Zostało już tylko kilkanaście kilometrów. Przejście od schroniska na Soszowie w Wiśle na Czantorię Wielką oraz Równicę i potem zejście do Ustronia w Beskidzie Śląskim. To ostatni etap wyprawy 62-letniego Jana Baranika, który w ciągu 22 dni ukończy, liczący około 502 km, Główny Szlak Beskidzki.
Dziadek ruszył w góry dla ukochanego wnuka
Dziadek Jan wyruszył na szlak 2 sierpnia. W kierunku Ustronia wyszedł od Wołosatego w Bieszczadach, mając jeden cel: pomóc swojemu wnukowi Olinkowi.
– Olek zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym, wrodzoną wadą układu moczowego, zaburzeniami integracji sensorycznej i opóźnieniem psychoruchowym – wyjaśnia Agnieszka Jóźwicka, mama Olinka.
Jeszcze przed porodem chłopczyk przeszedł siedem operacji. Na świat przyszedł jako skrajny wcześniak – w 27. tygodniu ciąży. Rokowania były dramatycznie złe. Olek zmagał się z większością możliwych powikłań wcześniaczych: niedrożnością jelit, niedojrzałością układu pokarmowego, oddechowego i nerwowego, kwasicą metaboliczną, dysplazją oskrzelowo-płucną, retinopatią wcześniaczą.
– Mimo to znakomicie widzi, świetnie słyszy, jest bystry i buzia mu się nie zamyka – tyle ma do powiedzenia – podkreśla mama chłopca.
Niestety nie chodzi, nie siedzi bez specjalistycznego wsparcia, nie stoi samodzielnie. Wymaga codziennej intensywnej terapii. Uczęszcza na zajęcia fizjoterapii, terapii ręki, psychologiczne, neurologopedyczne i terapii umiejętności społecznych. Miesięczny koszt terapii (zajęć, wizyt lekarskich, badań, leków, specjalistycznych sprzętów) to kilkanaście tysięcy złotych. Bywają miesiące, że kilkadziesiąt. W skali roku to blisko 150 tys. złotych. Dodatkowo z ogromnym prawdopodobieństwem niebawem Olinka czeka droga operacja bioder, która kosztuje kilkaset tysięcy złotych.
Koszty leczenia Olinka przekraczają nie tylko możliwości finansowe dziadka, ale i całej rodziny. Dlatego dziadek Jan, na co dzień poważny księgowy, ruszył w trasę, by walczyć o samodzielną przyszłość ukochanego i jednego wnuka.
Podczas tej podróży – jeżeli pozwalał na to zasięg – był w kontakcie z rodziną, która dodawała mu otuchy. We wtorek miejscem spotkania z bliskimi było dla pana Jana schronisko na Soszowie w Wiśle. Czekały tam na niego wspólnie żona i córka, a także dobrzy znajomi.
– Olek przez kolejne dni wpatrywał się w góry. Wypuścił też balony z helem, aby te doleciały do dziadka – opowiedziała mama Olinka.
Jak przyznał pan Jan, to pozwala przetrwać trudne chwile. – Zejście do Ustronia będzie postawieniem drugiej kropki na trasie – dodał.
Zbiórka na leczenie i terapię Olinka trwa na portalu pomagam.pl – TUTAJ.
Nie przeocz
- Jezioro Pławniowice – na tutejszą plażę w weekendy przybywają tłumy
- Poprawiny! Mieszczańskie wesele z lat 20. XX wieku odbyło się na rynku w Pszczynie
- Za nami XXIV Dożynki Powiatowe w Żarnowcu. To było prawdziwe święto rolników WIDEO
- Rafał Musioł: Czy Stadion Śląski dostanie drugie życie od Ruchu i Rakowa?
Musisz to wiedzieć
- Moto Show Katowice 2023. Tłum fanów motoryzacji na lotnisku Muchowiec
- Joanna Krupa powiedziała, jakiego partnera teraz szuka. „Będzie na mnie wydawał"
- Robert Lewandowski w Kuźni Raciborskiej? Zaproszenie już ma. Ma też "swoją" ulicę
- To raj dla zapylaczy i fotografów. Zobaczcie pole słoneczników w Parku Śląskim!
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?