Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma prostej zastępowalności na miejscach pracy opuszczonych przez Ukraińców, uważa dr Jarosław Wąsowicz z UE w Katowicach

Anna Dziedzic
Anna Dziedzic
Najwięcej mężczyzn, Ukraińców pracuje u nas w sektorze budowlanym i transportowym. Sporo w logistyce.
Najwięcej mężczyzn, Ukraińców pracuje u nas w sektorze budowlanym i transportowym. Sporo w logistyce. Pixabay
Agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę sprawiła, że z polskich firm odchodzą ukraińscy pracownicy. Wyjeżdżają bronić ojczyzny przed Rosjanami. Tymczasem w latach 2014-2018 zatrudniliśmy u nas ponad milion ukraińskich obywateli. - To stanowiło w ciągu tych kilku lat, jedną piątą wszystkich pozwoleń na pracę, wydanych w całej Unii Europejskiej - mówi dr Jarosław Wąsowicz, ekspert w dziedzinie rynku pracy z Katedry Analiz i Prognozowania Rynku Pracy Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. W rozmowie z "DZ" naukowiec mówi o tym, czy da się wypełnić tę kadrową lukę na naszym rynku pracy i w jaki sposób wpłynie to na naszą gospodarkę.

Jak odpływ pracowników z Ukrainy wpłynie na nasz rynek pracy?
Mieliśmy sporą liczbę wakatów w wielu sektorach gospodarki, czyli na przykład w usługach handlu, gastronomii, usługach dla elektroenergetyki, sektora wydobywczego, w logistyce, transporcie, sektorze przesyłek, budownictwie i w wielu innych. Tam znaleźli zatrudnienie Ukraińcy. Natomiast, jeśli odpływ pracowników z Ukrainy nastąpi w sposób istotny, rzędu co najmniej kilkunastu i więcej procent, to napływającym uchodźcom, płci żeńskiej, jednak nie będziemy mogli zaoferować tych samych stanowisk.

Mężczyźni pracowali zupełnie innych branżach, kobiety raczej nie zastąpią ich na tych samych stanowiskach…
Sektor budowlany nie zatrudni na stanowiska, zajmowane dotąd przez mężczyzn - kobiet. Kobiety raczej nie pracują w budowlance. Produkcja, przetwórstwo budowlane, usługi wykończeniowe, instalacyjne. Tam wszędzie pracują mężczyźni. To samo dotyczy transportu drogowego. Odsetek kobiet wśród kierowców tirów, czy autobusów jest znikomy. To są promile. Więc tutaj nie ma wprost zastępowalności na tych stanowiskach. W gastronomii, hotelarstwie, usługach opiekuńczych, usługach medycznych, paramedycznych, Wszędzie tam te kobiety mogą być zatrudnione, jeśli oczywiście będą miały ochotę i szansę na podjęcie pracy. Można powiedzieć, że mężczyźni, pochodzenia ukraińskiego pracowali w tych sektorach, w których mimo wszystko wartość dodana brutto była relatywnie spora. Jeśli ich utracimy z powodu wojny i ich powrotów do Ukrainy, to będzie skutkowało, możemy dziś powiedzieć w perspektywie roku - bo w dłuższej perspektywie trudno to dziś ocenić - wyhamowaniem produkcji w sektorze budowlanym, montażowym. Zresztą to jest już odnotowywane od IV kwartału roku 2021. To, co w tej chwili się dzieje, będzie już tylko czynnikiem napędzającym to tempo spadku. I tego już nie wyhamujemy.

Niezawodny sprzęt w najlepszych cenach

Materiały promocyjne partnera

To nie będzie jedyny nasz problem w gospodarce?
Będziemy mieli też do czynienia także z presją inflacyjną. Pojawiają się już głosy, że musimy przyspieszyć w zakresie tempa wzrostu stóp procentowych. A to z kolei ma bardzo negatywny wpływ na kredytowanie działalności gospodarczej oraz zakupy nieruchomości.

Czyli czeka nas trudny czas, nie tylko na rynku pracy
Mówię o spadku dynamiki w naszej gospodarce, na pewno część tej dynamiki utracimy. Chciałbym wierzyć, że inne czynniki się nie pogorszą i ten który jest tu podstawowym źródłem, też się nie pogorszy. I że skończy się tylko na tym, że będzie to niewielki ubytek. Stajemy przed tragicznym wyborem w sensie makroekonomicznym i finansowym. Trzeba podnieść stopy procentowe. Mamy sporą deprecjację złotówki względem walut obcych. Posiadamy pieniądz, który pełni funkcję niszową względem inwestycji portfelowych. Od takiego pieniądza, w okresie kryzysowym się po prostu ucieka.

Gdyby Polska była w strefie euro nasza sytuacja byłaby lepsza?
Na pewno w tym konkretnym momencie byłaby lepsza. Jednak chciałbym, by mnie dobrze zrozumiano. W tym momencie nie odnotowalibyśmy wahania kursu waluty narodowej względem euro, bo mielibyśmy tylko euro. Więc to by nas ominęło. Czy byłoby lepsze? W tym momencie być może tak. Jednak jest jeszcze inny kontekst. Gdybyśmy mieli euro, Narodowy Bank Polski nie decydowałby o zmianach stóp procentowych. Mógłby to robić jedynie Europejski Bank Centralny. Z jednej strony więc mielibyśmy lepiej, ale z drugiej strony nie mielibyśmy możliwości reagowania w postaci zmiany stóp procentowych. Kij ma zawsze dwa końce, trzeba o tym pamiętać.

Musisz to wiedzieć

Naszą gospodarkę czeka dość gwałtowne hamowanie?
Tragizm tej sytuacji polega na tym, że przy zmniejszonych zasobach na rynku pracy, z powodu odpływów Ukraińskich pracowników, będziemy mogli szacować tę produkcję, której nie wytworzymy, a moglibyśmy wytworzyć, gdyby oni nie musieli od nas wyjeżdżać. Widzimy pewien spadek dynamiki, i do tego mamy jeszcze presję inflacyjną, co jest pierwszym symptomem stagflacji (jednoczesne występowanie w gospodarce państwa zarówno znaczącej inflacji, jak i stagnacji gospodarczej – przyp. red.) czyli wyhamowania dynamiki wzrostu gospodarczego i rosnącej, sporej dynamiki wzrostu cen. Paradoks polega na tym, że w takich warunkach, należałoby podnieść stopy. NBP wybrał teraz inną formę oddziaływania poprzez interwencje walutowe, bo interwencje walutowe zapewniają skutki natychmiastowe. Natomiast, zanim zobaczymy efekty podniesienia stóp procentowych, najczęściej mija kilka kwartałów. Powiedzmy, trzy, cztery minimum. A pełne skutki czasami są widoczne po sześciu kwartałach. Więc NBP wybrał na razie interwencje walutowe, ale jak widzimy po notowaniach, nie przynosi to jakiegoś większego efektu. Niestety nie możemy walczyć z rynkiem walutowym. Nie mamy takich zasobów. Zresztą interwencje walutowe na świecie, w ujęciu historycznym, nigdy nie przynosiły pożądanych rezultatów. Wystarczy spojrzeć na historie z ostatnich kilku lat, dotyczącą rynku szwajcarskiego i Banku Szwajcarii. Także te ich interwencje nie odnosiły zamierzonych skutków. Więc jeśli Szwajcarski Bank Narodowy nie zdołał ochronić kursu franka szwajcarskiego, to tym bardziej NBP nie ochroni także złotówki. Te działania mają raczej siłę perswazji słownej. To także jest w literaturze specjalistycznej opisane, żeby w pewnym sensie odstraszać tych graczy, którzy działają na szkodę polskiej waluty, w kierunku jej deprecjacji.

Jest pan ekspertem w dziedzinie rynku pracy, proszę mi więc pozwolić zadać pytanie nieco objaśniające naszą rzeczywistość. Jak to jest, ci pracownicy z Ukrainy, którzy wiele lat temu przyjechali do nas do pracy, czy oni kogoś zastąpili na naszym rynku, czy też mamy już tak ogromne deficyty demograficzne, że nie bylibyśmy w stanie naszymi obywatelami obsadzić tych miejsc pracy? Jaki jest mechanizm tego zjawiska?
Cały czas, w sensie demograficznym i ekonomicznym, zmagamy się z falą polskiej emigracji po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej.

Czyli mówiąc wprost, nasi mężczyźni w wieku produkcyjnym po prostu za chlebem wyjechali do innych krajów…
Szwecja, Wielka Brytania przed brexitem. W Wielkiej Brytanii, mimo tego, że nie jest już członkiem Unii Europejskiej, nadal przebywa bardzo wielu naszych obywateli. Tam pracują. Celem ich emigracji są Włochy, Holandia, Belgia Niemcy. Mieliśmy spory odpływ ludzi z Polski. I to saldo ujemne migracji, jego przyrost, zostało wyhamowane i stało się dodatnie po 2014 roku. To jest dość tragiczny paradoks, bo kiedy Federacja Rosyjska zaanektowała Krym i zaczęła tam swoje dywersyjne działania, to spora liczba Ukraińców przyjechała wówczas do Polski. I ten proces trwa do dziś. My w latach 2016 -2018 przyjęliśmy co najmniej ponad milion osób z Ukrainy do pracy. To stanowiło w ciągu tych kilku lat jedną piątą wszystkich pozwoleń na pracę, wydanych w całej Unii Europejskiej. Na 27 państw członkowskich. Nigdy nie słyszałem takiego przekazu w żadnym z polskich mediów. Jeśli oczywiście ktoś śledzi publikacje specjalistyczne, to mógł to gdzieś wyczytać. Ale ogólnie w mediach, nigdy nie było takiego przekazu. W tej chwili szykuje się co najmniej drugi milion. Prognozy są takie, że może to być nawet kilka milionów ludzi. Tych ludzi trzeba zaadaptować, zagospodarować, pozwolić im gdzieś zamieszkać i pozwolić im egzystować. Tkwienie w jednym miejscu bez pracy, chyba nie jest ich celem. Pewnie chcieliby też pracować, normalnie funkcjonować. Praca jest też socjalizacyjnym elementem społecznym, pozwala zapomnieć o trudnej sytuacji życiowej. A poza tym pozwala przetrwać i usamodzielnić się w jakiejś perspektywie. Jednak trzeba powiedzieć wprost - prosta zastępowalność na stanowiskach, które dziś opuszczają mężczyźni z Ukrainy nie istnieje.

Nie przeocz

Ale winnych branżach…
Oczywiście w usługach hotelowych, opiekuńczych, ogrodnictwie, gastronomii, handlu, pracach sezonowych, przetwórstwie przemysłowym, spożywczym. Również w przemyśle na liniach montażowych. Np. w fabrykach motoryzacyjnych. Jednak tu, trzeba to sobie uświadomić, znacznie spadła chłonność zatrudnienia. Bo, jak wiadomo, są wstrzymywane produkcje samochodów ze względu na brak komponentów. Są też inne branże. Choć może zabrzmieć to może nieco groźnie – sektor zbrojeniowy, tu będą powstawały nowe miejsca pracy. Wydaje się że ten proces został zapoczątkowany i kobiety przy różnego rodzaju produkcji elementów wyposażenia urządzeń używanych w wojskowości mogą być swobodnie zatrudniane. Takie są fakty, groźne czasy, groźne perspektywy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!