Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Houria" - „Zrobić krok wstecz, aby iść naprzód, dalej”

Adam Pazera
mat. prasowe
"Houria" to film algierskiej reżyserki Mounii Meddour, a jednocześnie imię głównej bohaterki filmu. Algieria jest krajem, który do tej pory "leczy rany" po konfliktach społeczno-politycznych i wojnie domowej lat 90-tych ubiegłego wieku. I echa tegoż odczuje na własnej skórze (dosłownie!) tytułowa bohaterka.

Na zagraconym tarasie/balkonie ze słuchawkami na uszach tańczy zgrabna dziewczyna, wiatr rozwiewa suszące się tam pranie, ona nie zwraca na to uwagi. Po jakimś czasie zmęczona, siada, wkłada bluzę, opatruje stopy: lód na kostkę, zdejmuje plastry z zakrwawionych palców. To Houria, śliczna, młoda dziewczyna, która jest tancerką w balecie. Po indywidualnych próbach, ćwiczy na scenie do "Jeziora łabędziego" z pozostałymi koleżankami pod okiem wymagającej trenerki, która ma uwagi do każdej z nich: "Karima, plecy w łuk, Sonia, wciągnij brzuch, Houria, ustaw ramiona, Lydia, ukłon, jeden, dwa, trzy" i tak w nieskończoność, do wyćwiczenia perfekcji. Oraz dopinguje: "Angażujcie się, macie zawłaszczyć tę przestrzeń, pamiętajcie, Emir (choreograf) wybierze tylko jedną z was!". Sonia to najlepsza przyjaciółka Hourii, obie dorabiają pracując jako pokojówki w hotelu, Sonia zarobkuje dodatkowo tańcząc na uroczystościach weselnych, zaś Houria obstawia nielegalne walki baranów (ten rodzaj "krwawej rozrywki" to typowo algierska specjalność).

Dziewczęta mają swoje idee: Sonia chce przedostać się do Europy - "Popatrz, co się z nami stało, skończyłyśmy szkołę, miałyśmy marzenia. Ja muszę się stąd wyrwać, chcę uciec do Hiszpanii". Houria woli pozostać na miejscu, zrobić karierę w balecie i wszystko podporządkowuje temu marzeniu. Któregoś razu obstawia Jokera (barany mają swoje imiona, są jeszcze: Trump, Putin, Obama, Bin Laden /sic!/), który wygrywa z Bin Ladenem i dostaje duże pieniądze. Ale jego właściciel kwestionuje pojedynek, napada na Hourię, która upada ze schodów, a on zabiera jej całą kasę. Sonia odnajduje pokiereszowaną Hourię w szpitalu, gdzie dr Saleh beznamiętnym głosem informuje: "Znaleziono ją wczoraj na ulicy, obrzęk, złamana kostka, potrzebuje długiej rehabilitacji, życzę zdrowia". Hourii zawalił się cały świat: taka diagnoza to koniec marzeń o występach na scenie. W wyniku szoku pourazowego dziewczyna traci też mowę, na próżno wierna przyjaciółka prosi: "Odezwij się, tęsknię za tobą, powiedz coś, śmiej się".

Po pierwszych dramatycznych chwilach i traumatycznym wstrząsie psychicznym, kiedy Houria nawet nie będzie w stanie chodzić, żmudna rehabilitacja przyniesie efekty: niedoszła primabalerina nie odzyska co prawda mowy, ale stanie na nogi
i znajdzie motywację do w miarę normalnego funkcjonowania. Może też pod wpływem książki Marie-Claude Pietragalli (francuska tancerka i choreografka, gwiazda baletu Opery Paryskiej lat 90-tych), którą czyta dochodząc do siebie, pojawi się na twarzy uśmiech, odnajdzie w sobie pasję i nadzieję, że nie wszystko stracone. Wszak autorka książki ma swoje motto: "Chcę, aby taniec był dostępny dla jak największej liczby osób, aby wydostać taniec z kaftana bezpieczeństwa, aby nie był zarezerwowany dla elity. Ruch jest pierwszym językiem człowieka". Stąd też pozytywne myślenie u Hourii, która pisze sobie na ręce: "Zrobiłam krok wstecz, aby iść naprzód, dalej". Odzyska siłę i radość, aby choć w części przekazać innym to, czemu poświęciła dotychczasowe życie przed wypadkiem: jako choreografka będzie uczyć tańca takie same poranione na ciele i duszy kobiety podczas zajęć terapeutycznych. A są to niewiasty, które w przeszłości doznały szeregu dramatycznych przeżyć: Halima straciła dzieci w ataku terrorystycznym w 1990 r., dwie siostry, Amel i Lamia są chore na autyzm, Nacerę więzili terroryści, Sana jest sierotą, która uciekła z domu dziecka, a Lilę bił mąż, bo nie może mieć dzieci.

Na historię Hourii i pozostałych kobiet patrzymy przez pryzmat niegdysiejszej wojny domowej w Algierii między autorytarnym rządem i różnymi islamskimi siłami i niemożnością zabliźnienia ran we wciąż podzielonym społeczeństwie, mimo upływu ponad 20 lat. Ojca dziewczyny, kiedy Houria była jeszcze mała, zamordowali terroryści, wyciągnęli go
z samochodu i zastrzelili. A Sonia też szuka lepszego świata, na lądzie europejskim; nie mogąc uzyskać wizy do Hiszpanii, decyduje się na nielegalną przeprawę przez Morze Śródziemne, opłacając przewoźnika. „Morze jest piękne” – mówi na pożegnanie Hourii, wsiadając w ciemnościach do niewielkiego pontonu motorowego.

Co z tego, że Houria rozpozna na posterunku policji napastnika (Ali Ben Hatab), skoro stróże prawa nie kwapią się do pojmania go. Zresztą prowadząca sprawę policjantka traktuje Hourię i jej matkę Sabrinę jak powietrze. Zrezygnowana Houria pisze wówczas na ręce: "Jestem martwa w środku". Prawniczka, niegdyś była aktywistka, teraz nie chce pomóc rodzinie, w obecnych czasach ma jedyną radę: „Wyjedź stąd, mają układy w policji. Państwo ma dość rozlewu krwi”, więc Houria pisze: „Tchórz!”. Bezkarność wobec przestępców, amnestia dla byłych terrorystów dla zachowania pozornego spokoju społecznego spowodowała, że…nie ma winnych, a pokrzywdzone rodziny wciąż cierpią. Mało tego! Dla upartej w dochodzeniu sprawiedliwości Hourii zostaje na kłódkę zamknięta sala, gdzie uczy poranione, głuchonieme dziewczyny tańca. Ale znajdzie skrawek miejsca, gdzie będzie rozwijać pasję - w końcowej scenie, one w niebieskich strojach, Houria w błyszczącej, kremowej sukni, ekspresją ciała, językiem migowym, z pełnym zaangażowaniem wytańczą, „wykrzyczą” to, czego nie mogą wyartykułować słowami. Przekażą przez taniec swoje, niekiedy sprzeczne uczucia: cały swój gniew, ale i radość w poczuciu wspólnoty, przyjaźni.
A Houria wytańczy jeszcze swój osobisty żal i smutek: dla Soni, której zdjęcie będzie stało na murku w otoczeniu świec, dla której morze wcale nie okazało się piękne.

Świetna Algierka Lyna Khoudri, młoda gwiazdka kina francuskiego w roli Hourii, w filmie od pewnego momentu „pozbawiona” głosu, gestami, mową ciała, mimiką twarzy przekazała całą paletę uczuć: od nadziei poprzez zwątpienie i rozpacz do ponownego odnalezienia sensu życia. W uzdrawiającej mocy tańca, w ciszy, niemych ruchach tańczących dziewcząt czytamy słowa piosenki: "tańczę, tańczę, wiruję, wytańczę nadzieję, dotrę do ciebie...". I wiemy, że skierowane są one do Soni, to bezgłośny hołd oddany wiernej przyjaciółce, która szukała lepszego świata.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera