Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Załęska lekcja, czyli jak traktować imigrantów

Marek S. Szczepański
Marek Szczepański
Marek Szczepański
Przed ośmioma laty w katowickiej dzielnicy Załęże pojawiło się blisko trzystu Czeczenów, w tym niemal setka dzieci. Ulokowano ich wszystkich w dawnym hotelu robotniczym, nie pytając o zgodę miejskich władz samorządowych. Urząd do spraw Cudzoziemców - ustami ówczesnej rzeczniczki prasowej - tłumaczył tę arbitralną decyzję prosto i z przekonaniem.

Zgodnie z prawem, Urząd nie był zobowiązany do tego rodzaju pytań ani nawet konsultacji, a jego pracownicy z góry założyli - zapewne słusznie - że decyzja zostanie źle przyjęta i krytycznie oceniona nie tylko przez władze miasta. Dawny wulchaus usytuowany jest bowiem w zdegradowanej urbanistycznie i społecznie części Katowic, a zasiedlając go uciekinierami z Czeczenii, stworzono podręcznikowe getto.

Nic zatem dziwnego, że ten nieprzemyślany pod każdym względem eksperyment zakończył się porażką. Doszło do konfliktów ze społecznością lokalną i w końcu niechcianych przybyszów wywieziono do innych miejsc w kraju.

Tak rażące niepowodzenie winno być jednak podstawą do szerszej refleksji nad jego przyczynami. Przede wszystkim Polska jest krajem jednonarodowym, a wyniki dwóch ostatnich spisów powszechnych nie pozostawiają żadnych złudzeń w tym zakresie. Z każdej setki rodaków jedynie dwóch deklaruje niepolską opcję narodową i etniczną.

Kontakt z nosicielami innych kultur, zwyczajów i obyczajów jest więc ograniczony, choć stale się poszerza, a podróże zagraniczne odgrywają tutaj rolę trudną do przecenienia. Na miejscu jednak obcy budzi lęki i obawy, zwła-szcza jeśli przybywa z kraju, w którym dominującą lub wyłączną religią jest islam.

Narasta niepokojące socjologów skojarzenie muzułmanina z terrorystą, a ten typ asocjacji staje się powszechny we wszystkich niemal krajach Europy, w tym również w Polsce. Brak dostatecznej wiedzy o ludziach innych narodowo i etnicznie sprzyja powstawaniu uprzedzeń, krzywdzących stereotypów czy ksenofobicznych mitów.

Jak szybko się one utrwalają i jak są groźne, świadczy nie tylko wielka - kontynentalna - debata o uchodźcach i imigrantach, ale sukces polityczny ugrupowań, które jawnie proponują odsyłać przybyszów tam, skąd przyjechali, stawiać graniczne mury, zasieki i płoty.

Przy okazji tej wielkiej i ponadnarodowej dyskusji, Polska, Słowacja i Węgry stawiane są jako przykład państw niechętnych do przyjmowania ludzi z wielkiego exodu-su. To powierzchowne i krzy-wdzące opinie. Wystarczy tylko przyjrzeć się strukturze narodowej i etnicznej naszego południowego sąsiada, aby zrozumieć, że pięciomilionową Słowację zamieszkuje około 400 tysięcy Romów.

W zgodnej opinii słowackich socjologów, państwo nie poradziło sobie ze społecznym włączeniem tej mniejszości, a skalę porażki ilustrują wizyty w romskich gettach, choćby w Koszycach (osiedle Lunik IX), Nitrze (Orechov dvor) czy dziesiątkach innych miejsc. Bezrobocie jest w nich stuprocentowe, skala patologii trudno wyobrażalna, a społeczna beznadzieja pełna.
Czy w takiej sytuacji możemy przyjmować imigrantów i uchodźców - pytają Słowacy. Ostatnio jednak władze kraju zadeklarowały przyjęcie 150 rodzin, pod dwoma wszakże warunkami: muszą pochodzić z Syrii i deklarować związki z chrześcijaństwem.

W przypadku Polski warto przypomnieć, że przez nasz kraj przewinęło się w ostatnim ćwierćwieczu blisko 90 tysięcy Czeczenów, którzy w większości pożeglowali do krajów bogatszych i socjalnie hojniejszych. W samej tylko Warszawie ułożyło sobie życie ponad trzydzieści tysięcy Wietnamczyków, tworząc zamkniętą społeczność, rządzącą się swoimi prawami i izolowaną.

W minionym roku RP wydała grubo ponad trzydzieści tysięcy pozwoleń na pobyt czasowy i stały Ukraińcom, a liczba ta lawinowo rośnie. Przytaczam te podstawowe informacje nie dlatego, aby usprawiedliwiać zdystansowaną politykę kraju wobec uchodźców, ale po to, aby jej kontekst społeczny był pełny.

Polska winna uczestniczyć w rozwiązywaniu tego problemu Unii w stopniu odpowiednim do jej możliwości finansowych, organizacyjnych i infrastrukturalnych. Uczyć się także może na błędach innych krajów, w tym również największych i najbogatszych, takich jak choćby Republika Federalna Niemiec.

Już wiadomo, że wielkodusznemu zaproszeniu Angeli Merkel, adresowanemu do uchodźców, nie towarzyszył odpowiedni plan przyjęć, w tym również finansowy. W wielu miastach pojawiły się miasteczka kontenerowe, a dotychczasowe domy azylanckie pękają w szwach. Ofiarność niemieckich obywateli budzi najwyższy szacunek, choć w niektórych przypadkach - mam wrażenie - że to tylko show przygotowany na potrzeby mediów.

W kraju obowiązuje polityczna poprawność, a próba krytycznej oceny działań rządu spotkać się może z podejrzeniem o ksenofobię. Niemcy obawiają się nie tylko o pomyślny dialog między nimi a przybyszami, na razie utrudniony z powodu bariery językowej, ale również o stan finansów państwa. Czy obok podatku zjednoczeniowego, związanego z nieistniejącą już Niemiecką Republiką Demokratyczną, nie pojawi się nowa danina tym razem skierowana dla uchodźców - pytają.

Willkomenskultur, kultura powitania imigrantów, to piękny termin, ale teraz szczególnej wagi nabiera europejska solidarność i unijna odpowiedzialność za ponadmilionową rzeszę tułaczy - dodają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!