Choroba zaatakowała m.in. stado hodowcy kilkudziesięciu owiec, który zaniepokojony sytuacją zgłosił się do Powiatowego Lekarza Weterynarii w Żywcu i poinformował, że stracił aż 70 procent zwierząt, które dopiero co przyszły na świat.
- Rodzą się już martwe owce lub zdeformowane płody - tłumaczy Ewa Fidler-Kwiatek, żywiecki powiatowy lekarz weterynarii.
Natomiast dorosłe zwierzęta w ogóle nie chorują. Okazało się, że jest to nieznany u nas wirus Schmallenberg (tak zwany SBV). Nazwa pochodzi od niemieckiej miejscowości, w której pierwszy raz zetknięto się z tą chorobą latem 2011 roku.
Problem w tym, że w Polsce SBV nie został do tej pory ujęty w rejestrze wirusów, a więc nie jest zwalczany z urzędu.
Decyzję o takiej rejestracji musiałyby wspólnie podjąć Główny Inspektorat Weterynarii i Komisja Europejska.
Dlatego obecnie służby weterynaryjne nie wiedzą nawet, jak z nim walczyć, a nawet gdyby znały skuteczną metodę, to nie mogłyby jej zastosować, ponieważ bez rejestracji Schmallenberg przepisy nie pozwalają na podejmowanie jakichkolwiek działań w tym zakresie. Tak naprawdę nie wiadomo więc, ile owiec, kóz czy krów na Żywiecczyźnie może być zarażonych tym wirusem.
- Hodowcy nie mają bowiem obowiązku zgłaszania do nas takich przypadków - podkreśla Fidler-Kwiatek.
Służby weterynaryjne, wiedząc, z jaką chorobą mają do czynienia, mogły jedynie pobrać materiał do badań, który trafił do specjalnego instytutu w Puławach.
- Z kolei za około trzy tygodnie tym owcom, które przeżyły, ale są zdeformowane, pobierzemy krew do kolejnych badań, na podstawie których będziemy chcieli stwierdzić, czy nabrały w tym czasie odporności - tłumaczy powiatowy lekarz weterynarii w Żywcu.
Służby weterynaryjne twierdzą, że do zakażenia doszło już w sierpniu lub wrześniu zeszłego roku, gdy zwierzęta wypasane były na łąkach. Wyjaśniają też, że wirusa przenoszą takie owady jak komary czy kuczmany.
- Trzeba jednak mieć świadomość, że choroba nie jest zagrożeniem dla ludzi - przekonuje Ewa Fidler-Kwiatek.
Mimo to, gdy w zeszłym roku przypadki występowania wirusa wykryto u przeszło pół tysiąca zwierząt w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii, Belgii oraz Francji, władze Egiptu podjęły decyzję o czasowym wstrzymaniu importu produktów mleczarskich z krajów europejskich, w których ujawniono przypadki zarażeń owiec, kóz i bydła. Ponadto Rosja oraz Meksyk zabroniły przywozu owiec, a także kóz z tych państw. Pojawiły się wtedy obawy, że "Schmallenberg-virus" może okazać się niebezpieczny, głównie dla młodych ludzi, grożąc im w przypadku zachorowania paraliżem i udarem mózgu.
Informacja o tym, że dotarł już do nas Schmallenberg, rozchodzi się po Żywiecczyźnie w błyskawicznym tempie.
- Każdy boi się chorób, a tym bardziej takich zmutowanych wirusów. Trzeba dbać o swoje zwierzęta, a wtedy w dużym stopniu można zapobiegać groźnym zarażeniom - uważa Marian Sporek z Soblówki, który ma ponad 80 owiec oraz 10 kóz.
Zaznacza, że ma zaszczepione wszystkie swoje zwierzęta, a także daje im sól z mikroelementami. Wszystko to sprawia, że ich organizmy są bardziej chronione przed różnymi chorobami.
Wiktoria Kasztelnik, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Żywcu mówi, że pojawianie się nowych, nieznanych dotąd wirusów to efekt otwarcia granic i częstszego przemieszczania się.
- Dlatego o zwierzęta trzeba odpowiednio zadbać - podsumowuje Kasztelnik.
Czy służby weterynaryjne w odpowiedni sposób reagują na pojawienie się wirusa? Napisz swoją opinię
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?