MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niespokojna Turcja oczyma Ślązaka: Takie śmieszne pingwiny...

Redakcja
Paweł Kołodziejczyk z Rybnika uczy w Stambule angielskiego. Już wie, że mleko z wodą i tabletką, którą w Polsce reklamują "już w porządku mój żołądku", leczy skutki gazu łzawiącego. O tym, co dzieje się w Turcji, opowiedział Aleksandrowi Królowi.

Facebook, wtorek, 18czerwca, godzina 21.35

Daj znać. Mogę potrzebować zaświadczenia, czy coś w tym stylu, że jestem fotografem dla Dziennika Zachodniego. Chodzą teraz po domach i aresztują ludzi za posty na facebooku. Jakby mnie aresztowali, to dam znak. Daj mi też swój numer komórki - pisze na Facebooku Paweł Kołodziejczyk, rybniczanin, który od trzech tygodni relacjonuje dla nas wydarzenia z objętego zamieszkami Stambułu. Paweł mieszka tam od prawie siedmiu lat i uczy angielskiego. Jeszcze trzy tygodnie temu, gdy wszystko się zaczęło (poszło o wycinkę drzew w parku Gezi, ale przyczyna konfliktu leży o wiele głębiej), był Pawłem, przyjacielem jeszcze z czasów nauki w rybnickiej "Hance Sawickiej". Teraz nazywa się Railroad Bill, przynajmniej w wirtualnym świecie. Na wszelki wypadek na swoim profilu na Facebooku zmienił też miejsce pracy. No i oczywiście zdjęcie profilowe.

Facebook, godzina 22.41

Mam nadzieję, że cię nie aresztowali, stary... zaświadczenie załatwimy, zawsze możesz linki pokazać do DZ. Dzwonię na twojego starego skype'a, nie łączy... Jesteś tam? Słuchaj, będę dziś do 24 na fejsie i skypie na ciebie czekał - piszę i w końcu jest. Cały.

Skype, 23.30

Jest, choć w pierwszej chwili go nie poznaję. Usiadł przed monitorem tak, jak czasem jeździ po mieście - w kasku i masce gazowej. Teraz żartuje, teraz nie gazują. Ale zrobiony przez siebie sprzęt survivalowy ma często pod ręką.

CZYTAJ KONIECZNIE:
SPOKOJNIE JAK NA WOJNIE, CZYLI WAKACJE W TURCJI

Po co ci ten kask? - pytam. - Policja strzela gazem łzawiącym, powinni w ziemię, ale walą w ludzi - mówi trochę zniekształconym przez komputer głosem. - Mój kumpel był w sobotę w Taksimie - świsnął mu pocisk koło ucha, odwrócił się, a człowiek, który stał za nim, dostał w twarz - poleciał z dwa metry. Ja nie wiem, jak on teraz wygląda - mówi Paweł, bawiąc się kilkunastocentymetrową "łuską", którą podniósł z ulicy.

Zagaduję o nowe zdjęcie profilowe na fb. - W tej chwili jest taka atmosfera, że wyrzuciłem z fejsa moje miejsce pracy, moje imię. Ostrzegło mnie już kilka osób, zresztą w wiadomościach czytałem w kilku różnych źródłach, że biorą się za tych, którzy za dużo piszą i fotografują. Dzisiaj rano policja aresztowała 50 osób na podstawie ich postów na Facebooku i Twitterze - mówi Paweł, a może bezpieczniej Railroad Bill.

Możesz normalnie pracować? - dopytuję. - Większość moich uczniów i nauczycieli była w Taksimie, tam są dziesiątki tysięcy osób. Ale dzisiaj przyjechałem "na kole" do roboty i przy bramie policjant stał, a dalej dwa autobusy policyjne. Naprawdę, ludzie się boją. Do szkoły jeszcze nie weszli. Ale wszędzie ich pełno. Oni są w ciężkim sprzęcie, opancerzone samochody mają - opisuje i nie ubarwia. Gdy mówi o ofiarach, od razu powołuje się na BBC (telewizja podała, że przynajmniej już cztery osoby nie żyją). Gdy po raz pierwszy autoryzował przygotowany na podstawie naszych rozmów na Facebooku pierwszy artykuł o walkach w Taksimie dla e-wydania "Dziennika Zachodniego", prosił, by nie podgrzewać atmosfery.

Facebook, 5.06, godz. 22.56

Nie pisz rewolucja, wyrzuć słowo "zaostrza", żadnego show. Zapomnij też o gazie z helikoptera. Protesty są pokojowe, cały przekrój społeczeństwa, biznesmeni i robotnicy, rodziny z dziećmi, starsi ludzie, w parku za darmo rozdaje się jedzenie spontanicznie przynoszone przez mieszkańców. Artyści dają spontaniczne pokazy. Pisz w tym tonie.

Skype, 18.06

- Dlaczego, gdy pisaliśmy po raz pierwszy, tak to "łagodziłeś"? Obawiasz się czegoś? - dopytuję.

- Nie o to chodzi, to nie jest rewolucja. Policja strzela gazem, ale ze strony ludzi nie ma żadnej agresji wobec policji. Ja chciałem, żebyś to pisał z ludzkiego punktu widzenia. Słuchaj, w zeszły czwartek rano premier Erdogan podczas przemówienia powiedział "To jest moje ostatnie ostrzeżenie. Proszę matki, żeby zabrały swoje dzieci z Taksimu". I co się stało? Pojawiło się tam tysiąc matek. Włożyły sobie kapcie do tylnej kieszeni spodni, chwyciły się za ręce i tańczyły - tak protestuje się w Turcji. A w poniedziałek jeden facet poszedł na plac w Taksimie i sobie stanął. I stoi tak godzinę i nic nie mówi. Podchodzi policja, legitymuje go, a on nic nie mówi. W ciągu następnych godzin stanęło za nim 300, 400 osób. Taki niemy protest. O 2 w nocy policja stwierdziła, że oni są zagrożeniem i powiedziała, że jak się nie wyniosą, to aresztują wszystkich. Większość się wyniosła, 10 zostało i oni ich aresztowali. Za stanie. Nie zakłócali porządku - mówi Paweł. Dodaje, że dziś ludzie stoją już w wielu miastach Turcji. - To są ludzie, którzy chcą, żeby ich wysłuchać - dodaje.

- Tak jak my kiedyś w Polsce chcieliśmy, żeby nas wysłuchano - zauważam, siedząc w cichym i spokojnym Rybniku. - Paweł, dlaczego się w to tak angażujesz? Czy dlatego, że my też mieliśmy pokręconą historię, lata ucisku? - dopytuję. - Być może. Wiesz, mam telewizję satelitarną. I większość tych telewizji traktuje to już w tej chwili małostkowo. Gdyby nie media społeczne, to o tym konflikcie by świat nie wiedział. Bo nałożono taką cenzurę. Dlatego to, co się tu dzieje, widzimy zza firanek. Ludzie filmują z ukrycia, bo się boją. Ja jestem obcokrajowcem, ja nie mam prawa brać udziału w demonstracji. Nie jestem Turkiem. Ale czuję, że powinienem na Facebooku tysiąc postów zamieścić, żeby ludzie zobaczyli, jak to naprawdę wygląda. Jak aresztują na ulicy lekarzy za pomaganie - tego nie robili nawet naziści w czasie drugiej wojny światowej - zauważa.

Dodaje, że obcokrajowcy, którzy mieszkają w Stambule od lat, widzą, jak bardzo się wszystko zradykalizowało, jak bardzo autorytarny stał się ten kraj. - My jesteśmy tylko świadkami, choć wspieramy protestujących, bo rażą nas takie rzeczy, jak wtedy, gdy wprowadza się zakaz całowania w transporcie publicznym. My jesteśmy ludźmi Zachodu, dla nas to jest nie do pojęcia. Turcja ma swój własny image, jako kraju prozachodniego, ale wydaje mi się, że to jest przeszłość - dodaje. - Są w Taksimie inni Polacy? - dopytuję. Jest grupa Polaków, dziewczyny, które przyjechały do Stambułu z tego samego powodu, co ja - uczą. Zresztą tutaj jest dużo turystów, bo Taksim to sam środek miasta. Są turyści z Japonii, z aparatami. Robi się z tego taki cyrk medialny. Ludzie byli w namiotach, okupowali park, a między nimi turyści i zdjęcia trzaskają - mówi. - Siedzisz w Turcji prawie siedem lat. Jak żyło się tam wcześniej? Przecież Turcja ma aspiracje, by wejść do Unii Europejskiej - zauważam. - On (Erdogan) mocno krytykuje Unię, odrzuca jej rezolucje. Mieszkam w Stambule od 2006 roku - w zasadzie od dłuższego już czasu czuć było atmosferę opresji wobec ludzi, którzy są w opozycji do neoislamskiego rządu - mówi Paweł. Dodaje, że społeczeństwo jest mocno spolaryzowane. Przez lata partia Ataturka traktowała muzułmanów jak ludzi gorszej kategorii. Jak Erdogan z umiarkowanej islamskiej partii doszedł do władzy, role się odwróciły. - Teraz jest realny strach, że zaczną się walki między ludźmi - mówi. Dodaje, że wolnych mediów nie ma. Dlatego, gdy po raz pierwszy policja zaczęła atakować ludzi okupujących park Gezi, to telewizja puściła program z National Geographic o pingwinach, śmieszny taki, jak chodzą, i wywracają się na ten lód. A w tym samym czasie policja atakowała tysiące osób. Te śmieszne pingwiny stały się już symbolem walk w Taksimie - mówi Paweł Kołodziejczyk. Zresztą bywa nawet jeszcze śmieszniej. - Śmiech stał się formą walki. Tak jak w Polsce satyra rozwijała się w czasach PRL-u, to w Stambule dzieje się dokładnie to samo. Codziennie są nowe kawały o policji, o politykach. Po ataku protestujący śpiewali: "Ładnie pachnie ten gaz, prosimy o więcej" - mówi. Na plac w Taksimie ktoś wytaszczył fortepian, gra muzyka. - Pewnie muzyka tu była rzeczą naturalną, tyle że zamiast demonstrantów tańczyli turyści. Zaczyna się sezon urlopowy. Turcja sporo straci? - pytam. - Ludzie nie powinni popełniać błędu i odwoływać wakacji. Jeżeli człowiek nie pakuje się w demonstracje w Stambule, to nie ma problemu. Nic mu się nie stanie. A Polacy jeżdżą np. do Antalyi i innych kurortów. Tam jest spokój. Na plażach nie ma policji - zauważa Paweł.
Aleksander Król

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!