- Do tragedii doszło w grudniu 2019 roku podczas prac ziemnych. Został przewiercony gazociąg. Doszło do rozszczelnienia i eksplozji.
- W wyniku wybuchu zawalił się cały dom jednorodzinny. Pod gruzami zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci.
- W związku z tragedią zostały trzy kolejne osoby. Sąd uchylił areszt dwóm oskarżonym.
Dwie osoby na wolności?
Na posiedzeniu bielskiego Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej rozpatrywany był wniosek o przedłużenie aresztu wobec osób zatrzymanych w sprawie ubiegłorocznego wybuchu gazu w trzykondygnacyjnym budynku w Szczyrku. Do eksplozji doszło z powodu przewiercenia gazociągu. Z powodu rozszczelnienia gazociągu i eksplozji doszło do zawalenia się budynku. Pod gruzami zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci. Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej nie przychylił się do wniosku prokuratury o przedłużenie aresztu wobec operatora wiertnicy oraz jego pomocnika.
- Nie zgadzamy się z tą decyzją. Złożymy zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Katowicach - zapowiedziała prokurator Agnieszka Michulec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Jednocześnie dodała, że w tej sprawie cały czas spływają opinie biegłych. Obecnie prokuratura czeka na opinię specjalistów z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Ma ona dotrzeć do prokuratury w ciągu trzech miesięcy. Jednocześnie śledczy poprosili o kompleksową opinię Zakładu Badania Przyczyn Pożarów Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.
W związku z wybuchem gazu w Szczyrku zostały także zatrzymane trzy kolejne osoby, którym przedstawiono zarzuty m.in. fałszowania dokumentacji. Jednak wobec tych osób nie został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci aresztu.
Największa tragedia w historii Szczyrku
Do największej tragedii w historii Szczyrku doszło 4 grudnia 2019 r. W wybuchu gazu zawalił się trzykondygnacyjny dom przy ul. Leszczynowej. Zginęło osiem osób, rodzina Kaimów – Anna i Wojciech oraz ich dzieci - Michalina, Marcelina i Staś, a także Jolanta i Józefa oraz ich wnuk Szymon.
Na początku roku w związku z wybuchem zostali zatrzymani Roman D., prezes firmy budowlanej, która zleciła przewiert pod ul. Leszczynową oraz Marcin S. i Józef D., pracowników firmy budowlanej specjalizującej się w przewiertach podziemnych i wykonujący to zlecenie. Mężczyźni mają zarzuty dotyczące sprowadzenia pożaru i zawalenia się budynku w wyniku czego śmierć poniosło osiem osób.
- Pamiętam ten dzień. Nie da się do niego nie wracać. Nie da się tego nie pamiętać. W momencie, kiedy wydarzyła się ta tragedia wiedziałam, że on tam jest... - mówiła reporterowi TVN żona asystenta operatora wiertnicy. Wspominała w programie "Uwaga", że od wybuchu do momentu aresztowania mąż nie potrafił sobie poradzić z całą sytuacją. - Wykonywał prace budowlane. Ale czy on za to ponosi odpowiedzialność? Był na miejscu, pracował tam, ale ktoś mu zlecił tą pracę... - powiedziała. Dodała, że mąż był tylko pomocnikiem, nie miał wpływu na żadne decyzje, nie miał wglądy w żadne dokumenty, nie był do tego upoważniony.
- Zarzut postawiony mężowi umyślnego spowodowania zdarzenia jest absurdalny i nielogiczny. Mąż nie jest żadnym samobójcą, żeby umyślnie próbować doprowadzić do czegoś takiego - mówiła w rozmowie z reporterem TVN żona operatora wiertnicy. Dodała, że mąż przewiercił gazociąg, ale zrobił to nieświadomie, bo gdyby wiedział, że istnieje jakiekolwiek zagrożenie, to zaprzestałby pracy.
Śledztwo w tej sprawie cały czas trwa. Zostało przesłuchanych ponad 70 świadków.
Obejrzyj dokładnie
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?