Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

81 lat obławy gotartowickiej. Niemcy aresztowali wówczas 149 osób. Dwa miesiące później publicznie powiesili dwóch harcerzy ZDJĘCIA

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Wideo
od 16 lat
Franciszek i Paweł Buchalikowie z Gotartowic (dziś dzielnica Rybnika) nie byli braćmi, choć często popełniano ten błąd, nawet w artykułach prasowych czy w opracowaniach zwartych. Franciszek urodził się 15 grudnia 1920 roku. Był synem Wilhelma, robotnika walcowni w rybnickiej hucie Silesia, uczestnika trzech powstań śląskich i Franciszki z domu Dziwoki. Paweł przyszedł na świat 8 października 1922 roku, jako syn Józefa i Marii z domu Reclik. Wywodził się z rodziny o silnych tradycjach patriotycznych, powstańczych. Franciszka i Pawła Buchalików „Łączyło to samo nazwisko oraz chęć służenia Ojczyźnie i wierność harcerskim ideałom” – czytamy na stronie Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 20 im. Harcerzy Buchalików w Rybniku-Gotartowicach.

Spis treści

Gotartowiczanie pamiętają o harcerzach Buchalikach

Mieszkańcy dzielnicy pamiętają o zamordowanych przez niemieckich nazistów chłopcach. Na skwerze, w rejonie ulicy Bagnistej znajduje się pomnik z tablicą upamiętniającą ich tragiczną śmierć.

Historia ta zaczyna się na początku 1940 roku. Niemiecki okupant czuje się na przedwojennym polskim Górnym Śląsku coraz pewniej. Wówczas to jednak we wsi Gotartowice koło Rybnika powstaje Polska Tajna Organizacja Powstańcza. Zakładają ją młodzi robotnicy i harcerze z 13. Drużyny Harcerzy im. Witolda Regera. Grupą dowodzi Alojzy Frelich ps. Alek, a jego zastępcą jest Paweł Holek ps. „Paweł”. Przed wojną obaj studiowali na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Do organizacji należało wielu innych mieszkańców Gotartowic i Rybnika.

Harcerze pomagali rodzinom powstańców i wydawali gazetkę „Zew wolności”

PTOP zajmowała się przede wszystkim działalnością charytatywną, wspomagając rodziny, których ojców, mężów wywieziono do niemieckich obozów koncentracyjnych. Z raportów gestapo wynikało, że od listopada 1941 do kwietnia 1942 roku korzystało z tej pomocy korzystało około 30 najbiedniejszych rodzin. Zapomoga wynosiła 30 marek miesięcznie. Organizacja wydawała w konspiracji tygodnik „Zew wolności”, który drukowano na powielaczu. Gazetka informowała o wydarzeniach z całego świata, młodzi redaktorzy korzystali z nasłuchu radiowego. Maszynę do pisania zabrano z urzędu gminnego w Kłokocinie. Radio i redakcja mieściły się w mieszkaniu Alojzego Frelicha. Pierwszy numer ukazał się 11 lipca 1941 roku. „Zew wolności” kolportowano w powiatach: rybnickim, pszczyńskim, bielskim, gliwickim, a nawet na Opolszczyźnie. W piśmie podtrzymywano śląskich Polaków na duchu i zachęcano m.in. do działalności sabotażowej, np. podczas budowy fabryk nad Kanałem Gliwickim, gdzie pracował Franciszek Buchalik. W maju 1942 roku PTOP liczyła już około 500 ludzi. Stawała się poważną siłą antyhitlerowskiego oporu na Górnym Śląsku.

To oprawione w ramy zdjęcie Pawła Buchalika przechowywane jest w Szkole Podstawowej nr 20 w Rybniku-Gotartowicach. Od lewej: ks. Piotr Larysz, Andrzej Larysz, Gabriela Kuśka, Aniela Herbińska, Mirela Szutka, Anna Pierchała

81 lat obławy gotartowickiej. Niemcy aresztowali wówczas 149...

Film „Dziedzictwo” na 80. rocznicę egzekucji harcerzy Buchalików

Historia bohaterskich harcerzy Franciszka i Pawła Buchalików nabrała rozmachu po zeszłorocznych obchodach 80-lecia ich śmierci oraz dzięki zdjęciu tego drugiego, które wisi na ścianie w miejscowej szkole. Pochodzący z Gotartowic ksiądz harcmistrz Piotr Larysz, dla którego Paweł Buchalik był bratem jego babci, zainteresował tematem reżyserkę Dagmarę Drzazgę. W efekcie powstał filmowy dokument „Dziedzictwo”, którego premiera odbyła się 6 i 7 maja w Teatrze Ziemi Rybnickiej, a później został wyemitowany na antenie TVP Historia. Występują w nim osoby, z którymi udało się porozmawiać również reporterowi "Dziennika Zachodniego".

- Film „Dziedzictwo” odczytuję jako prezent Hanika, beatyfikowanego dwa lata temu księdza Jana Machy (aresztowany przez Niemców za działalność konspiracyjną i zgilotynowany w więzieniu w Katowicach – red). W swojej działalności współpracował z harcerzami – mówi ksiądz Piotr Larysz.

Historia harcerzy Buchalików ciągle żywa

Dodajmy, że obchody 80-lecia zainicjowała i zaangażowała się w ich koordynację Mirela Szutka, nauczycielka oraz radna w Rybniku.

- Uroczystość odbyła się 3 września i przyciągnęła w dużej mierze środowiska harcerskie oraz rodziny i mieszkańców pamiętających tragiczną śmierć Franciszka i Pawła Buchalików. Okazało się, że ta historia wciąż żyje, pamiętamy o niej w naszych rodzinach. Film „Dziedzictwo”, który powstał z inicjatywy księdza Piotra, na nowo odkrył pokłady tej wiedzy. Wiele osób wspomina tamte straszne czasy np. w mediach społecznościowych – stwierdza Mirela Szutka.

- Ci młodzi chłopcy z Gotartowic ryzykowali życie. Nie zawahali się jednak podjąć pracy konspiracyjnej i charytatywnej – dodaje ksiądz Piotr, obecnie wikariusz w chorzowskiej parafii św. Jadwigi, patronki polsko – niemieckiego pojednania, duszpasterz harcerzy archidiecezji katowickiej.

Zdjęcie Pawła Buchalika ze ściany w pokoju

- Kiedy wchodziłem do pokoju babci, wisiało w nim zdjęcie świętej pamięci Pawła. Pytałem, kim jest ten młody człowiek? Babcia nie bardzo chciała opowiadać. Bo to byłoby znowu rozdrapywanie ran. Ci ludzie doznali przecież olbrzymiej traumy po śmierci swych bliskich – zaznacza kapłan.

Dopiero, gdy z tego świata odeszli jego dziadkowie, ksiądz Piotr zaczął odkrywać na nowo dzieje Górnego Śląska, swoich bliskich.

- Studiując historię pytałem, czym się zajmowali, jak zginęli? Poznawałem o nich prawdę, ale potem jeszcze bardziej chciałem poznać świadków tragedii sprzed lat, którzy mogliby opowiedzieć o losach Pawła i innych bohaterach z Gotartowic – zaznacza kapłan.

Jego tato, Andrzej Larysz przyznaje, że w rodzinie rzadko mówiło się o Pawle. Ale zawsze był ten obraz wujka.

- Mama wspominała tylko, że zginął – Niemcy powiesili go z innymi harcerzami w Gotartowicach. I na tym kończyła się rozmowa. Więcej dowiedziałem się w szkole, od mojej wychowawczyni Marii Cinal, która później została dyrektorem gotartowickiej podstawówki. Okazją były również coroczne uroczystości przy pomniku harcerzy Buchalików – oznajmia pan Andrzej.

Widziała jak Niemcy wieszają bohaterskich harcerzy

Później odnalazł świadka niemieckiej zbrodni. 97-letnia dziś Maria Frelich widziała jak Niemcy wieszali bohaterskich chłopców.

- Jeszcze podczas zbierania dokumentacji do filmu pani Dagmary, mieliśmy o tragedii sprzed 80. lat informacje szczątkowe. Ale dotarliśmy do świadków publicznej egzekucji. Pojawił się też wątek przedwojennej działalności harcerskiej w Gotartowicach, później konspiracji i pracy charytatywnej. Sporo informacji znaleźliśmy w dokumentach IPN-u – przyznaje ksiądz Piotr.

Okazało się, że na pomniku widnieje błędna data egzekucji - 14 lipca 1942 roku. Tak naprawdę harcerze zginęli 27 lipca. Była godzina 16.30, na dworze było bardzo ciepło. Niemcy spędzili na miejsce egzekucji około pięciu tysięcy dorosłych mieszkańców Gotartowic oraz sąsiednich miejscowości – Boguszowice, Ligota i Ligocka Kuźnia, Rowień, a nawet z Niedobczyc. Przez lata panowało przekonanie, że musiały to oglądać również dzieci. Zeznania świadków przeczą jednak temu. Niektóre dzieci widziały jak giną bohaterscy harcerze, gdyż patrzyły na to wszystko z ukrycia. Kiedy Franciszek i Paweł Buchalikowie zawiśli na szubienicy, zewsząd rozległ się głośny płacz. Ludzie nie mogli pojąć, że umierają dwudziestolatkowie, którzy dopiero wchodzili w dorosłe życie...

Niech żyje Polska! - zawołali przed śmiercią Franciszek i Paweł Buchalikowie

Hitlerowcy nie przewidzieli jednej rzeczy. Nie zakneblowali harcerzom ust. Bo nie spodziewali się, że ci młodzi, zmaltretowani w mysłowickiej katowni ludzie znajdą siły, by w obliczu śmierci zawołać: „Jeszcze Polska nie zginęła” i „Najświętsza Matko, Królowo Polski módl się za nami”. A według innego przekazu mieli zawołać: „Niech żyje Polska! Jesteśmy niewinni! Matko Boska ratuj nasze rodziny”. Zwykle przy egzekucjach więźniów politycznych Niemcy zatykali im usta, w tym przypadku zrobili inaczej.

– To wszystko było dla zgromadzonych tam ludzi bardzo mocne, poruszające przesłanie – podsumowuje ksiądz Piotr.

Anna Pierchała poznała historię bohaterskich harcerzy z opowieści w domu i ze szkoły. Jej brat Walenty Sojka należał bowiem do Polskiej Tajnej Organizacji Powstańczej.

- Ci dzielni dwudziestolatkowie postanowili pomagać rodzinom powstańców śląskich, których Niemcy pozamykali w obozach. Zbierali wśród mieszkańców pieniądze i przekazywali bliskim represjonowanych Polaków. Spotykali się w domu Pawła Holka, gdzie m.in. redagowano gazetkę „Zew Wolności”. W taki oto sposób walczyli o Polskę – opowiada pani Anna.

Walenty pracował w porcie w Koźlu. Był bardzo zdolnym człowiekiem, ale nie mógł się kształcić. Musiał zarabiać na utrzymanie matki i pięciorga rodzeństwa. Ojciec rodziny Franciszek Sojka, jako uczestnik trzech powstań śląskich, został aresztowany i przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau.

Noc z 22 na 23 maja 1942 roku: obława gotartowicka

Jak ustalił katowicki IPN, we wrześniu 1941 roku jeden egzemplarz gazetki „Zew wolności” dostał się w ręce gestapo. Ktoś miał również donieść Niemcom o szczegółach działalności polskiej grupy konspiracyjnej z Gotartowic. Po zebraniu odpowiednich informacji, w nocy z 22 na 23 maja 1942 roku niemieccy policjanci (zwani na Górnym Śląsku szupokami) otoczyli Gotartowice.
Według historyków, w mieszkaniu Frelicha i Buchalików przeprowadzono rewizję. Alojzemu Frelichowi udało się uciec, Paweł Holek poległ z bronią w ręku.

- Próbował uciec, ale został postrzelony. Szupoki w mieszkaniu dobili go kolbami karabinów. Długi czas niemalowana podłoga była czerwona, przesiąknięta krwią. Szupoki wrzucili ciało jak kloc drewna do samochodu. Potem obmywali się z krwi Pawła w pobliskim potoku. Ludzie to widzieli, ta tragedia zdarzyła się latem, w lipcu – opowiada Anna Pierchała.

Aresztowania w Gotartowicach i okolicy

Okupanci znaleźli listę z nazwiskami członków PTOP. W pierwszej kolejności aresztowano 15 osób, w tym trzy kobiety. Następnie Niemcy zabrali z domów czy z pracy 62 osoby, potem 72. Razem aresztowali 149 osób, prawie wszystkich harcerzy w okolicy. Wielu było nieludzko katowanych w mysłowickim więzieniu, 21 osób skazano na śmierć przez rozstrzelanie. W KL Auschwitz zostali osadzeni, a później straceni bardzo młodzi ludzie: Bolesław Śpiewok, Paweł Podleśny, Bolesław Kocztorz, Alojzy Smołka, Sylwester Kula i Ernest Buchalik i inni. Walentego Sojkę, brata pani Anny, Niemcy zabrali z miejsca pracy w Koźlu. Został przewieziony do Mysłowic i rozstrzelany na Ścianie Śmierci w Auschwitz.

Trauma mieszkańców Gotartowic

Swoją traumę przeżywa także Gabriela Kuśka, wnuczka Maksymiliana Buchalika, brata Pawła.

- Kiedy dorosłam, zadawałam pytania, co się wtedy stało i jak to było? Nikt nie chciał o tym opowiadać. Dowiedziałam się o wszystkim od innych gotartowiczan – mówi pani Gabriela.

Przedstawia nagranie rozmowy ze świadkiem egzekucji. Marta Piontek była wówczas kilkuletnią dziewczynką. Obserwowała wszystko z daszku przybudówki swojego domu.

- Niemcy postawili szubienicę, a pod nią dwie beczki, na które musieli wejść Franciszek i Paweł Buchalikowie. Chłopcy byli bardzo wychudzeni, wyniszczeni pobytem w więzieniu w Mysłowicach. Przed samą egzekucją byli przetrzymywani w pomieszczeniu w rejonie obecnego lotniska Aeroklubu ROW. Oprawcy chcieli ich bowiem powiesić punktualnie, o wyznaczonej godzinie – wspominała pani Marta.

Z kolei Aniela Herbińska, siostrzenica Pawła Buchalika, mówi za swoją mamą, że to Matka Boża uratowała jej rodzinę przed śmiercią.

- Mama opowiadała nam, że jak do domu weszli Niemcy po Pawła Buchalika, wszyscy musieli stać tyłem do ściany i rozłożyć ręce. Policjanci szukali ulotek oraz gazetki „Zew wolności”. Nie znaleźli żadnych materiałów konspiracyjnych, choć były pod łóżkiem. Mama mówiła, że uratowała ich Matka Boża, której obraz wisiał w pokoju – zaznacza pani Aniela.

Pomnik czci bohaterskich harcerzy Buchalików

Pawła i Franciszka Buchalików, wycieńczonych torturami przywieziono do Gotartowic i 27 lipca 1942 roku, w miejscu, gdzie dzisiaj stoi pomnik, publicznie powieszono. Działo się to na oczach mieszkańców, którzy zostali spędzeni w miejsce kaźni.

- W tym miejscu, gdzie stały szubienice postawiono po wojnie pomnik. Jego nową, już trzecią wersję poświęcono 20 września 2003 roku imieniem bohaterskich harcerzy Pawła i Franciszka Buchalików nazwano jedną z ulic i lotnisko. Nie wszyscy wiedzą, że również w sąsiednich Żorach-Rowniu jest ulica harcerzy Buchalików, a ich imię nosi nawet jedna z drużyn harcerskich aż z Ostrowca Wielkopolskiego – informuje Szkoła Podstawowa nr 20 w Rybniku-Gotartowicach.

Dodajmy, że tablica na pomniku nie jest już w najlepszym stanie. Wyblakły umieszczone na niej napisy. Podczas opadów deszczu trudno cokolwiek przeczytać. Pora na odnowienie pomnika, który znajduje się terenie należącym do miasta Rybnika.

Nie przeocz

Zobacz także

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera