Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milicja broniła Hali Parkowej przed szturmem fanów bez biletów. Paul Anka szalał na scenie, zerwał krawat i podbił serca publiczności

Grażyna Kuźnik-Majka
Grażyna Kuźnik-Majka
60 lat temu, w 1963 roku w Katowicach nastapiło trzęsienie ziemi. Przyjechał Paul Anka, uwielbiany przez miliony wykonawca najmodniejszych przebojów. Emocje sięgały zenitu. Gość z bajkowego Zachodu, którego piosenkę ,,Diana” śpiewali wszyscy, naprawdę wystąpił w Katowicach dla młodzieży zza żelaznej kurtyny. Może 22-letni artysta z Kanady był ciekawy świata, może nie dzielił fanów na lepszych i gorszych, w każdym razie przyjechał do gomułkowskiej Polski, gdzie na duże profity nie mógł liczyć. Nie zrobił żadnej gafy, nie miał kaprysów, chociaż zdarzyło mu się potknięcie na katowickiej scenie. Kiedy zmęczył się bisami, żartem poprosił publiczność o łyk whisky. Ale o takim ekstrawaganckim trunku nie było mowy. Widać Paul Anka nie zapoznał się z listą polskich alkoholi.

60 lat temu, w 1963 roku w Katowicach nastapiło trzęsienie ziemi. Przyjechał Paul Anka, uwielbiany przez miliony wykonawca najmodniejszych przebojów.Emocje sięgały zenitu. Gość z bajkowego Zachodu, którego piosenkę ,,Diana” śpiewali wszyscy, naprawdę wystąpił w Katowicach dla młodzieży zza żelaznej kurtyny. Może 22-letni artysta z Kanady był ciekawy świata, może nie dzielił fanów na lepszych i gorszych, w każdym razie przyjechał do gomułkowskiej Polski, gdzie na duże profity nie mógł liczyć. Nie zrobił żadnej gafy, nie miał kaprysów, chociaż zdarzyło mu się potknięcie na katowickiej scenie. Kiedy zmęczył się bisami, żartem poprosił publiczność o łyk whisky. Ale o takim ekstrawaganckim trunku nie było mowy. Widać Paul Anka nie zapoznał się z listą polskich alkoholi.

Jak wtedy wyglądał artysta, który nie zmarnował swojego talentu i do dzisiaj cieszy się sławą? Tylko jemu udało się umieszczać swoje utwory na prestiżowej liście tygodnika „Billboard” przez sześć dekad. ,,Dziennik Zachodni” pisał: „Mały, ruchliwy czarnowłosy, z dość wydatnymi kościami policzkowymi”. Jest Kanadyjczykiem pochodzenia libańskiego. Chociaż nie należał do przystojniaków, od razu zaczarował śląskich słuchaczy. ,,Kiedy zaczął śpiewać z temperamentem jemu właściwym, dynamicznie, poderwał niejedną z nastolatek” - zapewniał wysłannik ,,DZ”, ale miał chyba na myśli tylko poderwanie z miejsca.

Jedyny występ Paula Anki w Katowicach był wielką radością, że uchylono żelazną kurtynę. Publiczność przybyła tłumnie, nie zawsze z biletami, więc śląska milicja stanęła w pogotowiu. Artysta miał śpiewać w Hali Parkowej, o potyczkach pod nią w dniu koncertu ,,DZ” tak donosił: „Pierwszy kordon MO przeciwstawił się bohatersko, choć z niewielkim skutkiem fali młodzieży już na dalekim przedpolu, żądając okazywania biletów przez wszystkich.” Ale bez powodzenia, tłum napierał i Hala Parkowa wypełniła się dwukrotnie po brzegi. „Temperatura - sto stopni” - oceniał ,,DZ”. Na ,,Dianę” trzeba było trochę poczekać, bo najpierw zaśpiewały dwie piękne piosenkarki, z których niejaką sławę uzyskała tylko Kubanka Margerita Centero, natomiast o Rachel Ros z Paryża słuch zaginął.

Nawet ,,Trybuna Robotnicza” musiała pochwalić koncert, przynudzając, że ,,osobiste zetknięcie z Paulem Anką w piątek w Hali Parkowej potwierdziło ogólne oczekiwania”, a ,,ewentualnego uczucia zawodu mógł doznać jedynie ktoś starszy.” Partyjna gazeta przyznawała jednak, że nastapił żywiołowy kontakt ,,na linii estrada - widownia”, a sam artysta był ,,absolutnie muzykalny”, chociaż stosował ,,niespodzianki i figle”, czasem wyłamania z rytmu i frazy, wplatał też improwizacje tekstowe. Grała z nim ,,bigbandowa” kapela czyli sekcja rytmiczna plus trąbka i dyrygent, byli to stali współpracownicy Anki, resztę muzyków jazzowych dobrano w Polsce. ,,TR” dodawała jednak kąśliwie, że Lucjan Kydryński nie miał zbyt wiele do zapowiadania, bo wszyscy występujący byli bardzo młodzi i bez większego dorobku.

Nie obyło się też bez morałów. Recenzent ,,TR” był zadowolony, że Paul Anka nie śpiewał dzikiego ,,rockandrolla, ani twista”, co jak okazało się później, nieco wstrzymało dalszą gwałtowną karierę piosenkarza, ale gazeta twierdziła: ,,Można mówić co się chce, lecz taka muzyka tzw. młodzieżowa jest jakimś zjawiskiem kulturowym, które warto znać.”

Paul Anka zaśpiewał w Katowicach sławną „Dianę”, o starszej dziewczynie, w której się zakochał, piosenki - „You Are My Destiny”, „Lonely Boy”, „Puppy Love”, „Eso Beso”, na koniec marsz z amerykańskiego filmu o lądowaniu w Normandii „Najdłuższy dzień”, w którym zagrał rolę żołnierza z jednostki specjalnej. Bisował długo i rozumiał, że śląska publiczność nie wypuści go łatwo ze sceny. Śpiewał jak chciała, bez targów, wciągał też widownię do śpiewania i klaskania. Kiedy jednak stale wołano o bisy, a on był już bardzo zmęczony, poprosił na scenę Kydryńskiego. Konferansjer przekazał artyście, że zdaniem publiczności - zabawa dopiero się zaczyna!

Po tym szaleństwie władza zgodziła się na koncert kultowego brytyjskiego zespołu ,,The Animals”, również w katowickiej Hali Parkowej w 1965 roku. Grupa grała psychodeliczny rock. Na szczytach list przebojów znalazł się ich utwór „The House of the Rising Sun” czyli ,,Dom wschodzącego słońca”, który uznano po latach za nieśmiertelny. W Katowicach muzycy wystąpili w spodniach w pasy i w żółtych wysokich butach, co dla śląskiej publiczności było szokiem, ale też marzeniem. Wokalista i kompozytor Ireneusz Dudek, który był na koncercie ,,The Animals” wspominał, że tak długo marzył o żółtych kozakach, aż je sobie sprawił na zamówienie.

Zespół witany i żegnany z wielkim entuzjazmem przez młodzież, nie podobał się przedstawicielowi ,,TR”. Gazeta narzekała, że Polska Agencja Artystyczna Pagart, która sprowadzała zagranicznych artystów do kraju, ,,stokroć prędzej sprowadzi jakichś bigbitowych wyjców” niż porządnych muzyków. Koncert ,,The Animals” uznano za okazję do wrzasków dla rozwydrzonej młodzieży, która podobno rozrabiała też po koncercie. Zdaniem recenzenta, muzyka zespołu służyła tylko do wygibasów, na pewno nie była to żadna sztuka przez duże S. Zaskoczenie budził też wygląd muzyków, poszły plotki, że za występ kazali sobie płacić wódką. Ale Brytyjczycy za kulisami Hali Parkowej nie wywołali żadnego skandalu, alkoholu wtedy nie pili. Jak opowiedziała ,,DZ” Barbara, córka ówczesnych pracowników Hali Parkowej, byli to grzeczni chłopcy w grzywkach. Podobnie bez zarzutu po koncercie zachowywał się padnięty Paul Anka.

W każdym razie władza na Śląsku była już ostrożna w zgodach na występy zespołów ,,mocnego uderzenia”. Kiedy w Polsce w 1966 roku koncertował modny brytyjski zespół rockowy The Hollies, w Katowicach się nie pokazał. Ale z otwartymi ramionami goszczono Conchitę Bautistę z Hiszpanii, która zrobiła furorę w Sopocie, występując w seksownej sukience z frędzlami. Młodzież na jej koncerty jednak nie przychodziła.

Paul Anka ponownie przyjechał do Polski po prawie 50 latach, do Katowic niestety już nie zajrzał. Może ostrożny starszy pan pamiętał, że tu przeproś nie było, że tu zabawa wciąż dopiero się zaczynała?

Nie przeocz

Zobacz także

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera