarne powiększanie miliardowego deficytu, czyli uprawianie księżycowej ekonomii. W trudnej sytuacji jest nie tylko KW, ale również Katowicki Holding Węglowy czy nawet Jastrzębska Spółka Węglowa. A to oznacza alert w całym niemal województwie śląskim, nie tylko w rodzinach związanych z górnictwem.

Nie znam regionu Europy i świata, w którym reformy tej branży byłyby bezbolesne. Niektórzy w tym kontekście zestawiają premier Kopacz z Margaret Thatcher. To złe porównanie. Żelazna Dama spowodowała bowiem zamknięcie 165 kopalń i redukcję zatrudnienia w branży o 250 tys. etatów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty