Przegrana pierwsza bitwa o cmentarz dla zwierząt w Bielsku

- Cmentarz dla zwierząt jest w mieście potrzebny. Na świecie z powodzeniem takie obiekty funkcjonują i nie ma w tym nic dziwnego - mówi Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja w Wilkowicach, który od lat prowadzi kampanię Zwierzę nie jest rzeczą.

Dodaje, że obecnie wiele osób zakopuje swoje martwe psy czy koty m.in. w ogrodach, co jest wbrew przepisom i nie jest dobre ze względów sanitarnych. Tymczasem, gdyby w mieście powstała nekropolia dla zwierząt, ludzie mogliby w cywilizowany sposób je grzebać.

- Mam dwa psy i też pochowałbym je na takim cmentarzu. Zapotrzebowanie na takie miejsce jest spore. Ludzie o to pytają - mówi Wiesław Pasierbek, prezes bielskiego ZGO.

Dlatego zakład przygotował projekt zwierzęcej nekropolii, wyznaczył miejsce, gdzie mogłaby się znajdować, rozpoczął także starania o uzyskanie zgody na lokalizację nieopodal komunalnego wysypiska śmieci, tuż obok schroniska dla bezdomnych zwierząt przy ul. Reksia.

- Wystarczyłoby wyrównać teren, zrobić alejki spacerowe, posadzić krzewy, a całość ogrodzić. Koszt byłby niewielki, wyniósłby kilkanaście tysięcy złotych - wyjaśnia Pasierbek.

Władzom miasta nie podoba się pomysł zrobienia zwierzęcej nekropolii. Z tego, co się dowiedzieliśmy, na teren wyznaczony pod cmentarz chcą przenieść Zakład Oczyszczania Miasta Sita, który obecnie działa przy ulicy Gazowniczej, nieopodal bielskiego centrum handlowego Sfera. Zasłaniają się również tym, że na taki cmentarz nie ma zapotrzebowania, a na samą inwestycję brakuje pieniędzy.

- Nie widzimy potrzeby otwierania takiego cmentarza. To się zazwyczaj załatwia przez utylizację - uważa Henryk Juszczyk, pełnomocnik prezydenta miasta. I dodaje: - Przy obecnej mizerii budżetowej to nie jest dobry pomysł. W przyszłorocznym budżecie czekają nas ostre cięcia dotyczące nawet inwestycji już rozpoczętych.

Prezes Pasierbek mówi, że na razie pomysł z uruchomieniem cmentarza dla zwierząt zawiesili, ale wrócą do niego.