Pana Boga do tego nie mieszajcie!

Ciarki mnie przeszły, kiedy czytałem te podłości w internecie. Dotąd myślałem, że radość z czyjejś śmierci to specjalność wyznawców woodoo, których złe myśli doprowadzają wrogów do cierpień, chorób i zgonów. A tu ludzie, którzy mienią się chrześcijanami, mieszają Pana Boga do swych brudnych modlitw. Za czyją śmierć dziękowali Stwórcy? Nie chcieli powiedzieć wprost. "Tego, który doradzał prezydentowi Bolkowi" - wyjaśniał jeden z uczestników demonstracji.

Czyżby chodziło o Bronisława Geremka, który za czasów pierwszej Solidarności był ekspertem u Lecha Wałęsy? Skoro dziękowali, to wcześniej musieli mu tej śmierci życzyć. Tego samego dnia przeczytałem telegram kondolencyjny od papieża Benedykta XVI, w którym Ojciec Święty docenia zasługi profesora dla konkordatu, dla Polski i Europy, pisze o swej modlitwie za zmarłego a także o wielkim smutku, który go przepełnia. W tym samym duchu kondolencje na ręce syna prof. Geremka złożył Episkopat Polski.

Współczuję demonstrantom sprzed kościoła wizytek. Jak może być dobrym katolikiem ktoś, kto ma za nic hierarchię, nienawidzi bliźnich a śmierć człowieka, który myśli inaczej, traktuje jako dar Boży? Ci ludzie muszą mieć duży problem z identyfikacją własnej przynależności do Kościoła. Bo jeśli sam papież oraz Episkopat chwalą ziemskie dzieło Geremka, to gdzie tu miejsce na nienawiść? Demonstranci nadużyli nie tylko imienia Pana Boga, ale również wyświadczyli niedźwiedzią przysługę ojcu Rydzykowi i jego katolickiej rozgłośni. Bo nie mieści mi się w głowie, żeby któryś z redaktorów toruńskiego radia przytaknął takiemu niechrześcijańskiemu wybrykowi.

Niestety, ludzi podobnie myślących jest więcej. Na forach internetowych, po śmierci Geremka triumfowali "prawdziwi Polacy", przywoływano przy tym żydowskie korzenie profesora, jakby nadal obowiązywały ustawy norymberskie.

A jutro spotkamy ich w kościele.