Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17-letni Mikołaj miał wypadek na quadzie. Czy miał też koronawirusa? Rodzice nastolatka sądzą, że jego test był fałszywie pozytywny

Katarzyna Pachelska
Katarzyna Pachelska
Pasją Mikołaja są pojazdy mechaniczne i quady.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Pasją Mikołaja są pojazdy mechaniczne i quady.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Archiwum rodzinne
Pod koniec marca 2020 r. 17-letni Mikołaj miał wypadek na quadzie. W ciężkim stanie trafił do szpitala w Częstochowie. Tam zrobiono mu test na koronawirusa. Okazał się pozytywny. Na Mikołaja i jego rodziców wylał się hejt, że jego bezmyślność spowodowała, że ponad 60 osób musiało przejść kwarantannę. Dzisiaj rodzice Mikołaja, którzy przeżyli najgorsze tygodnie w swoim życiu, uważają, że wynik testu ich syna był prawdopodobnie fałszywie dodatni. Przeczytajcie historię 5 cudów w życiu Mikołaja. Ozdrowienie z koronawirusa nie było jednym z nich.

O tej historii mówiła cała Polska. Zwykle niepochlebnie. W wielkim skrócie: 17-letni chłopak 27 marca zamiast siedzieć w domu w czasie epidemii, jechał quadem po ulicy. Miał wypadek. Karetka zawiozła go w ciężkim stanie do szpitala w Częstochowie. Tam okazało się, że ciężko ranny chłopak jest zakażony koronawirusem. Ponad 60 osób – lekarzy, pielęgniarek, strażaków, policjantów, musiało przejść kwarantannę. Dwa oddziały dziecięcego szpitala zamknięto. Chłopak został przetransportowany do szpitala zakaźnego w Tychach.

„Bezmyślność do kwadratu. No, ale musiał się przewietrzyć”

„Przez bezmyślność gówniarza. (…) tylu ludzi wyłączonych z pomocy naprawdę potrzebującym, a jeszcze trzeba doliczyć najbliższych i kolegów, którym chciał pewnie udowodnić, że kwarantanna go nie dotyczy i w dupie ma wszelkie zakazy”.

To tylko niektóre nadające się do cytowania komentarze pod licznymi informacjami o tym wydarzeniu.

***

Dziś, ponad miesiąc po wypadku, 17-letni Mikołaj jest już w domu, pod Lublińcem. Na profilu tyskiego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego Megrez, przekształconego w jednoimienny zakaźny, ukazało się zdjęcie Mikołaja. Uśmiechnięty chłopak, z zabandażowaną ręką oraz nogą w gipsie, siedzi na krześle. Obok – stoją rodzice, a w tle – złote balony układające się w napis „Witaj w domu”. Szpital pisze: „Nasz najmłodszy ozdrowieniec już szczęśliwie jest w domu z rodziną”.

Czy Mikołaj rzeczywiście jest ozdrowieńcem? Jego rodzice, Joanna i Janusz (nazwisko do wiadomości redakcji), mają poważne wątpliwości. Wierzą, że w ostatnim miesiącu w życiu ich syna wydarzyło się co najmniej kilka cudów, ale ozdrowienie z koronawirusa nie jest jednym z nich.

Mają podejrzenie, że Mikołaj nigdy nie był zakażony koronawirusem, a pierwszy test, wykonany tuż po wypadku w szpitalu dziecięcym na Parkitce w Częstochowie był prawdopodobnie fałszywie pozytywny.

Zamieszanie, które wywołało jego domniemane zakażenie, było więc niewspółmierne do zagrożenia. To wiedzą dziś. W tamtych dniach pod koniec marca, z dokumentem potwierdzającym dodatni wynik testu na koronawirusa w ręce, nikt, oprócz internetowych hejterów, nie mógł postąpić inaczej.

Cud numer 1

Pojazdy mechaniczne i quady od dziecka są pasją Mikołaja. - Po raz pierwszy wsiadłem na quada w wieku chyba 6 czy 7 lat – opowiada chłopak. - Regularnie biorę udział w treningach, należę do nieformalnego klubu fanów quadów. Rodzice nie są szczęśliwi z tego powodu, ale rozumieją i akceptują moją pasję – zaznacza uczeń Zespołu Szkół w Częstochowie.

W feralny piątek 27 marca 2020 r. po lekcjach online wsiadł na swój pojazd, by dojechać do miejsca treningów, gdzie był umówiony z dwoma kolegami.

- Pozwoliliśmy mu na ten wyjazd – przyznają rodzice Mikołaja. - Uprzedziliśmy Mikołaja, że nie może wdawać się w pogawędki z kolegami czy się z nimi witać. Poza tym syn był w pełnym rynsztunku – w kombinezonie zbroi, ochraniaczach, w kasku, specjalnych butach. W takim stroju trudno się nawet rozmawia z innymi. W naszym odczuciu nie robił nic nagannego – tłumaczą.

Dwa dni wcześniej, 25 marca, wprowadzono zalecenie niewychodzenia z domu poza wyjściem do pracy, do sklepu czy apteki. Parki i lasy były wówczas jeszcze otwarte.

Mikołaj czuł się bardzo dobrze, nie skarżył się na żadne dolegliwości, nie kaszlał, nie miał duszności czy gorączki.
- Nie wiem, jak doszło do tego wypadku, mam na razie lukę w pamięci – wyznaje Mikołaj. Z opowiadań wie, że na zakręcie stracił panowanie nad quadem, wypadł z drogi i wjechał w drzewo. - Nie pamiętam praktycznie nic z tego dnia i dwóch tygodni po wypadku. Wiem, że gdybym nie był tak dobrze ubrany, gdybym nie miał ochrony kręgosłupa, dłoni i głowy, byłoby ze mną bardzo źle – dodaje.
- To cud, że po tak poważnym wypadku, z uszkodzeniami głowy, rąk i nóg, syn przeżył i dziś jest w tak dobrym stanie – uważa mama Mikołaja.

Cud nr 2

W ratowanie życia i zdrowia 17-latka zaangażowane były 64 osoby. Poczynając od 5-osobowego zespołu ratownictwa medycznego, 5 strażaków z OSP Kochanowice i 6 z jednostki PSP z Lublińca, 2 policjantów z jednostki policji w Lublińcu, po personel szpitala na Parkitce (46 osób). Znana jest dokładna ich liczba, bo gdy okazało się, że wynik testu na koronawirusa u Mikołaja jest pozytywny, każda z tych osób musiała zostać zidentyfikowana przez sanepid i poddana kwarantannie.

- Pacjent miał urazy wielonarządowe, krwiak mózgu. Zrobiono mu tomograf głowy i płuc. Lekarzom podejrzany wydał się obraz płuc – relacjonował tvn24.pl dyrektor częstochowskiego szpitala Zbigniew Bajkowski.

Musisz to znać

Lekarze, podejrzewając zapalenie płuc u Mikołaja, wyczuleni na zagrożenie koronawirusem, zlecili wykonanie wymazu w tym kierunku. Po niespełna dwóch dniach od przyjęcia do szpitala, w nocy z niedzieli na poniedziałek 29/30 marca, z laboratorium w Katowicach przyszedł wynik testu. Dodatni.

30 kwietnia, miesiąc po pierwszym wyniku, sprawdziliśmy, ile osób zaraziło się śmiercionośnym wirusem od Mikołaja:

  • w Zespole Ratownictwa Medycznego SP ZOZ Lubliniec - 0
  • w jednostce Państwowej Straży Pożarnej w Lublińcu – 0
  • w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Kochcicach – 0
  • w komendzie policji w Lublińcu – 0
  • w szpitalu na Parkitce w Częstochowie – 0

Dla porządku dodajmy, że w domu Mikołaja, w którym mieszka z rodzicami i 90-letnią babcią zakażonych było – 0.
Nie odnotowano też żadnych zakażeń wśród kolegów i koleżanek 17-latka.

Cudownym więc zrządzeniem losu nikt z tak wielu osób mających kontakt z Mikołajem nie został zakażony tym zjadliwym wirusem.

Cud nr 3

Już w poniedziałek 30 marca w trybie pilnym karetka przewiozła nieprzytomnego, bo utrzymywanego w stanie śpiączki farmakologicznej, 17-latka do szpitala zakaźnego w Tychach, na OIOM.

- Jestem ogromnie wdzięczna cudownym lekarzom i personelowi medycznemu szpitali zarówno w Częstochowie, jak i w Tychach, że tak dobrze zajęli się naszym synem – mówi mama Mikołaja. - Było nam w tamtych dniach bardzo ciężko, prawie odchodziliśmy od zmysłów martwiąc się stanem zdrowia syna podwójnie, bo nie dość, że miał ciężkie obrażenia po wypadku, to jeszcze doszedł koronawirus. Sami byliśmy uwięzieni w domu, w kwarantannie, raz dziennie mogliśmy dzwonić do szpitala pytając o zdrowie syna. Ratowała nas modlitwa i słowa otuchy, którymi otaczali nas ludzie o dobrych sercach, koledzy syna i wielu przyjaciół. Dzięki wierze i modlitwie przetrwaliśmy ten trudny czas. Uważamy, że dzięki temu syn tak szybko wrócił do zdrowia – mówi pewnie mama.

W szpitalu zakaźnym w Tychach wykonano pierwszą operację i leczono Mikołaja nie tylko z koronawirusa, ale też z obrażeń spowodowanych przez wypadek. „Najmłodszy ozdrowieniec” tyskiego szpitala jednak nic nie pamięta z pobytu tam. - Chyba na chwilę wybudzono mnie ze śpiączki na badanie tomografem, bo pamiętam jak przez mgłę muzykę z tego badania – przypomina sobie Mikołaj.

W Tychach przeprowadzono u Mikołaja, w odstępie kilku dni, kolejne dwa testy na obecność koronawirusa (pierwszy z nich 7 dni po „częstochowskim”). Oba były negatywne. Na badaniu tomograficznym, przeprowadzonym już dzień po przyjęciu go na OIOM, nie było już zmian zapalnych w płucach.

- Już po pierwszym negatywnym teście wraz z lekarzami dziwiliśmy się, że Mikołaj tak szybko pokonał koronawirusa – mówi tata. - Lekarze mówili, że być może w czasie wypadku zakażenie już było w fazie schyłkowej. Jeśli jednak syn nie był już zakażony, to czym prędzej powinien być przeniesiony do zwykłego szpitala. Jeśli jeszcze nie był zakażony, a pierwszy test był fałszywie dodatni, to tym bardziej powinien szybko opuścić szpital zakaźny. To cud, że syn, będąc w tak ciężkim stanie, nie zakaził się, pierwotnie lub ponownie, wirusem w jednoimiennym szpitalu – twierdzi tata Mikołaja.

Cud nr 4

Już po pierwszym negatywnym wyniku testu lekarze z Tychów podjęli decyzję o przeniesieniu Mikołaja (który był wówczas w stanie majakalnym) z powrotem do szpitala w Częstochowie. Dla pewności zlecono drugi test, ale jego wynik miał dojechać za karetką z Mikołajem do szpitala na Parkitce w środę 8 kwietnia.

Wynik jednak nie dotarł na czas do Częstochowy. Mikołaja nie można było przyjąć do „zwykłego” szpitala. Karetka zawróciła do Tychów. Tam 17-latka przyjęto znowu na oddział szpitala zakaźnego. Gdy wynik się znalazł, i potwierdzał, że pacjent nie ma koronawirusa, wieczorem Mikołaja ponownie załadowano do karetki, i tym razem skutecznie przetransportowano do Częstochowy, na dziecięcy oddział chirurgii.
- Syn, będący w trakcie leczenia, bez logicznego kontaktu, tego dnia jeździł w karetce tam i z powrotem dwa razy. Dziękuję Bogu, że przetrwał te podróże i jego stan się nie pogorszył – mówi tata.

Obliczyliśmy. Mikołaj pokonał w karetce cztery razy po ok. 107 km, czyli 428 km, z czego 214 km niepotrzebnie. Czasu spędzonego w ambulansie już nie bierzemy pod uwagę.

Cud nr 5

Mikołaj spędził na częstochowskiej chirurgii Wielkanoc. Z głębokiej śpiączki wybudził się jeszcze w Tychach, ale świadomie zaczął kontaktować dopiero w Wielki Czwartek. - W piątek dostałem telefon komórkowy od rodziców. Kontakt ze mną nie był najłatwiejszy, ale kiedy pierwszy raz zadzwoniłem do rodziców, wytłumaczyli mi, co się ze mną działo - opowiada Mikołaj.

- W Święta Wielkanocne, w niedzielę, Mikołaj od rana miał w sobie niesamowitą energię. Po 10 dniach śpiączki, po ciężkim urazie głowy, wydzwaniał do całej rodziny, do przyjaciół z życzeniami świątecznymi, dziękując za modlitwę. Sprawił, że wszyscy byli w niesamowitym szoku i radości. Dla nas to były chyba najprawdziwsze święta wielkanocnego zmartwychwstania, jakie przeżyliśmy do tej pory – relacjonuje jego mama.

- Ja, jako matka i osoba wierząca, odbieram te zdarzenia w kategoriach cudu, który dotknął nasze dziecko i nas, rodziców – dodaje.

***

Mikołaja wypisano ze szpitala 14 kwietnia. - Od razu gdy wróciłem do domu, zameldowałem się w szkole, bo nie chciałem mieć za dużo zaległości. Moi rówieśnicy cieszyli się i byli zaskoczeni, że tak szybko wracam do zdrowia. Rodzice mówili mi, że po wypadku, gdy pojawiło się w internecie dużo negatywnych komentarzy na mój temat, koledzy i koleżanki reagowali na nie, interweniowali u właścicieli portali, bronili mojego dobrego imienia – opowiada Mikołaj.

- Dzisiaj czuję się dobrze, mam oczywiście trudności w poruszaniu się po domu, bo mam nogę w szynie gipsowej. Zostały mi luki w pamięci, ale dotyczące tylko wypadku i czasu po nim – mówi Mikołaj.

- Dla mnie jako matki, świadomość, że syn jest ozdrowieńcem, jest fantastyczna, ale prawda jest taka, że nie wiemy do końca, czy był zarażony – kończy mama 17-latka. – Zgłosiliśmy Mikołaja do Stacji Krwiodawstwa w Katowicach jako ozdrowieńca, by oddał swoje osocze. Wtedy byłby przebadany, i wiedzielibyśmy na 100 procent, czy ma przeciwciała. W ten sposób mógłby komuś pomóc, okazało się jednak, że nie może oddać osocza, bo jest niepełnoletni.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera