Cztery kopalnie
Holewa przeszedł w życiu zawodowym przez cztery kopalnie. Historię górnictwa po 1980 roku ma wypisaną w świadectwach pracy. Zakłady, w których pracował kolejno likwidowano. Padały ofiarą zmian, restrukturyzacji branży. Jego przenoszono w inne miejsce. Zmieniały się warunki pracy, maszyny. Wchodziły nowe technologie. Zwiększały się wymagania. I tylko ludzie pod ziemią byli niezmiennie życzliwi, przyjaźni i pomocni.
- Skoro nie mam szczęścia do kopalń, to może mam je do współpracowników? Zresztą tak samo jak do wypadków. Bywały niebezpieczne sytuacje, ale udawało mi się z nich wyjść co najwyżej z paroma zadrapaniami - wspomina Holewa.
Zastrzega, że nie narzeka, choć bywało ciężko: - To w końcu był mój wybór. Nikt mnie nie zmuszał do pracy w kopalni.
Pierwszy raz zjechał na dół w wieku 17 lat, jako uczeń górniczej szkoły.
Drewniana kopalnia
To był 1985 rok, kopalnia Siemianowice. Nazywano ją drewnianą kopalnią. To był niemal 150-letni zakład. Stary, technicznie zaniedbany. Lata świetności dawno miał za sobą. Przepracowałem tam 8 lat. Mój szyb likwidowano. Przeniosłem się na Rozalię w Piekarach Śląskich, którą najpierw przekształcono w zakład górniczy, a potem zlikwidowano. Pensje zamroził nam Balcerowicz. Inwestycji nie było, bo się nie opłacało. Trwaliśmy w takim zastoju przez lata - wspomina Jerzy Holewa.
Kolejne miejsce, do którego trafił pan Jerzy, to Polska-Wirek. Przepracował tam 13 lat.
Łzy na proteście
Tam bywało tak gorąco, że lica parzyły i trzeba było pracować w krótkich galotach. Głupi nie jestem, więc uczyłem się. Technologie tak szybko szły do przodu, że nie miałem wyjścia. Wcześniej skończyłem zaocznie technikum elektroniczne - opowiada Holewa.
Kiedy rząd zasadził się na górnicze emerytury, pojechał protestować do Warszawy. Popłakał się, bo zanim doszli pod kancelarię premiera, policja puściła gaz łzawiący. Potem manifestował z kolegami także przed siedzibą Kompanii Węglowej w Katowicach.
- Po Wirku zacząłem pracę w Halembie. Ledwie tam przyszedłem, rozeszły się pogłoski o likwidacji zakładu. Miałem już trochę dość. Takie ciągłe zmiany to naprawdę duży stres. Niewiadomo, na kogo się trafi, jakie będą nowe warunki pracy - wspomina Jerzy Holewa.
Tylko pracy brak
Na szczęście spółka wycofała się z planów zamykania Halemby. - Przepracowałem tam trzy lata. Miesiąc temu po raz ostatni byłem na szychcie - mówi Holewa.
Przez te wszystkie lata pracował jako elektryk, przy wydobyciu. Jak trzeba było, to łapał za łopatę i pomagał kolegom. Potem oni się odwdzięczali. Teraz mu tego trochę brakuje.
- Ale coś wymyślę - podkreśla spacerując z kundelkiem Czarusiem i dokarmiając ptaki w ogród-ku działkowym. Na wiosnę będzie w nim spędzał więcej czasu, bo dbanie o rośliny i "grzebanie" w ziemi, to zajęcia, które lubi.
Jesteś górnikiem na emeryturze? Jak spędzasz teraz wolny czas? Napisz
*Niesamowity Dreamliner w Pyrzowicach ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*HC GKS Katowice od szatni ZOBACZ ZDJĘCIA TYLKO W DZ
*Ślązacy zazdroszczą Katalończykom autonomii: prawda czy fałsz? [CZYTAJ I SKOMENTUJ]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?