70 lat temu, 13 listopada 1942, był piątek. Dzień ten przeszedł do historii II wojny światowej jako Krwawy Piątek Trzynastego. Na dalekich wodach Południowego Pacyfiku, u brzegów wyspy o dość trudnej do wymówienia nazwie Guadalcanal, po północy 12 listopada doszło do zaciekłej bitwy morskiej pomiędzy Amerykanami i Japończykami - niezwyczajnej w XX wieku bitwy na minimalną odległość, gdy okręty dysponujące bronią zdolną do rażenia z dystansu wielu kilometrów, walczyły ze sobą nieraz na odległość strzału z karabinu. W efekcie walki Amerykanie stracili więcej okrętów i więcej marynarzy (blisko półtora tysiąca, wśród nich 2 admirałów) niż Japończycy (których zginęło około trzy razy mniej), ale zapobiegli zbombardowaniu ciężką artylerią strategicznie ważnego lotniska na Guadalcanalu. Piątek Trzynastego okazał się więc fatalny dla wielu ludzkich istnień.
Komandor Tameichi Hara, dowódca jednego z japońskich okrętów, niszczyciela "Amatsukaze", noc tę wspominał z mieszanymi uczuciami. Przyniosła mu wprawdzie wielki sukces w postaci storpedowania i zatopienia wrogiego niszczyciela, ale i dramat, jakim była śmierć 43 jego podwładnych. Hara, uważając że zginęli oni przez jego błędy, bolał nad tym wielce. Nie było to jednak czcze biadolenie - tragedia jego ludzi stała się dlań nauką na przyszłość. Wyciągnął z niej wnioski, dzięki czemu kolejnym swoim okrętem, niszczycielem "Shigure", dowodził w sposób nie tylko śmiały, ale i rozważny. Podczas ciężkiej, wielomiesięcznej kampanii na Wyspach Salomona w 1943 r. z załogi "Shigure" nie zginął nikt i wszyscy marynarze Hary powrócili cało do Japonii. Pech ich nieszczęsnych poprzedników z Piątku Trzynastego im więc akurat przyniósł szczęście.
Szczęście zaś bezwzględne miał tamtej strasznej nocy niszczyciel USS "Fletcher". A przecież do bitwy poszedł na trzynastej pozycji w linii amerykańskich okrętów, nosił imię admirała Franka Friday (czyli Piątka!) Fletchera oraz numer kadłuba 445 (suma tych cyfr dawała 13). W związku z tym wszystkim przesądni marynarze mieli naprawdę niezłego pietra i nieledwie żegnali się już z życiem. Tymczasem okazało się, że to właśnie "Fletcher", jako jedyny spośród amerykańskich okrętów, wyszedł z boju nietknięty...
CZYTAJ KONIECZNIE:
Historyczny blog Tomasza Borówki
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Wszystkie barwy Niepodległości w obiektywach reporterów Dziennika Zachodniego ZDJĘCIA
*Euforia na koncercie Kultu w Spodku [ZDJĘCIA i WIDEO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?