Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noc na granicy Ukrainy. Rzucili wszystko i pomagają uchodźcom na przejściu w Medyce

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające przed wojną.
Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające przed wojną. Fot. Marcin Śliwa
Do Medyki przyjechali z różnych części Polski i świata. Jedni udzielają opieki medycznej, drudzy przekazują informacje, inni rozdają posiłki, przenoszą rzeczy, podtrzymują nad ranem ogień tlący się w koksownikach. Bez względu na porę dnia i nocy wolontariusze i wolontariuszki cały czas są na miejscu i dbają o to, aby ludzie uciekający z Ukrainy mieli możliwie jak najlepsze warunki.

Olek jest Ukraińcem od czterech lat żyjącym w Gliwicach. Pracuje w pierwszej strefie dla uchodźców, gdzie trafiają ludzie przychodzący od strony punktu odpraw pieszych. Jest pierwszą osobą, u której mogą zasięgnąć informacji.

- Jestem tutaj już piąty dzień. Sytuacja wygląda tak, że przyjeżdża tu bardzo wielu wystraszonych, zdenerwowanych ludzi. Kiedy pytam o to, jak przyjechali odpowiadają płaczem. To dla mnie bardzo trudne. Chcę ich objąć, aby się uspokoili, choć mi też jest ciężko na sercu. Ten Putin to k***a, niech zginie – mówi bez ogródek Olek.

Przyjechał tu ze znajomymi na własną rękę. Po drodze zrobili zakupy, a po przyjeździe na miejsce zorganizowali małe stoisko, na którym rozdawali wodę, owoce i słodycze dla dzieci.

- Niektóre osoby podchodziły, takim strasznym wzrokiem patrzyły na stojące tu wody i pytały ile to kosztuje. Nic nie kosztuje, to dla was. Czekaliśmy tu na was i to wszystko robimy dla was, bo nie możemy znieść tego co dzieje się w Ukrainie. To jest nasz kraj – opowiada Olek. - Ja przyjechałem pomagać tutaj, ale znam bardzo dużo osób, które mówiły mi, że nie mogą już w Polsce pracować i wracają do Ukrainy. Dziś spotkałem ponad dwudziestu mężczyzn, którzy pojechali walczyć – dodaje.

Według informacji, jakie przekazał Olek i inni wolontariusze, około połowa osób, które spotykają na przejściu granicznym w Medyce wie, gdzie znajdą schronienie. Część decyduje się zostać w Polsce, inni jadą dalej, m.in.: do Niemiec, Włoch i Czech. Pozostałą grupę Olek rozpoznaje od razu.

- Kiedy przyjeżdżają są bardzo wystraszeni. Jeszcze nie mogą zrozumieć tego gdzie są. To jak wygląda teraz sytuacja w Ukrainie i stres związany z przekraczaniem granicy wywołuje szok. Tu już są bezpieczni, ale kontrast jest wielki. Próbujemy ich uspokoić, ale ci ludzie potrzebują też psychologicznej pomocy – wyjaśnia Olek.

Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające
Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające przed wojną. Fot. Marcin Śliwa

Lilia przyjechała z Warszawy. Jest Polką pochodzenia wietnamskiego. Poznajemy ją w sytuacji kiedy tłumaczy z polskiego informacje dla lekarzy z Francji. To nie jedyne, co robi w Medyce.

- Jak widzę ludzi to zbieram ich, pomagał załatwić transport, mieszkanie, odprowadzam na autobusy do Przemyśla. Każdy z nas zajmuje się tym wszystkim, to nie jest tak, że dana osoba skupia się tylko na jednym, rotujemy zadaniami - tłumaczy Lilia.

Zapytana o to, czy dużo jest wolontariuszy z innych krajów odpowiada, że są tu sami Ukraińcy i Polacy. Mówi, że z obcokrajowców jest tu tylko ona ale za chwile poprawia samą siebie dodając, że urodziła się w Polsce i jest Polką.

Podobnie jak Olek podkreśla, że wiele osób przyjeżdżających z Ukrainy jest w ciężkiej kondycji psychicznej.

- Najwięcej jest tu kobiet z dziećmi, które się boją poprosić o jakąkolwiek pomoc. Nawet jak podchodzimy do nich to mówią, że niczego nie chcą i odsuwają się. My wtedy naciskamy, żeby dać im coś ciepłego, coś do jedzenia, jakiś cukier, żeby przeżyły te pierwsze chwile po przekroczeniu granicy. Próbujemy zachowywać się jak ludzie, przytulamy ich, mówimy dobre słowa, choć nie wiadomo czy to coś da. Robimy to co możemy i to co potrafimy, ale zazwyczaj ci ludzie potrzebują leków, żeby się uspokoić – wyjaśnia Lilia.

Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające
Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające przed wojną. Fot. Marcin Śliwa

Doktor Bukovina jest lekarką z USA urodzoną we Lwowie. W tym mieście wciąż mieszka jej rodzina. Obecnie koordynuje działania punktu pierwszej pomocy przy przejściu granicznym w Medyce.

- Widzimy wiele osób z obrażeniami w okolicach kostek i kolan spowodowanych długim marszem. Zużywamy dużo środków opatrunkowych związanych z pierwszą pomocą, opasek stabilizujących i szyn na stawy skokowe. Z powodu zimna wiele osób cierpi na hipotermię, jest też sporo przypadków odwodnienia, dlatego musimy monitorować ciśnienie krwi i ciśnieniomierze na pewno tu się przydadzą. Często sprawdzamy także poziom cukru przez co glukometry są również bardzo ważne - mówi dr Bukovina.

Na co dzień pracuje w szpitalu w Filadelfii. Jak powiedziała chwilę później, decyzję o przylocie do Medyki podjęła w 24 godziny po wybuchu wojny.

- Mam trójkę dzieci, które zostawiłam u mojej mamy. Razem z mężem i moim bratem wylecieliśmy następnego dnia. Przyjechaliśmy tu pomóc, dla wszystkich Ukraińców. Nie mogę walczyć, ale przynajmniej tak mogę pomóc tym ludziom – tłumaczy doktor Bukovina.

Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające
Wolontariusze i wolontariuszki na przejściu granicznym w Medyce wykonują gigantyczną pracę. Dwadzieścia cztery godziny na dobę wspierają osoby uciekające przed wojną. Fot. Marcin Śliwa

Przygraniczna strefa w Medyce mieni się od ludzi w żółtych kamizelkach. Wolontariusze i wolontariuszki nieustannie krążą między placówką celną, parkingiem, a punktem medycznym. Wszyscy cały czas są w ruchu. Wyładowują przyjeżdżające w ciężarówkach dary i przenoszą kolejne butle z gazem do punktu z posiłkami. Co chwilę przyjeżdżają nowe osoby, którymi trzeba się zaopiekować. Na szczęście ludzi w żółtych kamizelkach w Medyce jest bardzo dużo.

O godzinie 3 w nocy, kiedy wróciliśmy z dworca w Przemyślu do Medyki, by ponownie zobaczyć, co dzieje się na przejściu granicznym, w strefie dla uchodźców koczowały już tylko pojedyncze osoby. To wyjątkowy moment, bo akurat tak na krótką chwilę złożyło się tak, że więcej było tam ludzi żółtych kamizelkach. Bez względu na porę i wymagające warunki ci ludzie są zawsze gotowi do niesienia pomocy.

Zobacz także

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera