Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tygrys na kolanach?

Marek S. Szczepański
W ciągu ostatnich dwudziestu lat świat, a w tym Europa i Polska, z życzliwą zazdrością obserwował Irlandię i jej niekwestionowane sukcesy rozwojowe. Komplementom nie było końca. Mówiono o celtyckim tygrysie, który winien być wzorem do naśladowania dla innych, o Zielonej Wyspie, która z zacofania przeniosła się raptownie do nowoczesności. I nagle kilkanaście miesięcy temu, po dramatycznym kryzysie w Islandii i Grecji, przyszła pora na Irlandię.

Szybki wzrost bezrobocia, radykalne obniżenie wydatków socjalnych, rozbudowa systemu podatkowego sprawiły, że tygrys znalazł się w pożałowania godnej sytuacji. Tak przynajmniej twierdzi grupa ekonomicznych ekspertów. Wystarczy wziąć do ręki irlandzkie gazety, aby się o tym przekonać. Dużo w nich widowiskowego pesymizmu, smuty i obywatelskiego przygnębienia. Bo oto w 2010 roku na wyspę przybyło rekordowo mało turystów, a ci są, jak wiadomo, istotnym źródłem dochodu.

Irlandczycy z pesymizmem spoglądają na swoje przyszłe dochody. O tym, iż rzeczy nie najlepiej się mają, świadczy też głęboko omawiany problem niedostatku wody pitnej w niektórych częściach stołecznego Dublina i miast satelitarnych. Wiadomo - kryzys gospodarczy obnaża wiele słabości niedostrzeganych w czasach prosperity i rozwoju.

Szczególne wrażenie, wpisane w ten kryzysowy pejzaż, sprawia wizytacja irlandzkich kościołów. Wszak Zielona Wyspa jeszcze niedawno była wymieniana - obok Hiszpanii, Włoch i Polski - jako ostoja katolicyzmu i jego ikona. Wiele kościołów świeci pustkami, w innych jedynymi wizytantami są spragnieni doznań turyści, a w jeszcze innych małe grupki wiernych modlą się o pomyślność kraju i własną. Szczególne wrażenie robią kościoły zamienione na restauracje, biura turystyczne czy instytucje użyteczności publicznej.

Frekwencyjna porażka katolicyzmu jest tutaj bardzo widoczna, a u jej podstaw leży bojaźń rodzimej hierarchii w potyczce ze skandalami obyczajowymi, niemoralnością niektórych biskupów i księży oraz ich poczuciem bezkarności. Nierozliczone do końca afery pedofilskie z całą pewnością zaszkodziły wizerunkowi instytucji i dramatycznemu spadkowi powołań kapłańskich.

Te trudne i przez nikogo niekwestionowane fakty warto zestawić z życiem codziennym utyskujących Irlandczyków. Oto okazuje się, że obywatele pogrążonego w kryzysie kraju zajęli absolutnie pierwsze miejsce, jeśli chodzi o wydatki bożonarodzeniowe, pozostawiając w tyle Szwajcarów, Brytyjczyków, Hiszpanów, Finów, o Polakach nie wspominając. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przejrzałem zestawienie sprzedaży nowych aut w Unii Europejskiej. Zielona Wyspa - proporcjonalnie do liczby ludności - zafundowała ich sobie najwięcej, nie dając szans Portugalczykom, Szwedom, Duńczykom, Holendrom.

Wrażenie robi poszukiwanie miejsca w porze kolacji w dobrych restauracjach i barach kultowego Temple Bar, czyli najbardziej radosnej, wesołej, nieco podpitej części Dublina. Biada optymiście, który w czasach kryzysu ma ochotę na irlandzkie rarytasy, takie choćby, jak opisane w przewodnikach placki ziemniaczane. Owszem, dostanie je na talerzu, ale po dwugodzinnym oczekiwaniu na stolik.

Ciżba jest tak wielka, że nawet najbardziej cierpliwi rezygnują z dopieszczenia kubeczków smakowych. W wielkiej naiwności sądzą, że ostentacyjna konsumpcja możliwa będzie na drogiej ulicy Dawson, przy której ulokowały się rządowe instytucje. Ale i tutaj wielki klops. Tłok, brak miejsc, godzinne wyczekiwanie zmuszają do refleksji nad istotą irlandzkiego kryzysu i jego restauracyjnymi przejawami.
Pełne są również eleganckie sklepy, winiarnie, wykwintne delikatesy czy zgrzebne bazary.

Do młodzieżowych klubów ustawiają się długie kolejki spragnionych rytmów i wrażeń młodych obywateli. Każdy z nich karnie trzyma w ręku dokument zaświadczający o pełnoletności, bez którego nie można przekroczyć tych szczególnych bram raju. Wiadomo, że konsumpcja alkoholu jest na wyspie problemem. Wystarczy wieczorny weekendowy spacer. Większość bawi się jednak znakomicie, ale przykre obrazy trudno zapomnieć. Podobnie jak niejednoznaczne wrażenia z irlandzkiego kryzysu. Może więc jest tak, jak głosi stare powiedzenie: Impotenci rozpuszczają wieści o kryzysie miłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!