Piotr Baron o 40. edycji Rawa Blues Festival: jubileusze są najtrudniejsze. Fani oczekują czegoś wyjątkowego, organizatorzy też się napinają

Rozmowa z Piotrem Baronem, pochodzącym ze Śląska dziennikarzem radiowej „Trójki”, który poprowadził piątkowe koncerty Rawa Blues Festival. Uczestniczył też w sobotnim maratonie bluesowym w Spodku.

Jesteś znanym miłośnikiem bluesa, bywasz na bluesowych koncertach, pamiętasz ile razy gościłeś w Katowicach na Rawa Blues Festival?

Jestem już leciwym gościem - mam tyle lat, ile program Trzeci Polskiego Radia. Przychodziłem na Rawa Blues Festival kiedy miałem jeszcze długie włosy, wyciągnięty stary sweter, dżinsy, trampki i siedziałem na schodach Spodka, czekając aż otworzą jego bramę. To były lata 80. Nie pamiętam, która to jest moja Rawa. Natomiast taka zawodowa obecność, gdzie uczestniczę w przedsięwzięciu jako zapowiadacz, to może piąta, lub szósta edycja.

Twoim zdaniem ten festiwal się zmienia?

Trochę tak. Ale nie zmienia się jedna rzecz. To, że cały czas uczestniczą w tej imprezie bardzo specjalni ludzie, którzy mają takie widzenie świata, które bardzo mi odpowiada. Szukają pozytywów, nie negatywów. To są ludzie, którzy nie hejtują, cieszą się każdym koncertem. Nawet jeśli koncert ma swoje ułomności, a przecież każdy takie ma. I najważniejsze jest to, że nawet w miejscu, w którym stoimy, mijają nas matki, które na rękach mają dzieci w wieku 8-9 miesięcy. Rawa Blues Festival to impreza bardzo pokoleniowa i z tego się cieszę.
\

Irek Dudek ściąga do Katowic bluesową śmietankę zza Wielkiej Wody?

Boję się zawsze wartościowania, bo nie ma tutaj kilku gwiazd bluesa. Ale z drugiej strony, jak to organizacyjnie zsynchronizować, aby w jednym miejscu i jednym czasie zebrali się wszyscy najwięksi współczesnego bluesa? To jest rzecz prawie niemożliwa. Podoba mi się, że Irek Dudek od wielu lat prezentuje różne oblicza bluesa. Nie podchodzi do tego festiwalu ortodoksyjnie i dlatego czasem osoby, które tu przychodzą są zaskoczone: "to jest blues?". Tak. Bo blues też się zmienia. Oprócz tego klasycznego, korzennego bluesa Delty, jest wiele cudownych odmian które dzięki Irkowi i temu festiwalowi, mają szansę zaistnieć w Katowicach. A potem w całej Polsce, bo ten festiwal przyciąga dziennikarzy z całego kraju. To wszystko toczy się dalej i sprawia, że hasło "keep the blues alive" nie jest hasłem pustym.

Co chciałbyś usłyszeć na jubileuszowej, 40 edycji festiwalu Rawa Blues? Dużą jedną gwiazdę czy próbę retrospekcji tego, co się do tej pory wydarzyło? Pojawiały się pomysły, aby na festiwalu zagrał Buddy Guy, co jednak - jak mówił Irek Dudek podczas konferencji prasowej - mogłoby być dość trudnym przedsięwzięciem.

Takie jubileusze są zawsze najtrudniejsze. Publiczność oczekuje czegoś wyjątkowego, a organizatorzy też się trochę napinają, żeby to było niezapomniane. Jeśli przyjechałby Buddy Guy, to byłoby nieprawdopodobne wydarzenie. Ja będę Irka namawiał, by próbował na przyszły rok zaprosić jednego młodziaka. Ma 20 lat i „Rolling Stone” o nim napisał, że gra na gitarze jak B.B. King. Jest fenomenalny. Buddy Guy przyjął od niego zaproszenie, do nagrania jego debiutanckiej płyty. To coś znaczy.