Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: To zwyczajne śląskie dzieje

Jan Dziadul
Stawiałem na Kutza, bo jak go znam, to nie jeździłby do Brukseli z odbezpieczonym granatem, by pomysł na wspólną Europę wysadzić w powietrze

W pierwszych słowach mojego listu życzę Kazimierzowi Kutzowi zdrowia i jeszcze raz zdrowia, na które ostatnio narzeka. W kolejnych wyrażam swój żal do całego świata, w tym do śląskiego elektoratu, że w taki marny sposób postawił krzyżyk - przepraszam, cholera, nie postawił! - na jego politycznej karierze. Spodziewałem się bowiem przegranej Kutza do euro-parlamentu, ale nie sromotnej porażki.

Bóg mi świadkiem (i jeszcze parę osób), że nie chciałem robić powyborczego remanentu w sprawie senatora, bo jego klęska jest i moją. Stawiałem na Kutza! Nie na jego wyborcze hasła, z którymi wybierał się do Brukseli jako śląski ambasador, czyli w największym skrócie: narodowość, język, autonomia. Wszak to jeno abstrakcja niemająca wiele wspólnego z naszym śląskim tu i teraz. Mało kto je kupił - nawet z tych spisowych narodowościowych Ślązaków, których naliczono setki tysięcy. Wynik wyborczy, trochę ponad 20 tys. głosów - dobitnie o tym zaświadcza.

Stawiałem na Kutza, bo jak go znam, to nie jeździłby do Brukseli z odbezpieczonym granatem, żeby ten pomysł na wspólną Europę wysadzić w powietrze. Od lat przecież powtarza słowem mówionym i pisanym, że Śląsk był w Europie w czasach, kiedy w Polsce za stodołę chodziło się załatwiać. Liczyłem więc na godne mnie reprezentowanie, bo w moim imieniu wadziłby się tam pięknie. A tu masz: do Bru-kseli jedzie Janusz Korwin-Mikke z ponadtrzykrotnie lepszym rezultatem. I tylko po to, żeby Europę wysadzić i sprowadzić do granic z końca XIX w. No istny szlag człowieka może trafić, szczególnie, kiedy się dowiaduję, że Mikke wygrał z Kutzem w całych Katowicach i w szopienickim mateczniku. Chyba że reklamacja wyborcza PiS obnaży całe to zaprzaństwo i wprowadzi swoją prawdę, jedyną i bezdyskusyjną.

Nie rozdrapywałbym tej rany, gdyby nie senatorskie żale, że dał się uwieść (wbrew rodzinie) - politykowi z Biłgora-ja. Widziały bowiem gały, co brały. No i uwieść Kutza, jak mniemam, niełatwo. Na posypywanie głowy popiołem też już nie czas. Pewien znajomy - nieznajomy przy każdym spotkaniu zamartwia się takimi słowami: Jasiu, gdybym wiedział, że PRL tak marnie skończy, to nigdy bym nie wstąpił do partii, a już na pewno nie tam, no, wiesz gdzie...

Trzeba zjadać wczorajsze żaby, choć to nie cymes. Wiem, bo smak porażki jest mi znany. Można rzecz jasna nazdać całemu światu. Tylko to nie Kutz dał się uwieść Palikotowi - odwrotnie, to on wylansował Pa-likota na Śląsku. Podpowiadał, że jak puści oko w kierunku autonomii, godki i narodowości - to ma Ślązaków na kolanach. Tak jak przed laty wyreżyserował u nas Leszka Balcerowicza na posła. Pamiętacie? Za niego pod nóż szły kopalnie, a górnicy na bruk, a tu proszę - Balcerowicz na Śląsku wygrywa w cuglach. Nazwisko plus talent Kutza zrobiły swoje.

Dlaczego więc ta magia nie zadziałała teraz? Mądrzejsi ode mnie analizowali już przyczyny upadku ikony śląskości. Czytam na tych łamach oceny dr. Marcina Gacka z Uniwersytetu Śląskiego, że Kutz znalazł się pod parasolem partii dość swobodnej obyczajowo i antyklerykalnej - stąd zraził do siebie konserwatywnych Ślązaków i tych, którym z Kościołem jest po drodze. Coś jest na rzeczy, ale nie do tego stopnia, by przegrać z kretesem. Przecież Ślązakom nie przeszkadzały wcze-śniejsze deklaracje wiary: ateista, agnostyk (kolejność dowolna), które w poprzednich wyborach parlamentarnych dały Kutzowi 113 tys. głosów.

Że frekwencja marna w ostatnich wyborach? Niech byłaby dwa razy większa, prawie taka parlamentarna - to i tak Kutz przegrałby z Jerzym Buzkiem (254 tys. głosów) czy Adamem Gierkiem (56 tys.).

Sceptycy mówią, że Kutz recenzujący nasze śląskie sprawy z pozycji Warszawy - zwyczajnie się zużył. Wydaje mi się jednak, że gdzie indziej jest pies pogrzebany: w Kutza języku wyborczym i codziennym. "Buzek - miglanc, który nic dobrego dla Śląska nie zrobił, a do tego rozpieprzył nasze górnictwo"; "Gierek - znany z tego, że nosi nazwisko ojca". I tak łaty można naszywać każdemu.

Dlaczego więc ludzie tego nie kupili? Dlaczego ten mocno katolicki Śląsk woli za swoich europejskich reprezentantów mieć ewangelika i lewicowca, a nie faceta, który jest przecież solą tej ziemi? Bo ile można ludziom wmawiać, że jesteśmy polską kolonią. Że my, Ślązacy jesteśmy głęboko upokorzonymi ludźmi, mieszkającymi w zdewastowanych osiedlach na poprzemysłowej pustyni… skazani na nędzne resztki jadła dla odrzuconych. No, nie wszyscy na szczęście. Ludzie patrzą dookoła, widzą i swoje wiedzą.

A ja patrzę na listę śląskich europarlamentarzystów. Nie ze wszystkimi mi po drodze. Trudno, taki wybór. Zaglądam im w życiorysy: czterech na siedmiu to Ślązacy z krwi i kości. Niech więc ryczy z bólu ranny łoś. Sam sobie biedy napytał.


*Pielgrzymka mężczyzn do Piekar 2014: ROZPOZNAJ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*TRAGEDIA NA WIŚLE: Nurt porwał dwie dziewczyny ZDJĘCIA
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!