Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moi muzykalni uczniowie to skarb. Rozmowa z pianistką Dorotą Zawieruchą, dyrektorką Szkoły Muzycznej im. M. Karłowicza w Katowicach

Grażyna Kuźnik-Majka
Grażyna Kuźnik-Majka
Nie zdarzyło mi jeszcze komuś w naszej szkole powiedzieć, żeby dał sobie spokój z nauką gry na instrumencie. Ale trafiają do nas dzieci muzykalne, utalentowane, sprawdzamy to przed przyjęciem do szkoły, żeby nie było rozczarowań. Wiele z nich odczuwa wielką radość z grania i uważam, że to ma zasadnicze znaczenie, bo dziecko przymuszane do nauki muzyki, nawet zdolne, może się do niej na zawsze zniechęcić. Ale jeśli lubi grać, trudno go oderwać od instrumentu, to świetnie rokuje. W szkole muzycznej lekcje gry są indywidualne, więc jeśli są słowa koniecznej czasem krytyki, nie padają na forum klasy. Dziecko uczy się przyjmować uwagi i kształtuje swoją odporność psychiczną, nie jest więc od razu rzucane na głęboką wodę. Stres nie może muzyka paraliżować.

DZ: Jest pani odporna na krytykę? Pytam dlatego, bo muzycy wystawieni są na ogromny stres. Występują na estradzie, ocenia się stale nie tylko ich pracowitość, również talent.

Krytykę przyjmuję z uwagą, mam jednak wyrobioną zrównoważoną samoocenę. Odporność psychiczna jest dla muzyków bardzo ważna, pracują przecież emocjami, bywają nadwrażliwi. Od dzieciństwa uczą się jednak liczyć z opinią innych na temat ich osiągnięć, tym bardziej, że sami chcą być dla siebie jak najlepsi. Ważny jest więc własny osąd, ale i przekonanie, że zdanie ważnych dla nas osób jest pomocne w rozwoju.

DZ: Talent nie bywa sprawiedliwie rozdzielany. Jak uczniowie szkół muzycznych sobie z tym radzą?

Nie zdarzyło mi jeszcze komuś w naszej szkole powiedzieć, żeby dał sobie spokój z nauką gry na instrumencie. Ale trafiają do nas dzieci muzykalne, utalentowane, sprawdzamy to przed przyjęciem do szkoły, żeby nie było rozczarowań. Wiele z nich odczuwa wielką radość z grania i uważam, że to ma zasadnicze znaczenie, bo dziecko przymuszane do nauki muzyki, nawet zdolne, może się do niej na zawsze zniechęcić. Ale jeśli lubi grać, trudno go oderwać od instrumentu, to świetnie rokuje. W szkole muzycznej lekcje gry są indywidualne, więc jeśli są słowa koniecznej czasem krytyki, nie padają na forum klasy. Dziecko uczy się przyjmować uwagi i kształtuje swoją odporność psychiczną, nie jest więc od razu rzucane na głęboką wodę. Stres nie może go paraliżować.

DZ: A co z reagowaniem na pochwały? Kieruje pani jedną z najlepszych w kraju szkół muzycznych, otrzymała Nagrodę im. bł. ks. Emila Szramka, przyznawaną za działalność na rzecz Katowic, w takich między innymi dziedzinach jak edukacja, sztuka, muzyka.

Dobrze wiem, że sukces ma zwykle wielu ojców. Nasza szkoła, położona w centrum Katowic, ma znakomitą kadrę pedagogiczną, która zapewnia wszechstronność i jakość kształcenia na bardzo wysokim poziomie. I mamy uczniów, którzy chcą się uczyć, kochają muzykę. To wielki skarb. A uznanie dla pracy jest zawsze mile widziane, co tu ukrywać, oklaski są artystom potrzebne.

DZ: W biografiach muzyków czytamy, że bicie po rękach było popularną metodą uczenia gry na instrumencie. Nawet Beethoven był bity za każdy błąd.

To muzealna historia, zgroza, dzisiaj absolutnie sprawa nie do pomyślenia. Obecnie stosuje się różne metody, oparte na psychologii, wszelka przemoc jest wykluczona. Ja nigdy jej nie doświadczyłam, na żadnym stopniu nauki. Miałam życzliwych nauczycieli, zaczynając od podstawowej szkoły muzycznej im. Stanisława Moniuszki, po studia na Akademii Muzycznej w Katowicach. Klasy w szkołach muzycznych są niewielkie, na studiach na roku było nas 5, 6 osób. Byliśmy bardzo związani ze swoimi nauczycielami, mistrzami. Do dzisiaj mam ich w sercu, są dla mnie wzorem.

DZ: Nauka muzyki idzie z duchem czasu. Kiedyś były instrumenty niedostępne dla kobiet. Jak jest teraz?

Takie podziały to też przeszłość. Tradycyjnie kobiety raczej nie grały na trąbkach, puzonach, waltorniach, kontrabasach czy perkusji. Takie instrumenty wymagały męskiej siły, chodziło więc nie tylko o kulturowy zakaz, ale i o możliwości fizyczne. Dzisiaj jakość instrumentów dostosowana jest do kondycji kobiet, więc nie ma przeszkód, żeby na nich grały. Przykładem jest akordeon. Kiedyś wymagał krzepy, dzisiaj to już lżejszy instrument, poradzi sobie z nim nawet drobna kobieta. Sporo naszych uczennic wybiera właśnie takie instrumenty. Dobrze sobie radzą.

DZ: Ale piękna kobieta przy fortepianie to nadal bardzo romantyczny obraz. Co się za tym kryje? Ile godzin dziennie pani grała?

Wiele. Zdarzało się, że grałam osiem godzin dziennie, ale to już na studiach. Nie z przymusu, po prostu czułam się szczęśliwa grając, ucząc się nowych utworów. Nie wiadomo, skąd ta miłość do muzyki się u mnie wzięła, ale rodzice w porę ją zauważyli. Sami nie zajmowali się muzyką, moja kuzynka natomiast uczyła się w szkole baletowej w Bytomiu, miałam jej wsparcie. Byłyśmy obie zwariowane na punkcie swojej pasji, ona kochała taniec, ja muzykę.

DZ: Taniec trwa krótko.

Kuzynka tańczyła wspaniale w Operze Śląskiej, założyła rodzinę, urodziła dziecko i trudno jej było już wrócić na scenę. Ja też wyszłam szczęśliwie za mąż, mam dwóch synów, udało mi się jednak pracować nadal w zawodzie, który bardzo kocham.

DZ: Kto odkrył pani talent?

Moją muzykalność pierwsza dostrzegła babcia, bo wciąż jej coś śpiewałam, ale chyba nieźle, bo mówiła, że kiedy mnie nie ma, to jej tego mojego śpiewania brakuje. To rodziców zastanowiło. Okazało się, że nadaję się do szkoły muzycznej, mogę grać na fortepianie. Ciekawa wiadomość dla rodziny, mieszkającej wtedy na szóstym piętrze w katowickiej Superjednostce. Rodzice kupili jednak jakieś pianino, a ja ćwiczyłam z pasją. Sąsiedzi musieli brać w tym udział, ściany były cienkie. Mimo wszystko, nigdy nie protestowali, bardzo ich za to podziwiam.

DZ:Jak rozpoznać, że dziecko ma talent muzyczny?

Talent może się objawić nawet w rodzinie, która nie ma nic wspólnego z muzyką. Trzeba zwrócić uwagę na to, czy dziecko potrafi czysto zaśpiewać, rozpoznaje wysokość i liczbę dźwięków, co nie znaczy, że wszyscy obdarzeni talentem muzycznym ładnie śpiewają. Nasz wybitny absolwent, pianista i kompozytor Tymoteusz Bies, zwycięzca I Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego, niechętnie śpiewał. Jeśli jednak dziecko lubi muzykę, ma poczucie rytmu, odwzorowuje melodię - warto sprawdzić, czy ma słuch i mogłoby uczyć się w szkole muzycznej. Nie chodzi o to, żeby wykształcić wirtuoza, ale kontakt z muzyką, granie na instrumencie przynosi uczniowi wiele korzyści intelektualnych.

DZ: I mnóstwo pracy. Uczeń musi pochłonąć więcej wiedzy, oprócz przedmiotów ogólnych uczy się także tych związanych z muzyką.

Program obowiązujący w szkołach podstawowych i ogólnokształcących trzeba przerobić, dochodzą do tego, zwłaszcza w szkole średniej, intensywne lekcje gry na instrumencie. Nie da się zaprzeczyć, że nauka muzyki bardzo ćwiczy pamięć, a dzisiaj pamięć nie jest zbytnio doceniana, tyle wiadomości można przecież mieć na wyciągnięcie ręki w internecie. Skutki widzimy przy przyjmowaniu nowych uczniów. Kiedy prosimy, żeby zaśpiewali ulubioną piosenkę, to często okazuje się, że nie znają jej na pamięć, bo odsłuchają, kiedy tylko chcą. Ale nauka w szkole muzycznej wymaga dobrej pamięci, koncentracji, wytrwałości, logiki, metodyczności. To przydaje się w życiu.

DZ: Mówi się, że na dziecko w szkole muzycznej można wydać majątek.

Można, ale nie jest to konieczne, mamy uzdolnione dzieci z rodzin wielodzietnych. Na przykład wspomniany już przeze mnie Tymek Bies jest jednym z siedmiu braci. Oczywiście, własne instrumenty kosztują, można je też wypożyczyć do domu, ćwiczyć w szkole, uzyskać różnorodną pomoc, stypendia. Ale jednak są wyjazdy, przygotowania do występów, to trochę kosztuje. Wiadomo jednak, że pasje dzieci, ich dobre wykształcenie bywa drogie.

DZ: Kiedy pani gra długi koncert, to w głowie ma dobrze zapamiętane nuty czy też jakiś duszek na ramieniu podpowiada, w jaki klawisz uderzyć?

Czasem myślę, że działa wszystko naraz. Jest pamięć nut, melodii, emocji, jest pamięć kinetyczna, czyli ruchu ciała, mięśni, palców. Ale jakby to wszystko określić, to po prostu coś gra we mnie, a ja przenoszę się do świata muzyki. Cieszę się, że równocześnie przenoszę do niego moich słuchaczy. Inaczej naprawdę trudno mi to wytłumaczyć.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera