Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Wojna i fandzolenie

Marek Szołtysek
Fandzole - pomagają nie zwariować od wojny i polityki
Fandzole - pomagają nie zwariować od wojny i polityki archiwum prywatne
Na fasolę mówi się po śląsku - fazole, fanzole albo fandzole. To, podobnie jak groch, roślina strąkowa i po zjedzeniu u większości "jedzoków" tworzą się w żołądku niechciane gazy. Stąd powiedzenie: Po grochu smoli się po trochu, zaś po fandzolach się fandzoli.

WIĘCEJ FELIETONÓW MARKA SZOŁTYSKA NA DZIENNIKZACHODNI.PL [CZYTAJ]

To znana już z literatury starożytnej przypadłość. Przykładowo cesarz Klaudiusz często "puszczał wiatry". Śląska godka określa to zjawisko dosadniej, jako: pierdzenie albo drzistanie. Skupmy się jednak na fandzoleniu. To wieloznaczne słowo, bo fandzolić znaczy też - gadać głupoty. I tak oto przeszliśmy od fasoli do polityki. Bo polityk fandzoli bardziej niż zjadacz fasoli. Dostrzega się to nie tylko współcześnie, ale też wrażenie takie odnosili nasi przodkowie. A że listopad to miesiąc, który kojarzy mi się z łuskaniem fasoli i z końcem pierwszej wojny światowej w 1918 roku, to jest okazja do powiedzenia o politycznym fandzoleniu w kontekście tej wojny. Doskonale to wojenne fandzolenie polityków demaskuje niemiecki weteran tej wojny - Erich Maria Remarque w książce - "Na Zachodzie bez zmian". Ośmiesza tam polityczne mówienie typu - "Niemcy wypowiedziały wojnę Francji". To głupota - twierdzi - bo czyżby to miało znaczyć, że góra z Niemiec wypowiedziała wojnę górze z Francji, albo niemieckie jezioro zaatakowało francuskie jezioro? Nie - pisze Remarque - to tylko wyrachowani politycy tak mówią, ale w rzeczywistości to oni wypowiedzieli wojnę innym ludziom dla własnych korzyści. Tak jest też dzisiaj. Politycy mają swoje plany dojścia do władzy. Nieważne, czy z lewej, prawej czy ze środka. Oni muszą tak fandzolić, żeby namawiać do realizacji swoich planów. A my musimy z tym fandzoleniem żyć. Ale i tak się mamy lepiej niż pokolenie czasów wojny. Bo my tylko musimy płacić na to podatki, a oni maszerowali i cierpieli na frontach tej wojny. Jak wspomniany Remarque i dwóch moich dziadków - Paweł i Franciszek oraz pradziadek Alojz. A znoszenie wojennego stresu na froncie było o wiele trudniejsze niż denerwowanie się dzisiejszym fandzoleniem. A jeden taki sposób likwidowania stresu na wojnie, związany też z fandzolami i fandzoleniem, opisał Remarque. Otóż kilku żołnierzy podczas przerwy w walkach załatwiło sobie w polowej kuchni pełne wiadro zupy fasolowej. I to odstresowanie polegało na tym, że w słoneczny dzień siedzieli na dworze, jedli fandzolowo zupa, grali w karty i fandzolili. Moi dziadkowie już nie żyją, ale pamiętam, jak w listopadowe dni siadali koło pieca i łuskali fandzole, a potem z apetytem zajadali fasolowe zupy, zwłaszcza z fioletowych fasoli. Ja po nich też odziedziczyłem tę skłonność. W zeszłym tygodniu byłem nawet na targu i kupiłem spory zapas kolorowej fandzoli. Kosztuje od 10 do 14 złotych za kilogram, ale jednorazowo na zupę wystarczy pół kilograma.

[email protected]

CZYTAJ OPINIE, FELIETONY, KOMENTARZE I WYWIADY NA DZIENNIKZACHODNI.PL [WEJDŹ]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!