Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat o kibicach: Ptaszek idiota albo patriota. Wciąż śpiewa

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Nie uwierzycie. Mam w sąsiedztwie ptaszka, latem trzymanego na balkonie, który - co najmniej od polsko-ukraińskiego Euro 2012 - przed wszystkimi ważnymi meczami naszej reprezentacji wyśpiewuje pierwsze frazy „Jeszcze Polska nie zginęła…”. Za każdym razem bardzo żwawo zaczyna, po czym zacina się i do znudzenia powtarza, niczym zdarta płyta, gubi tempo i zabawnie fałszuje. Jak - nie przymierzając - pewien powszechnie znany polityk, którego kiedyś w nieco podobnych okolicznościach ktoś nieopatrznie podsłuchał i nagrał.

Obiecuję sobie, że wreszcie tego ptaszka namierzę, ale siedzi prawie że w niebie, wysoko i głęboko, więc nie mogę go dojrzeć. Taki jest w sobie schowany, taki niby niewidoczny, a jednak wszyscy - chcą czy nie chcą - słuchać go muszą. Kanarek to czy jakiś inny, może egzotyczny, fanatyk?

Nie, niemożliwe. On nie może być z zagranicy, bo jak by taki imigrant Mazurka Dąbrowskiego miał się nauczyć? Nie dałby rady! Więc raczej krajowy to kanarek, swój chłop, choć dość cienko piska. Ale kibic to bez wątpienia, nie żaden tam kibol, bo w czasie narodowych marszów patriotycznych zachowuje się spokojnie, a w każdym razie - nie daje głosu i sąsiedzi mogą spać spokojnie, więc na pewno jest apolityczny.

Jak większość fanów Biało-Czerwonych, którzy tak naprawdę nie wiedzą, której partii kibicować, dlatego na wszelki wypadek na żadne wybory nie chodzą. Chodzą tylko na mecze albo i nie chodzą, bo jedni mają zakazy stadionowe, a inni wolą w telewizji oglądać, bo tanio i przede wszystkim bezpiecznie. Są też tacy, którzy najlepiej czują się w strefach kibica - innych od mojego balkonu i balkonu sąsiada z ptaszkiem.

Na przykład w Antwerpii nasi, gdy straciliśmy drugiego gola w meczu z Senegalem, przypomnieli sobie, że nie lubią Murzynów, więc zaczęli rzucać w nich najpierw rasistowskim mięsem, potem plastikowymi kubkami po piwie, solonymi orzeszkami, a na końcu krzesłami. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdybyśmy w grupie mieli Belgię. Obawiam się, że ani na boisku, ani poza nim, nawet biało-czerwona husaria by nam nie pomogła.

Wolę swego osiedlowego ptaszka. Choć nie wiem, skąd się wziął i kto go tak ładnie wychował. Może urwał się z choinki albo uciekł z wierszyka Marii Pawlikowskiej-Jasnorze-wskiej, tak cudnie zaśpiewanego przez Czesława Niemena? Pamiętacie? „Ptaszek idiota,/ głupszy niż się zdaje,/ strojny barwną krajką,/ z głową jak makówka.// Nieprzyjaciel kota,/ ojciec pięciu jajek,/ z których każde jajko/ pełne jest półgłówka”.// Przyparty do drzewa/ pierzem rudo-sinem,/ toczy głośne swary/ z innym znów kretynem.// Po czym śpiewa, śpiewa/ głupstwa nie do wiary. Po czym śpiewa, śpiewa/ głupstwa nie do wiary…”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!