Kohut: Wiosną będą w Polsce przyspieszone wybory parlamentarne. Konflikty w PiS nie do zażegnania GOŚĆ DZ I RADIA PIEKARY

Rząd ma się podać do dymisji – żądają liderki strajku kobiet. Co pan sądzi o tym postulacie?
Wszystko wskazuje na to, że tak będzie. Wczoraj miało odbyć się posiedzenie Sejmu, ale zostało przełożone, bo Jarosław Kaczyński chyba stracił większość. Takie też dochodzą do mnie głosy – konflikty w Zjednoczonej Prawicy są już nie do zażegnania. To oznaczać będzie przyspieszone wybory.

Ale kiedy? W szczycie szalejącej epidemii?
Oczywiście, że nie. Moim zdaniem do nowych wyborów parlamentarnych dojdzie wiosną. To będzie kolejny dowód, że wszystko, czego dotyka się Jarosław Kaczyński, kończy się katastrofą.

Na miejscu lewicy, to nie paliłbym się do tych wyborów. Wy ledwo nad progiem jesteście.
Sondaże są różne. Sytuacja – zupełnie nowa i skutków protestów jeszcze w tych badaniach nie widać. Jedno, co jest pewne, to utrata poparcia przez PiS, które spada poniżej 30 procent. Nastroje społeczne na ulicach wskazują, że to koniec, że PiS nie jest już niepokonane, a propaganda przestała działać.

Jaka jest średnia wieku na ulicznych protestach?
Na moje oko, niewiele powyżej 20.

A jaka jest średnia wieku rady konsultacyjnej strajku kobiet?
Trochę wyższa. Ale to jest początkowy skład, z tego, co słyszałem. Sam wystąpiłem z propozycją, by w tej radzie znalazło się kilka osób z naszego województwa. Na przykład Zuzanna Karcz z Zagłębia – ona byłaby dobrym przedstawicielem właśnie młodego pokolenia w tej radzie. Uważam, że ta struktura musi być szeroka i składająca się z ludzi w różnym wieku.

Patrzę na zdjęcia z protestów z ostatnich dni i garstki ludzi na ulicach. Coś się kończy?
Dziś mamy trzynasty dzień protestów i trudno spodziewać się, by zaangażowanie było ciągle takie same. Pytanie, w jaki sposób strajk kobiet tę energię skanalizuje. Uważam, że dobrze byłoby robić takie protesty cyklicznie, może raz na miesiąc, może raz na dwa tygodnie. Nie wyobrażam sobie, żeby taką energię zaprzepaszczono.