W Szczyrku boją się zimy z powodu zniszczonej drogi

Od czasu powodzi w tym miejscu znajduje się sygnalizacja świetlna i obowiązuje ruch wahadłowy. Pierwszy śnieg, jaki przed kilkoma dniami spadł w Szczyrku pokazał, jak wielkie kłopoty mają kierowcy z podjeżdżaniem pod górkę lub z hamowaniem, którzy jadą z Wisły do Szczyrku.

- Zgotujemy turystom wielki pasztet, jeśli droga nie zostanie naprawiona - uważa ks. Jan Byrt, proboszcz parafii ewangelickiej w Szczyrku Salmopolu, który mieszka tuż nad zniszczonym odcinkiem drogi. - Gdy trzy dni temu spadł śnie, kierowcy mieli duże trudności z jazdą w tym miejscu - przyznaje.

Malownicza trasa ze Szczyrku do Wisły przez Przełęcz Salmopolską należy do jednych z ulubionych przez turystów, którzy mogą tędy dotrzeć na Biały Krzyż, wyciąg na Pośrednim czy do Wisły. W weekendy jesienną porą trasę pokonuje setki samochodów. Zimą jest ich znacznie więcej.

W Szczyrku boją się, że wąski przejazd na tym odcinku spowoduje potężne utrudnienia w ruchu. Przede wszystkim jednak zniechęci turystów do ponownego przyjazdu w te strony.

Ryszard Pacer, rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach przyznaje, że sama jezdnia nie jest uszkodzona, ale względy bezpieczeństwa nakazały wprowadzenie ruchu wahadłowego.

- Naprawa muru będzie trudna i kosztowna. Planujemy jeszcze w tym roku prowizorycznie, ale solidnie zabezpieczyć drogę i otworzyć normalny ruch dwukierunkowy jeszcze przed zimą - zapewnia.

ZDW zlecił już badania geologiczne i wykonanie projektu odbudowy muru. Remont tego obiektu znajdzie się na liście propozycji planu na przyszły rok. Procedura bowiem jest taka, że plan finansowy dla ZDW tworzy Zarząd Województwa Śląskiego, a uchwala go sejmik.

Choć wartość naprawy nie jest znana, dla przykładu można podać koszt umocnienia skarp na drodze na Kubalonkę, które pochłonęło 6,7 mln zł.