Żadnych wniosków

Kiedy zatem przed Tychami z prawej strony zajechał mi drogę kierowca punto, zmuszając mnie do ucieczki w lewo (inaczej uderzyłbym w tira), nie wytrzymałem i mrugnąłem mu długimi światłami na znak dezaprobaty. Wtedy on depnął na hamulec, by mnie przestraszyć możliwością stłuczki, a potem przez otwarte okno wyciągnął rękę w górę i pokazał mi "fucka".

Piszę o tym w tygodniu straszliwych nieszczęść na drogach. Katastrofa w Serbii, a wczoraj w Rumunii. Śmierć profesora w Wielkopolsce. Dziecko pijanej matce wypadło z tico. Dwa zmiażdżone auta pod pociągami. Urwana przyczepa zabiła 5 osób. W Brudzowicach zginęły 4 osoby. A 22 lipca minie rok od wypadku pielgrzymów w Grenoble. Wtedy zginęło 26 osób.

Mówimy i piszemy o tym dużo, jesteśmy przejęci i... nic się nie zmienia. Po tragedii serbskiej kierowca z Krakowa chciał prowadzić autobus pod wpływem alkoholu. Żadnych wniosków z tego, co się stało dzień wcześniej. Nikt nie wyciąga z takich zdarzeń wniosków. Hamowałem wczoraj ostro 11 razy. To znaczy, że udało mi się 11 razy uniknąć wypadku. Raz się jednak może nie udać. Codziennie komuś z nas się udaje, ale niektórych szczęście opuszcza. I wtedy zawsze winni są inni. My nie.

My nie jeździmy zbyt szybko i zbyt ryzykownie, nie mrugamy na innych, my nie pokazujemy "fucka", respektujemy znaki i zna- my stan techniczny swoich pojazdów. Po prostu jesteśmy mistrzami szos, wciąż zastanawiając się, kto tamtym dał prawo jazdy. Komu więc życzyć szczęśliwej drogi?