Recenzowanie Kościoła ma w sobie jakiś schizofreniczny pierwiastek. Z jednej strony, co się czepiacie - mówią - kim jesteście, maluczcy, by krytykować, pokora to święta cnota. Z drugiej strony, to nasz Kościół, angażujcie się - apelują - bez was Kościół nie będzie Kościołem i prawdziwą eklezją. Angażowanie się, w tym angażowanie publicystyczne, to stąpanie po cienkim lodzie, bo księża też ludzie - lubią słuchać rzeczy miłych.
Jest oczywiście kilka klasycznych argumentów, które słyszę, gdy tylko zajmę się (ostatnio już coraz rzadziej) sprawami Kościoła - mojego Kościoła w końcu. To, żem niegodzien i tak dalej, to jasne, to stały argument, już nie irytuje. Irytuje za to traktowanie krytyk jak ataków na wiarę. Co stoi w jaskrawej sprzeczności z apelem o angażowanie się we wspólnotę. Doprawdy, ktoś wie, jak angażować się, nie dyskutując i nie przedstawiając własnego zdania?
Wstęp ten czynię, licząc na to, że etap wyrzutów osobistych pominiemy. I teraz spróbujmy zastanowić się, co dzieje się ze śląską religijnością, a właściwie polską religijnością.
Z najnowszego badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że liczba wiernych chodzących na msze w roku 2015 (opublikowane właśnie badanie to wyniki z 2015 roku) ustabilizowała się na poziomie mniej więcej 40 procent. Gdy jednak spojrzymy na dłuższy okres, jest jasne, że odsetek ten spada - jeszcze w 2000 roku wynosił 47,5 proc.
Czy to efekt politycznego uwikłania niektórych hierarchów? Nikt nie odmawia księżom możliwości udziału w życiu społecznym, jest to nawet pożądane, ale rząd tańczący i śpiewający na jubileuszu Radia Maryja to problem o wiele poważniejszy dla Kościoła właśnie, niż dla polityków, po których (niezależnie od opcji) nie spodziewamy się już niczego dobrego.
A może to efekt zjawiska, o którym wspomina dziś dr Andrzej Górny, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego: że oddalanie się od Kościoła nie musi oznaczać oddalania od duchowości, może być wręcz powodowane poszukiwaniem lepszego kontaktu z Bogiem.
A może winne jest to niemrawe polskie podążanie za zwyczajnością papieża Franciszka? Oficjalne trwanie przy nim, ale właściwie codzienne zdziwienie, że to, co robi, nie przystoi.
A może to po prostu cywilizacyjny problem - Kościół nie nadąża, bo nie może, za biegnącym, rozkrzyczanym światem. Ten argument jest niezwykle żywy w dyskusjach i może powtarzałbym go, gdyby nie rzesze ludzi szukających weekendowego wyciszenia właśnie w murach klasztorów. Czy oni nie poszukują ciszy Kościoła właśnie, a jednocześnie ucieczki przed jazgotem?
By refleksję tę jeszcze pogłębić, zwróćmy uwagę na fragment, gdzie dr Górny mówi o rosnącej grupie wiernych, którzy chcą powrotu do tradycji przedsoborowej, usztywnienia stanowiska, powrotu do źródeł, fundamentalizmu etycznego.
Sytuacja Kościoła lokalnego jest dziś arcyciekawa, a powinnością każdego członka tej wspólnoty jest zadawanie pytań i działanie raczej, a nie pokorne potakiwanie. Rozmowa z DZ (poniżej link) może zainspirować. Polecam.
Kościół jak supermarket. Co się dzieje z wiernymi, którzy odchodzą z Kościoła? Rośnie rola tzw. sekt
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?