Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim jest Krzysztof Rutkowski? Właściciel agencji detektywistycznej, kobieciarz, były ZOMO-wiec

Aldona Minorczyk
Aldona Minorczyk
Krzysztof Rutkowski
Krzysztof Rutkowski Tomasz Bolt/Polskapresse
Tak jak do nauczyciela w szkole średniej mówimy "panie profesorze", choć o takim tytule naukowym może on zwykle tylko pomarzyć, tak samo nazywając Krzysztofa Rutkowskiego detektywem - grubo przesadzamy. Licencji został pozbawiony w 2009 roku. Odebrano mu też pozwolenie na broń. Twierdzi, że ma nowe, z Austrii. A licencja? E tam, kto by sobie głowę zawracał?

CZYTAJ TAKŻE:
Krzysztof Rutkowski prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia ws. paliwowej

- Po tym jak rozwiązałem sprawę Madzi dzwonią do mnie z całego świata: Wiednia, Berlina, Chicago i mówią: "Licencja? Licencję to ty im możesz dać!" - mówi Krzysztof Rutkowski.

Zawsze w ciemnych okularach. Dla lansu? - Nie, no nie spałem kilka nocy - odpowiada Rutkowski.

Absolwent Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Sochaczewie. Kilka lat służył w Milicji Obywatelskiej i w warszawskim oddziale ZOMO. W połowie lat 80 oskarżono go, że okradł klienta prostytutki. Słusznie czy nie, musiał odejść ze służby. Sam pamięta to inaczej: - Nie widziałem możliwości rozwoju.

Potem praca w firmie detektywistycznej, w końcu mandat posła z ramienia Samoobrony, a na kilka miesięcy nawet europosła. Był też doradcą prezydenta Łodzi i miał własny program telewizyjny "Detektyw" i słynne "na glebę go!". Była także próba (nieudana) znalezienia Saddama Husajna w Iraku. Po co? "Po prostu lubię łapać bandytów" - komentował.

No i nałapał ich całkiem sporo. Ma też na koncie kilka porażek. Rodzina Krzysztofa Olewnika oskarżyła go wprost o wyłudzanie pieniędzy. Głośne było bezprawne zatrzymanie Polaka w Belgii. Sąd w Antwerpii w 2007 roku skazał go na 1,5 roku. W 2009 roku odebrano mu licencję detektywa. Nie odniósł też sukcesu, gdy poszukiwał Iwony Wieczorek z Gdańska. Policja narzekała, że zamiast pomagać po prostu przeszkadzał jej w pracy. Jednak to on, a nie kto inny zwrócił uwagę na to, by wykorzystać nagrania monitoringu.

Rutkowski kocha kobiety, prawie wszystkie. Nawet bardzo. Zmienia je często. W wywiadzie dla Playboya w 2004 roku mówił: Mam przeszłość związaną z ZOMO. Mieliśmy gdzieś politykę, ale kumple, gorzała i dziwki były na porządku dziennym. Trochę mi to weszło w krew, ale nie wyszło. Była gorzała, były i dziwki. Niejednokrotnie zwykła szmata z ulicy jest w stanie bardziej zaimponować niż kobieta na intelektualnym poziomie (…). Niezależnie czy będzie to dziwka, policjantka czy pani prokurator, one wszystkie były tak samo potraktowane. Jedna noc i do widzenia.

Pierwsza żona Dorota, druga Ania. Potem była Katarzyna. A kiedy wyszedł z aresztu, gdzie siedział kilka miesięcy za związki z mafią paliwową, czekała na niego Magdalena. Związek nie potrwał zbyt długo, bo jak mówił DZ "Magda była zazdrosna i chciała mnie mieć tylko dla siebie". U jego boku zobaczyliśmy więc kolejną ładną panią. Były też plotki o romansie z "Frytką".

- Pozwoliłem się z nią sfotografować, ale w związku z tym, że wykonywaliśmy dla niej robotę. Z "Frytką" nic nie działałem - komentował Rutkowski.

Kiedy pracował nad sprawą śmierci Madzi Waśniewskiej z Sosnowca związał się z tajemniczą Luizą, byłą zakonnicą. Planowali wspólną przyszłość, dziecko. W ediach pojawiły się infrmacje o rzekomej ciąży i rzekomej próbie samobójczej. Miejsce pięknej Luizy szybkozajęła… jej przyjaciółka.

Kilka dni temu detektyw pokazywał się w mediach z kolejną kobietą i synem, którego mu właśnie urodziła.
Bardziej niż panie kocha tylko kamery

Pokazuje się w nich w otoczeniu rosłych osiłków w kominiarkach, kamizelkach kuloodpornych i w pełnym uzbrojeniu. Ta sama od lat fryzura, choć ostatnio jakby bujniejsza. Ciemne okulary. I tylko kowbojki zniknęły. Zastąpiły je eleganckie, wyglancowane na błysk skórzane półbuty. Parcie na szkło? W skali od 1 do 10: zdecydowanie 11. Mistrz kreacji i PR-u. Spektakl, a w zasadzie niemal brazylijski tasiemiec z jego udziałem nie schodzi z ekranów wszystkich telewizji od ponad dwóch tygodni. Oglądalność ogromna.

W Sosnowcu pojawił się dwa dni po zniknięciu półrocznej Magdy.Wezwali go znajomi rodziny. Zawładnął ich sercami i umysłami. Odgrodził od dziennikarzy, a potem wydzielał po kawałeczku, w zależności od zasług medium w dziedzinie promocji jego osoby i dokonań.

Pierwsza konferencja w hotelu Trojak w Mysłowicach. Sprowadził rodziców dziecka i dziadków. Przedstawił rzewną historię porwania dziewczynki. Była rozpacz, łzy i uzbrojeni po zęby postawni panowie w kominiarkach. Druga konferencja w ubiegły czwartek też w Mysłowicach. Tym razem bez rodziny, ale z kocykiem: różowym w kolorowe misie, śliskim. Identycznym z tym, który rzekomo z dzieckiem zabrał porywacz.

Tego samego dnia późnym wieczorem sensacja: - Matka się przyznała, że doszło do wypadku. Upuściła dziecko. Magda nie żyje. Wiemy gdzie jest ciało - mówił.

Chwilę potem w każdej telewizji obrazki z ulicy Ceglanej w Sosnowcu. Drzewo, taśmy, radiowozy, no i reklamówka. Podobno z dzieckiem, bo czuć charakterystyczny odór. Do tego obrazki Katarzyny W.: zziębnięta, zrozpaczona i opuchnięta od płaczu. Rutkowski obejmuje ją i przed kamerami przeprowadza ze swojego auta do policyjnego.

Dzień następny: informacja numer jeden - w reklamówce nie było ciała. Ciała za to dał detektyw. Nie sprawdził, bo: - Nie chciałem zatrzeć śladów. Ale ta pani z TVN-u też wąchała i czuła smród! - podkreślał.

Aby przykryć falstart rozesłał film, na którym Katarzyna W. przyznaje się, że sfingowała uprowadzenie córki. Wstrząsające. W sobotę w nocy policja znalazła zwłoki Magdy. Wskazała je matka. No i zaczęła się wojna.

- Rozjechał pan emocjonalnie walcem rodzinę Madzi - grzmiał insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
- Gdyby nie ja, dalej szukalibyście porywacza - ripostował Rutkowski.

Dziennikarka TVN24 Katarzyna Kolenda-Zaleska zaatakowała detektywa, że robi z siebie bohatera. Kpiła: - Coś ze wzrokiem? Na kogo się pan kreuje? Miami Vice?

Rada Etyki Mediów uznała, że zareagowała zbyt emocjonalnie.

- Policjanci nie mieli żadnych informacji, że Katarzyna W. tę całą sytuację sfingowała. Podczas rozmowy z matką dziecka, gdy wyznała mi całą prawdę nie postępowałem nieetycznie. Do niczego jej nie zmuszałem. Nie została przeze mnie napiętnowana - bronił się Rutkowski.

- Czynności, które były zaplanowane, doprowadziłyby do tego samego efektu, przy czym można to było robić cywilizowanymi metodami - ripostował Sokołowski.

Rutkowskiego dobija Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Detektywów, które w oświadczeniu twierdzi, że jego zachowanie "nie ma nic wspólnego z wykonywaniem czynności detektywistycznych, jak również normami moralnymi i etycznymi".

I dalej o współpracy z policją: "nie potrafił współpracować z organami ścigania", "widać tylko rywalizację i irracjonalne zacietrzewienie Pana Rutkowskiego".

Za to broni go rodzina Magdy: ojciec i dziadkowie. Na konferencji prasowej, jednogłośnie wychwalali detektywa.

W procesie w sprawie mafii paliwowej, której szef Henryk Musialski wyłudził pół miliarda złotych Rytkowski został prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia.

Detektyw został zatrzymany pod koniec lipca 2006 r. przez ABW na stacji benzynowej pod Katowicami. Był wtedy podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy, powoływanie się na wpływy w Sejmie i prokuraturze oraz załatwianie tam spraw za łapówki. Nieoficjalnie wiadomo, że wsypał go baron. Detektyw go zawiódł. Miał wyciągnąć Musialskiego z aresztu i sprawić, by odpowiadał z wolnej stopy. Wziął za to pieniądze, ale skuteczny nie był. Rutkowski wszystkiemu zaprzecza. Sąd nie dał mu wiary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!