Wybory uzupełniające do rady gminy Szczekociny. Agnieszka Pasierbińska-Bijak nową radną po rezygnacji przewodniczącego rady Jacka Mazanka

W minioną niedzielę, 8 marca, w Szczekocinach odbyły się wybory uzupełniające do rady gminy Szczekociny. Mieszkańcy wybierali nowego radnego z okręgu wyborczego nr 5, w którym dostępny jest tylko jeden mandat. Głosowanie odbywało się w obwodowej komisji wyborczej nr 4, która znajdowała się w budynku dawnej Szkoły Podstawowej nr 2 w Szczekocinach.

Wybory uzupełniające w Szczekocinach. Agnieszka Pasierbińska-Bijak nową radną

Mieszkańcy swój głos mogli oddać na jednego z trzech kandydatów: Jana Jędrychowskiego, Agnieszkę Pasierbińską-Bijak oraz Justynę Górską-Pasierbińską. Uprawnionych do głosowania było 310 głosów. Do urn poszła niespełna połowa z nich. Frekwencja wyniosła bowiem 45,48 proc. Oddano łącznie 141 głosów. Nie stwierdzono głosów nieważnych.

W wyborach uzupełniających do rady gminy Szczekociny zwyciężyła Agnieszka Pasierbińska-Bijak. Zagłosowało na nią 63 mieszkańców z okręgu wyborczego nr 5. Agnieszka Pasierbińska-Bijak ma 40 lat. Od 2016 roku jest prezesem Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Edukacji "Razem dla Szkoły" im. Jana Pawła II w Rokitnie.

Wybory uzupełniające w Szczekocinach. Dlaczego się odbyły?

Przeprowadzenie wyborów uzupełniających było konieczne, ponieważ z funkcji radnego gminy Szczekociny musiał zrezygnować Jacek Mazanek. Dotychczasowy przewodniczący rady gminy utracił mandat, ponieważ uprawomocniło się orzeczenie Sądu Okręgowego w Gliwicach. Zdaniem sądu radny złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wyrok dotyczy dokumentów znajdujących się w IPN w Katowicach. Obejmują one okres czasu od 1981 do 1983 roku, gdy odbywał służbę wojskową w Krośnie Odrzańskim.

- Jest tam oświadczenie z listopada 1981 r. o współpracy z kontrwywiadem wojskowym i drugie pismo rozwiązujące tę współpracę z kwietnia 1983 r. z moimi podpisami, oraz karta osobowa sporządzona przez oficera kontrwywiadu z moją charakterystyką. Oświadczam, że podpisanie tego dokumentu było wymuszone przez oficera kontrwywiadu, powołującego się na złożoną przeze mnie przysięgę wojskową. Wyglądało to mniej więcej tak, że ów oficer przypomniał słowa, że mamy strzec wolności, niepodległości Polski Ludowej i wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych, itp. Może dwa razy byłem w tym okresie wzywany przez oficera dyżurnego pułku do wstawienia się do oficera kontrwywiadu - czytamy w oświadczeniu Jacka Mazanka zamieszczonym w grudniowym wydaniu gazety gminnej Echo Szczekocin. - W czasie trwania tych przesłuchań nigdy nie przekazywałem żadnych informacji dotyczących jakichś żołnierzy z jednostki, czy sytuacji na terenie jednostki wojskowej. Nawet gdybym chciał coś przekazać, to nie było co, gdyż cały czas przebywałem u siebie na kompanii medycznej i miałem do czynienia tylko z chorymi i moimi kolegami z kompanii, z którymi nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic, zresztą oni też byli wzywani do tego oficera i rozmawialiśmy między sobą o tym fakcie. Poza tym, moje wychowanie i wiara nie pozwoliłyby mi na to, abym mógł donosić na kogoś. Sąd uznał, że skłamałem w złożonym oświadczeniu lustracyjnym i zataiłem ten fakt. Oświadczam uroczyście i mogę Wam tu przysiąc, że w momencie podpisywania tego oświadczenia w ogóle nie pamiętałem o tej sytuacji, która miała miejsce w czasie pełnienia służby wojskowej, a było to 34 lata temu. Przecież świadomie nie zataiłbym tego faktu, gdyż zrobiłbym coś przeciwko sobie, co byłoby sprzeczne z logiką - dodaje w oświadczeniu.