Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłam pięcioletnim dzieckiem. Nie wiedziałam co to jest wojna - mówi Józefa Posch-Kotyrba

Magdalena Grabowska
Magdalena Grabowska
Wideo
od 16 lat
Kiedy tato pracował na kopalni, podjechał do naszego domu samochód. Dostali się przez rozbite okno, do drzwi się nie dobili. Mama spała z trojgiem dzieci. Wybili szybę. Mamusię obudziłam, otworzyłam. Wpadło trzech panów. Zrobili natychmiastową rewizję, nawet ze śpiącą siostrą i bratem. Ponieważ ojca nie zastali, kazali nam natychmiast wyjść z domu. Nie było nam wolno nawet się dobrze ubrać. Dom zaplombowali. Jednego z żandarmów zostawili pod domem, a oni pojechali na kopalnię po ojca. Nie zastali go. Nas popędzili w stronę lasu...

- Jak byłam aresztowana miałam pięć lat. Nie miałam pojęcia co to jest wojna - opowiada jedno z "Polskich dzieci wojny".

Spis treści

1939 r. Nie wiedziałam co to jest wojna

Nie wiedziałam co to jest wojna. Wiodłam beztroskie dzieciństwo na terenie dzielnicy Jaworzna - teraz Dobrej. Dziadek mój był gajowym podlegającym pod leśniczówkę w Jeziorkach. Jak się ten okupant rozpanoszył, dochodziły to coraz większe obostrzenia: godzina policyjna, nie wolno było radia słuchać. Nie było w ogóle wtedy telewizorów, więc ja jako małe dziecko nie wiedziałam co to jest wojna. Mieszkałam w regionie, który był bardzo dogodny do prowadzania konspiracji. Dlaczego? Była taka grupa leśna i dosyć blisko głównego dworca w Szczakowej na linii Katowce-Kraków. Po drugie był długi pas leśny od "hen,hen" Szczakowej przez Jeziorki, Byczynę aż pod Libiąż. Tu Niemcy nie dochodzili, że tam masowo przywożą dzieci z całej Europy. Dlatego ten obóz się nawiązał i przeciwdziałał temu, żeby Niemcom przeszkodzić w dowozie na wschód. Często były sabotaże różnego rodzaju i grupa działała prężnie. Jeszcze na terenie naszego miasta założono filię oświęcimską na osiedlu stałym, gdzie więźniowie byli używani do prac w kopalni. Mój ojciec pracował na kopalni "Kościuszko Centrum", mama była krawcową, mieszkaliśmy sobie w budującym się domu. Mam dwójkę rodzeństwa, brata ośmioletniego, i sześcioletnią siostrę Gertrudę.

Pewnego dnia moje szczęście rodzinne zostało zachwiane...

Noc z 14 na 15 lipca 1940 r.

Kiedy tato pracował na kopalni, podjechał do naszego domu samochód. Dostali się przez rozbite okno, do drzwi się nie dobyli. Mama spała z trojgiem dzieci. Wybili szybę. Mamusię obudziłam, otworzyłam. Wpadło trzech panów. Zrobili natychmiastową rewizję, nawet ze śpiącą siostrą i bratem. Ponieważ ojca nie zastali, kazali nam natychmiast wyjść z domu. Nie było nam wolno nawet się dobrze ubrać.

Dom zaplombowali. Jednego z tych żandarmów zostawili pod domem, a oni pojechali na kopalnię po ojca. Nie zastali go. Nas popędzili w stronę lasu, a tam stała duża "suka", jak to mówią, więzienna. Jak weszliśmy do niej, okazało się, że już cała rodzina nasza z gajówki - dziadek Karl, Anna, Janina ciężarna i dwuletnia Bogusia już w tym samochodzie były - czyli rewizja nastąpiła dużo wcześniej.

Zawieziono nas do Katowic. Po drodze pamiętam, że stanął samochód.

Jedną rzecz, którą zapamiętałam, u góry to linię elektryczną. Tam otworzono drzwi i zawołano nazwisko Pregler. To leśniczy z Jeziorek, jego ojciec był Austriakiem z pochodzenia. On już wychodząc, miał skute nogi. Nawet nie widziałam, że jest w samochodzie, bo tak ze snu byliśmy zerwani, że człowiek nie wiedział co się dzieje. Zamknięto nas i wywieziono do Katowic.

(Grupa leśna swoje działania konspiracyjne rozpoczęła na początku okupacji. Została zorganizowana przez byłych działaczy Wojska Polskiego. Wśród nich był wychowawca członków Związku Strzelca w Jaworznie Arnold Pregler. Powstańcy zajmowali się przechwytywaniem niebezpiecznej zarówno dla Polaków jak i Żydów korespondencji - listów z donosami na Gestapo i policję oraz korespondencję o wysiedleniach i przesiedleniach. W ten sposób udało im się ostrzec przewodniczącego gminy żydowskiej Silberschatza o donosie na ukrywających się Żydów - przyp. Zeszyty historyczne miasta Jaworzna, "Pacyfikacja leśniczówek w 1943 roku", czerwiec 2018, nr ISSN 1508-986x, s. 1.)

Pamiętam, że ten chleb się przydał

W Katowicach starszych dorosłych wywołano, by dzieci siedziały w tym samochodzie. Po powrocie dorosłych samochód zawiózł nas do Mysłowic - jednego z największych więzień śledczych na terenie Śląska. Tam jakiś czas jeszcze... Nie wiem.

Byliśmy bez śniadania, rozespani, rozebrani. Dano nam taką jakąś miskę. Jakiejś zupy. Pamiętam, że ten chleb się przydał, bo każdy po kawałku do tej zupy jakoś coś tam przełknął.

Za chwilę przyjechał samochód ciężarowy. Tak jak to dawniej były plandeki, takie trzy ławki drewniane i nastąpił tragiczny moment.

(łamiącym głosem) Nie wiem...

To był taki obóz, pałacyk, który przed wojną był seminarium duchownym salezjanów. Z chwilą kiedy mienie kościele było konfiskowane, Niemcy założyli obóz pracy. Jak myśmy tam przyjechali, to się nazywał "Pogrzebik". Potem była nazwa Kinderlager. Więc jak tam przyjechaliśmy, na parterze była przygotowana sala. Prycze jednopiętrowe i nas dzieci było koło czterdziestu. Wśród tych, które z naszej okolicy były z Byczny właśnie: wnuki pana Abstorskiego (Abstorscy należeli do "Grupy lesniczej - przyp. red), Nina, Andrzej, jeszcze ktoś tam był. Z Jeziorek był jeden z Pleglerów Zbyszek, też... No i nas była czwórka. Poszły w trzech i jedną z kuzynką z gajówki, jedynaczkę, gdzie dwuletnią.

(11 września 1943 roku Polenlager w Pogrzebieniu przekształcono w obóz koncentracyjny dla dzieci, tzw. Kinderlager. - przyp.red.)

13 sierpnia 1940 r.: Znam twojego dziadka. Dam ci kromkę ze smalcem

Nastąpiło masowe aresztowanie całego terenu tutaj - na Zagłębiu, Chrzanowskim, w Jaworznickim i przywieziono 201 dokładnie dzieci. Wśród nich było też moje kuzynostwo z Jaworzna, gdzie była siedmio-, sześcioletnia kuzynka i czternastomiesięczny syn Andrzej. To było wtedy dzieci razem około 240 gdzieś. Natomiast na górze pałacyku znajdowały się osoby dorosłe, które wychodziły poza bramę do pracy. Wiem tylko, że jak nasza grupa przyjechała, to jedna z pań, usłyszawszy nazwisko, czy coś:

"Dziecko przyjdź do mnie bo ja znam twojego dziadka. Dam ci kromkę chleba ze smalcem" - to było to co zapamiętałam

Później patrzyłam w spisie tych więźniów to takie nazwisko się pojawiło.

Z siłą, kiedy ta grupa przybyła to nam ten obóz już liczył dzieci sporo, powiedzmy ponad 240. On był wtedy nazwany po raz pierwszy "Obozem dziecięcym Polegnager 82".

(Obóz Polenlager 82 powstał między 15 a 20 czerwca w 1942 roku i podlegał niemieckiej agencji partii nazistowskiej pod nazwą Hauptamt Volksdeutsche Mittelstelle kierowanej przez Wernera Lorenza. Jego personel i zarząd stanowili członkowie SS - przyp. red.)

Styczeń 1940 r.: Oni tam zginęli

Ponieważ ojca mojego nie złapano, potem Hermana wujka też nie złapano, to nas wszystkich umieścili. Dzieci odłączyli od matek. Umieścili w tym lagrze Pogrzebień, a rodzinę i resztę zawieziono do różnych obozów, do Oświęcimia. Dostali numery. To były kobiety i jeden tylko dziadek. Tam oni umierali.

Zmarła babcia w grudniu,
mama drugiego stycznia,
ciocia pierwszego lutego,
najpóźniej właśnie został w lutym dziadek.
Oni tam zginęli.

Jak prezentujemy się jako ludzie, czy podludzie czy nadludzie

My, po sprawdzeniu jak prezentujemy się jako ludzie, czy podludzie, czy nadludzie, zostaliśmy w pewnych grupach porozrzucani po różnych polenlagrach, oni to nazywali polenlagry i miały numery. Tych polenlagrów koło sto numerów było, po tym nie mogę powiedzieć gdzie, ile byłam. Nikt nie był na to przygotowany. Wiem, że byłam w Rybniku na pewno, w Gorzycach Małych, w Gorzycach Dużych. Potem byłam jeszcze na końcu koło Raciborza. Tam był obóz pracy dla całego Podbeskidzia. Ciasne cele, dwupiętrowe prycze, duchota wielka i nas dzieci tam była grupka.

(Polenlagry istniały głównie na Śląsku i Opolszczyźnie - przyp. red.)

Sierpień 1944 r.: Ten obóz był dla mnie najstraszniejszy

Pod koniec 44. roku w sierpniu nasza grupa została przewieziona do Bohumina (miasto na Śląsku Cieszyńskim w Czechach- przyp. red.), skąd takim pociągiem i wagonem w zestawie, jak krowy przewożono, że nie było nic okienek, tylko takie okienko z takimi blaszkami, słoma. Zaryglowanych wieziono nas na Pomorze koło Nakła do Potulic. Jeden raz tylko pamiętam, że na jakimś dużym dworcu otworzono, odryglowano, pozwolono nam wyjść na peron i napić się wody co dolewano do lokomotywy. Potem nas zaryglowano i zawieziono.

Za dwa dni była jeszcze druga (grupa - przyp red.), to nas było 78 wtedy, także z południa. Nas tam wtedy dzieci było około 150 z rejonu południowego w obozie zwanym Potulice, wokół nas był taki pałacyk hrabiny wielkopolskiej. To był obóz, który budowali więźniowie obozu koncentracyjnego Gdańska. Pierwotnie był pod nadzorem tamtego lagerführera, a potem był sam.

(Niemiecki obóz przesiedleńczy w Potulicach zbudowano w 1941 r. Został usamodzielniony organizacyjnie w styczniu 1942 roku. Do obozu Niemcy kierowali głownie polskie rodziny, które były wysiedlane, a ich gospodarstwa zostały przekazane osadnikom niemieckim. Na dzień 21 stycznia 1945 r. w ewidencji zgonów odnotowano 1297 osób, w tym 767 dzieci - przyp. red.)

Ten obóz był dla mnie najstraszniejszy dlatego że były te kogutki, byliśmy pod nadzorem SS. Mieliśmy niedrukowane numery tylko mieliśmy takie kartoniki na których było lager, numer, data. Cała rodzina miała jeden numer, był zablindowany i na tasiemce nosiliśmy. Były dla nas studia, bo wtedy był nakazy pracy. Skończyłam studia, matematykę.

Przyjechałam z powrotem do Jaworzna

Przyjechałam z powrotem do Jaworzna. Wyszłam za mąż. Urodziłam dwóch synów. Obaj skończyli studia na AGH. Mam jednego wnuka, który zaczął studiować matematykę, ale jako babcia odradziłam, więc studiował informatykę. Jedną wnuczkę, która skończyła Internacional Biznes. Dzięki ich pomocy kupiłam parcelę, wybudowałam dom no i pracowałam w liceum. Przepracowałam czterdzieści lat i jestem na emeryturze, kocham ogród tylko już siły nie mam.

Nie było długo wiadomo o tym co myśmy przeżyli

Opisane relacje opowiadało jedno z "Polskich dzieci wojny" - świadek historii Józefa Posch-Kotyrba podczas konferencji naukowej poświęconej sytuacji w Jaworznie w 1943 roku. Wydarzenie odbyło się 14 września w ATElier Kultury, upamiętniało 80. rocznicę akcji represyjnych, zorganizowanych przez niemieckiego okupanta i wymierzonych w polską ludność cywilną Jaworzna oraz okolicznych miejscowości wcielonych do Prowincji Górnośląskiej III Rzeszy.

- Chciałam jeszcze coś dodać - mówi Józefa Posch-Kotyrba po brawach publiczności.

- To co myśmy przeszli, o tym nie było długo, długo wiadomo. Wyobraźcie sobie, że dopiero siedemdziesiąt lat po wojnie w tym pierwszym polenlagrze, domu, który sprzedały siostry zakonne, gdzie mieszkał lagerführer, osoba prowadząca remont pod deską znalazła oryginalne listy dzieci w języku niemieckim, które tam zostały, a cały czas szukano. Dano je do muzeum w Wodzisławiu Śląskim i nas zawołali. Mnie nie ma, bo to były listy z 13 sierpnia, ale potem jeden z panów z IPN dał mi karty, gdzie jesteśmy z Byczyny aresztowani. W Jaworznie dużo dzieci było aresztowanych w tym trudniejszym jeszcze czasie. Była też grupka dzieci, które były aresztowane w Łodzi - dodała.

Jak podaje IPN, Polenlager 82 Pogrzebin, obóz do którego trafiła Józefa Posch-Kotyrba w wieku pięciu lat, to jeden z co najmniej kilkudziesięciu obozów utworzonych przez Niemców dla ludności Polskiej. Funkcjonowały na Śląsku od czerwca 1942 do 1945 r. Polenlager w Pogrzebieniu przekształcono w obóz dla dzieci 11 września 1943 r. Według danych badaczy osadzono w nim 220 dzieci do lat 16 oraz 12 niemowląt, które zostały odebrane rodzicom wysłanym do obozów koncentracyjnych. Kinderlager zlikwidowano w październiku 1943 r, przenosząc osadzonych do innych obozów. Do dziś losy wszystkich ofiar oraz losy dzieci umieszczonych w niemieckich rodzinach nie są znane.

- Jak byłam aresztowana miałam pięć lat. Nie miałam pojęcia co to jest wojna, tak jak dzisiaj Ukraina. Człowiek jak spojrzy na ekran to ma. Ja jak zobaczyłam pierwsze obrazki z Ukrainy to mi się łzy same lały... - kończy swoją relację jedno z "Polskich dzieci wojny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera