Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesięć lat z życia… Recenzja filmu "Superbohaterowie" (reż. Paolo Genovese)

Adam Pazera
Jak skutecznie poderwać dziewczynę podczas deszczu? Marco, młody mężczyzna o ścisłym umyśle, próbującą się schronić przed ulewą Annę zaczepia słowami: „gdybyś szła szybciej, np. 4,5 m/sek, to mniej byś zmokła”. Banalne, ale intrygujące i zanim dziewczyna się zastanowi Marco znów jest przy niej z zakupionym za jedyne 4 tys. lirów parasolem. „A jakie jest prawdopodobieństwo naszego kolejnego spotkania?” – zapyta ona kokieteryjnie. – „Tak niewielkie, że statystycznie bez znaczenia” – odpowie przyszły fizyk, wcześniej jednak zapisując numer swojego telefonu na powłoce parasola. Co prawda deszcz go zmyje, ale widocznie szansa na ponowne „oko w oko” była większa, bo Marco i Anna znów się przypadkowo spotykają, i znów, aż… świętują właśnie 10-lecie swego związku.

„Chodziliśmy nie szukając się, ale wiedząc, że chodzimy po to, żeby się znaleźć” (Julio Cortázar, Gra w klasy)

Włoski reżyser Paolo Genovese chyba najbardziej jest znany w Polsce z filmu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” (spotkanie grupy przyjaciół zmienia się w szereg oskarżeń i kłótni wobec zgody na ujawnianie treści w swych telefonach komórkowych), który doczekał się wielu międzynarodowych remake’ów. Kilka lat temu gościł też na polskich ekranach „The Place” (tajemniczy mężczyzna w barze nakłania spotkane osoby do wykonania karkołomnych niekiedy zadań). Można więc powiedzieć, że Włoch dobrze się czuje w przedstawianiu relacji międzyludzkich, a dokładniej - związków męsko-damskich.

Akcja jego kolejnego filmu - „Superbohaterowie ” - toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych, co trochę komplikuje odbiór filmu. Przeskoki w czasie są dość denerwujące, trudno niekiedy odgadnąć jakiego okresu dotyczy sytuacja w filmie, owszem, „starszego” Marco można poznać po zaroście (czasem po wąsie), ale Anna – paradoksalnie – czasem będąc „młodą”, wygląda na starszą i odwrotnie! A film dotyczy 10-letniego okresu w życiu Anny i Marka. Tytuł filmu odbieram jako dość sarkastyczny, albowiem cóż to za superbohaterstwo wytrwania w (jednym!) związku przez dekadę! Anna i Marco przechodzą różne koleje losu, z początku nawet nie są przekonani do siebie: Marco jest w poważnym związku z Pilar, przyszłą lekarką, Anna jest wziętą graficzką komiksów, pomieszkuje z przyjaciółką Tullią (nic z „tych” rzeczy!) i ani jej w głowie trwały związek, a po wspólnie spędzonej pierwszej nocy zostawi Marco na pamiątkę komiksowy rysunek na ścianie.

Równolegle z ich życiem, Anna tworzy kolejną serię komiksów inspirując się wzlotami i upadkami w związku, a dobroduszny szef wydawnictwa bez zmrużenia okiem akceptuje jej pomysły. Komiks jak to komiks, najczęściej w zabawny sposób przedstawia dwójkę partnerów, ich przygody i wydarzenia. A więc czy to taka graficzna zasłona Anny przed schematem bycia w związku? Wszak komiks wydaje się być metaforą ich aliansu, choć o ich tajemnicach wiedzą właściwie tylko oni sami, mimo, że komiksowe obrazki Anny znajdują się też na…opakowaniach płatków śniadaniowych. Anna tak żyje swymi rysunkami, że na poruszony przez Marco temat śmierci (przy kolumbarium ze szczątkami jego rodziców) odpowiada mu: „ja nie umrę, stanę się komiksem”!

Owszem, przyjemnie ogląda się wędrówkę przez życie, kłótnie i zgody, radości i smutki tych dwojga, ale dwugodzinna opowieść jednak nieco mnie znużyła. Widzimy rozkwit uczucia, pierwszą, wspólną podróż na sąsiedni kontynent do Maroka (Marakesz), romantyczne spacery, zawarcie „ślubu” wieczorem na plaży i pragnienie posiadania trójki dzieci przez Marco. Motyw dziecka przewija się niemal przez cały film, bohaterowie spotykają się z przyjaciółmi, którzy już mają swoje pociechy albo za chwilę będą mieć, Anna i Marco są świadkami lub powiernikami ich zdrad i rozstań, a sami wciąż tkwią w związku. Może więc to rzeczywiście jest super-bohaterstwo? Choć ich związek nie jest oparty na formalnym ślubie (w dzisiejszych czasach to norma), istnieje miedzy nimi jakieś przyciąganie, jakaś chemia, które powodują, że po krótkich rozstaniach („Im bardziej się oddalają, tym bliżej są ku sobie” – pada w filmie zdanie) są powroty. Nie bez kozery Marco jest doktorem fizyki, zaś „fizycy definiują czas jako postęp zdarzeń z przeszłości do teraźniejszości i w przyszłość” (za: google.com), ale on – porównując procesy fizyczne z życiem - niekoniecznie zgadza się z taką definicją. Choć przecież wiadomo, że to czas wpływa na nasze życie, podejmowane plany i decyzje. Owszem, minionego już nie można cofnąć, ale o tym najbliższym można jakoś decydować, choć… „jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach na przyszłość”. Minione 10 lat filmowych bohaterów, to przecież też jakiś uprzedni czas, chwile lepsze i gorsze, zaś w teraźniejszości jest…nadzieja na przyszłość, bo Anna jest w ciąży! I tu znowu wchodzi w grę ów „czas”: czy go wystarczy, bo w proste, czasem banalne życie Marco i Anny wkracza dramat…Więc Anna pyta swego, o ścisłym umyśle partnera: „czy któreś z Twoich praw nie może odmienić życia?”

Związek między dwojgiem bohaterów w zasadzie wypełnia ekran przez cały film, choć w pewnym momencie dramatyczne wydarzenie ponownie splata życie Marco z byłą narzeczoną - Pilar, ale już jako kardiochirurgiem.

Podążając za tytułem filmu można po raz kolejny zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście trwanie w związku wymaga jakichś supermocy. A może po prostu „to właśnie miłość”, bo ten tytuł filmu Richarda Curtisa z 2003 roku z plejadą gwiazd ma jeszcze jedno znaczenie w „Superbohaterach”, gdyż jest też leitmotivem w życiu bohaterów. Na ten film mieli wspólnie wybrać się Pilar i Marco, zanim on zdecydował o rozstaniu z nią, to Marco nieudolnie próbuje naśladować solowy taniec „premiera” Hugh Granta z dzieła Curtisa.

A wraz ze słowem „bohaterstwo” wiąże się wszak wyraz „odwaga”; a więc czy to takie „męstwo” kroczyć z tą jedyną osobą przez życie? Może i tak, bo co można powiedzieć o takich, którzy w swej doczesnej wędrówce zmienią kilka partnerek/partnerów (tak przecież popularne wśród próżnych celebrytów)? A jak ma się do tego miłość, czy ona trwa wiecznie, a co, jeśli się wypali? Czy przyzwyczajenie, przywiązanie, wspólne przeżyte lata wystarczą, aby się nie zniechęcić, aby się zestarzeć wspólnie? Jaka jest recepta na udany związek, w której „aptece” można ją wykupić? Jeśli w „Superbohaterach” związek idących zaledwie przez dekadę - młodych jeszcze ludzi - jest superbohaterstwem to w takim razie jak można nazwać np. samotną matkę wychowującą dziecko (a może niejedno) czy opiekę rodziców nad niepełnosprawnym (bywa że od urodzenia) dzieckiem? Można bawić się w psychologiczne dysputy i zadawać filozoficzne pytania, ale już sam tytuł – „Superbohaterowie” - traktuję więc jako ironię, a na jego końcu postawiłbym jeszcze pytajnik.

A może, z męskiego punktu widzenia, za Oscarem Wilde powiedzieć: Bigamia to posiadanie jednej żony za dużo. Monogamia to to samo.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera