Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twaróg o wystawie w Muzeum Śląskim: Walka i praca, Śląsk lekko wydumany

Marek Twaróg
Marek Twaróg
Marek Twaróg arc.
To niestety nie jest mój Śląsk. Z dystansu o ekspozycji w nowym Muzeum Śląskim

Gdybym miał ten swój Śląsk opisać, to zacząłbym od zielonkawego pociągu piętrowego produkcji Waggonbau Goerlitz, tłustego od smaru i lepkiego od brudu, który zatrzymuje się w polu na stacji Turza Śląska. Ledwo wyjechał z Rybnika właściwie, na chwilę stanął w Wodzisławiu i teraz ta Turza.

Pusta ulica, cisza, jeśli nie liczyć wściekle szczekających psów. Wieś, wieś i wieś, z całym pięknem i całą melancholią wsi. I tylko ze wzgórza widok na elektrownię Detmarovice, czeską myśl techniczną i czeski wkład w rozwój RWPG, lecz dla Turzy niczym zagrożenie dla sielskości, lub też - jak chcieli niektórzy - niczym obietnica dobrobytu, którą niesie robotnicza wielkomiejskość. Gdybym miał ten mój Śląsk opisać, byłby to jednak przede wszystkim rodzinny Rybnik sprzed 35 lat, kolorowe miasto rozświetlone słońcem, z miękkim od upału asfaltem pod osiedlowym sklepem, jedynymi lodami Carpigiani i żużlem, na którym Pyszny wyprzedzał Jarmułę i Waloszka.

I byłyby to też Katowice lat osiemdziesiątych, dekady smuty i beznadziei, trochę takiej, jaką widział Ewald Gawlik na swoim tajemniczym obrazie ze Spodkiem w tle. Z tym pogwizdywaniem tramwajów, komunikatami o zmianie trasy "szóstki", "cześć, cześć", które wymieniali dziennikarze na trotuarze między Domem Prasy a Rynkiem 13, gdzie był "Wieczór" i CAF, oraz syreną straży pożarnej mknącej pod Zenitem. Gdybym miał spojrzeć wstecz i zobaczyć ten mój Śląsk w całej krasie, pewnie dostrzegłbym też niemieckie zdania w ustach babci, używane, gdy nie chciała, by dzieci rozumiały, o czym mówią dorośli. I te wszystkie "nakopia ci do rzici", "idymy na rabsa na papiyrówy" i "nasuj mi tukej Bebiko" - czyli wszystkie chłopięce rozrywki ery przedkomputerowej, tak pięknie nazywane i relacjonowane po śląsku.

Każdy przychodzi tu z własnymi losami" - Alicja Knast, dyrektorka Muzeum Śląskiego, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że to jej proste zdanie zainspiruje niemal wszystkich recenzentów wystawy stałej o Górnym Śląsku. Od publicystów, przez byłych dyrektorów MŚ, po historyków. Ich "własne losy", z perspektywy których oceniają wystawę, to często historia ich karier zawodowych i wiedzy o muzealnictwie, zainteresowań badawczych, wrażliwości historycznej albo fobii politycznych.

Niekiedy też: ansów osobistych. Tak czy owak, cenne to prace. Znowu po myśli Knast, która - niczym współczesny Cyceron - dostarcza nam kolejnej dobrej myśli i widzi Muzeum Śląskie jako "miejsce spotkań". Rozumiem, że też miejsce spotkań różnych poglądów i idei.
A gdyby tak spojrzeć na wystawę bez międlenia kwestii pierwotnego scenariusza? I zobaczyć ją oczami Ślązaka, który trochę jak w lustrze chce spojrzeć na siebie i skonfrontować swoje widzenie hajmatu z obrazem, jaki namalowano na ponad tysiącu metrów kwadratowych?

Gdzie ta śląska wieś, którą w mojej pamięci symbolizuje Turza ze swym cudownym obrazem w sanktuarium i kopcącymi Detmarovicami w oddali? Nigdzie. Pardon - są jakieś brony, gdzieś czytam o wiejskości naszych ziem przed industrializacją, lecz nie odnajduję tutaj szumu topól i szczekających psów w drodze ze stacji kolejowej - właściwie do dzisiaj jedynych dźwięków w ciszy podwodzisławskiej wsi. Idę za to do fabryk, hut i kopalń, zostawiam w tyle Śląsk, jaki znam. Bo tu nie ma miejsca na Śląsk rustique, tu jest wielki przemysł i aglomeracja śląska, tu nie ma miejsca na pola Rybnika, Wodzisławia i Mikołowa, Raciborza, Gliwic i Lublińca. Śląsk wiejski - myślę tutaj o perspektywie historycznej - nie stoi w opozycji do industrializacji. Prawdopodobnie lubimy myśleć o sobie wyłącznie w kategoriach wielkomiejskości, jednak od zawsze te dwa światy się przenikały. Niech symbolem będzie znowu obrazek Gawlika - czy obok mknącego Balkanu nie stała aby jakaś ciga? Czy kształtowaniu proletariackiej duszy nie towarzyszyła tęsknota za spokojem wieśniaczego życia?

Gdy dziś spotykam parę kroków od domu Andrzeja Wyglendę, wciąż świetnie się trzymającego, to mam poczucie kibicow-skiej dumy. Śląskiej dumy. Że to właśnie tutaj był on, był Woryna, byli Tkoczowie, że był Szczakiel, że to tutaj bramki strzelał Cieślik, że byli Pohl i Lubański. I że kiedyś Hubert Kostka podał mi rękę. I jeszcze Gruth albo Szmidt, albo Kukuczka. Ale wystawa skoncentrowana na polityce - taki już pewnie los tego typu wystaw - nie pokazuje tego śląskiego bogactwa, tej pasji i szaleństwa, pielęgnowanego na stadionach i w halach przez lata (i dzisiaj). Rybnicki prowincjusz może minąć na spacerze Wyglendę, może też przy odrobinie szczęścia Makowicza, może Palecznego, a nawet Grychtołównę, mógł też kiedyś Góreckiego.

To oczywiście symbol. Symbol mojego Śląska, który widzę także przez pryzmat wielkiej sztuki, która raz z przypadku, a raz świadomie wyrosła właśnie na naszej ziemi. Słyszę "Sen o Wiktorii" Dżemu pod koniec muzealnej ekspozycji - chwała Bogu - ale ci, którzy cokolwiek znają się na rzeczy, przyznają: oto właśnie symbol nicości. Nie usłyszałem ryku stu tysięcy ludzi na Stadionie Śląskim, nie usłyszałem "Błękitnej Rapsodii" Gershwina w wykonaniu Makowicza, nie usłyszałem też Kyksa. A reprodukcja plakatów śląskich klubów na sztucznej macie słomkowej to mało.
Być może nie jest to jakoś specjalnie znany fakt (może zresztą jest to założenie fałszywe), ale dzisiaj jedną z diagnozowanych powszechnie przewag konkurencyjnych Śląska jest nauka, znaczy: uczelnie i środowisko akademickie. Podchodzę do tego ostrożnie, lecz chylę czoła czy to przed dokonaniami lekarzy, czy prawników, którzy na UŚ ostro walczą o pozycję w Polsce. Bo od zawsze tak widziałem mój Śląsk, nawet jeśli dziś zdaję sobie sprawę, że kiedyś było to mniej uzasadnione.

Industrializacja - jako idea przewodnia w ekspozycji - nie pozwala na odpowiednie zaakcentowanie istotności naszego środowiska naukowego. Śląsk na tej wystawie nie ma salonu, nie ma debat, nie ma towarzystwa, nie błyszczą nobliści, arystokracja rozumu skończyła się na Donnersmarckach. A potem hop, hop i nagle z Ziętkiem i Gierkiem pod rękę jestem w epoce triumfu hotelu robotniczego. Przy tej okazji - piszę to nieśmiało, lecz wynika to wprost z tej mojej subiektywnej perspektywy: czy media na Śląsku nie pełniły żadnej kulturotwórczej roli, która zasługiwałaby na miejsce w Muzeum Śląskim? Rozumiem niewygody ideowe tu i tam, wybaczam wielkodusznie prasę powojenną (choć to duży błąd), ale historia radiofonii śląskiej na pewno mogła dosłownie zabrzmieć głośniej.

Tak jak głośniej zabrzmieć mógłby mocny śląski język. Proszę bardzo - jeśli wola - niech będzie nazywany gwarą albo etnolektem, ale czy naprawdę godkę - tak ważny fundament kulturowy Śląska - powinienem usłyszeć dopiero w kącie dla dzieci?

Wszyscy zatem przychodzimy na tę wystawę z własną historią, a moją historię odnalazłem tylko w niedużej części. Kwestie ersatzów, braku prawdziwych eksponatów, zbyt tanich rozwiązań estetycznych, być może błędów w sztuce wystawienniczej - zostawiam ekspertom, już wszyscy święci zdążyli coś dodać w tej sprawie. Jeśli coś jest na wystawie, a ja tego po prostu nie dostrzegłem - winę zrzucę na chaos ekspozycji. Niestety - pytania "gdzie teraz?", "dobrze idę?", "mogę tu przejść?" słychać częściej niż "jaka jest Twoja historia?"

Oczywiście - warto pójść. Cały obiekt, inne wystawy, otoczenie - to prawdziwa śląska duma.

***

Śląsk przyszłości.

Czym dla mnie jest Śląsk? Jak to miejsce powinno wyglądać? Czy zmierza w dobrym kierunku? Czego życzysz temu regionowi? Podobno wystawa miała kończyć się próbą zaangażowania zwiedzających w odpowiedzi na te pytania. Jestem pewien, że byłby to świetny akcent na koniec, zwłaszcza goście spoza Śląska chętnie weszliby w interakcję. Lecz tego nie ma. Śląsk na tej wystawie (przypomnijmy: w tytule stoi "na przestrzeni dziejów") kończy się na 1989 roku. Tego kompletnie nie rozumiem, ta perspektywa fałszuje obraz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!