Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpiegowska afera w szpitalnym biurowcu

Justyna Przybytek
Dyrektor Grzegorz Nowak o nocnej wizycie nieproszonych gości powiadomił policję
Dyrektor Grzegorz Nowak o nocnej wizycie nieproszonych gości powiadomił policję fot. arkadiusz gola
Trwa czarna seria w świętochłowickim szpitalu powiatowym. Lecznica nie tylko jest targana konfliktami, ale również... padła ofiarą złodziei. Jeszcze kilka dni temu przewodnicząca rady miasta twierdziła, że komuś bardzo zależy, by ten szpital upadł. Czyżby miała rację? Wczoraj w nocy z lecznicy zniknęły dokumenty przechowywane w budynku administracji.

Sprawa rysuje się barwnie. Włamanie nie było tak naprawdę włamaniem, bo śladów wtargnięcia do budynku brak. Kamery w obiekcie i przed nim są, ale niesprawne. Nie wiadomo, od kiedy nie działają. Z kolei system alarmowy, który po skontrolowaniu okazał się sprawny, w nocy nie zadziałał. Drzwi do budynku otwierane są po wbiciu kodu cyfrowego, ale nie wiadomo, kto go zna. Na pewno nie nowy dyrektor lecznicy, Grzegorz Nowak. Komputery uruchamiają się po wprowadzeniu hasła. Jakiego? Dyrektor Nowak nie wie. Generalnie dyrekcja bagatelizuje nocną kradzież, a policja nabrała wody w usta.

O tym, że w budynku administracyjnym szpitala ktoś mógł w nocy buszować, dyrektora powiadomili pracownicy. Rano, po włączeniu komputerów, zwrócili uwagę, że dyski w trzech z nich są skanowane. - To, ich zdaniem, mogło sugerować, że maszyny zostały w nieprawidłowy sposób wyłączone - mówi dyrektor Grzegorz Nowak. Kolejny ślad po włamywaczach to plik dokumentów pozostawionych w holu na biurku recepcjonistki. - To wyglądało tak, jakby ktoś został spłoszony i w pośpiechu je zostawił - relacjonuje dyrektor.

- Prowadzimy czynności wyjaśniające. Więcej informacji będziemy mogli podać dopiero jutro - tyle miała do powiedzenia wczoraj Iwona Gruca ze świętochłowickiej komendy. Co zniknęło ze szpitala powiatowego? Do końca jeszcze nie wiadomo.

- Nie ma kopii dokumentów i umów. Zaginął nam jeden pendrive, a drugi został wyczyszczony - wylicza Grzegorz Nowak. Z budynku nie skradziono żadnego sprzętu.

Czy na dyskach mogły znajdować się ważne dokumenty? Dyrektor przypuszcza, że nie. Jednak zaznacza, że nośniki pamięci były używane do przekazywania danych między komputerami, gdyż szpital nie posiada wewnętrznej sieci, więc jakieś istotne treści mogły na nich pozostać. Nie wiadomo także, czy zniknęły dokumenty z licznych szaf w budynku. Tego wczoraj nie sprawdzono.

- Z dysków zostały usunięte informacje ważne tylko ze względu na ochronę danych osobowych, dotyczące pracowników zakładu. Nie ma wśród nich takich, które mogłyby utrudniać pracę szpitala - tłumaczy dyrektor. Nieoficjalnie wiadomo, że utracone zostały dane osobowe lekarzy.

Nowak twierdzi, że nikogo nie podejrzewa. Szczegółów śledztwa nie zdradza także policja. Wczoraj funkcjonariusze przesłuchiwali pracowników szpitala, którzy jako ostatni opuścili zakład. Dyrektor ocenia, że wychodzili około godziny 1. w nocy. Wcześniej pracowali nad ofertami, które dziś miały być składane do Narodowego Funduszu Zdrowia. Dyrektor obawia się właśnie tego, że kogoś interesowały oferty kontraktowe.

- Sprawdzałem, czy do wersji elektronicznej nie wdarły się jakieś chochliki, ale okazało się, że wszystko jest w porządku - mówi. Jaki był zatem cel włamania? - Komuś z zewnątrz, albo ze szpitala zależy chyba na tym, żeby o lecznicy było głośno - ocenia Nowak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!