Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ramię w ramię z Czerwonymi Beretami. Reporter DZ na ćwiczeniach w 18. Bielskim Batalionie Powietrznodesantowym. Zobacz ZDJĘCIA

Jacek Drost
Jacek Drost
Przez chwilę mogłem poczuć się jak żołnierz elitarnego 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego. Zresztą nie tylko ja, ale ponad 160 osób z całego województwa śląskiego, które wzięły udział w ćwiczeniach „Trenuj z wojskiem w ferie”.

Informacja zamieszczona na stronie wojsko-polskie. pl była krótka, ale kusząca. Brzmiała: „Nauczymy każdego posługiwać się bronią, zakładać maskę, przekażemy podstawy przetrwania (SERE) oraz technik walki w bliskim kontakcie, będzie można także rzucić granatem. To opcja dla wszystkich, którzy chcą czuć się bardziej bezpiecznie i pewnie. My powiemy, jak się bronić i gdzie schronić w razie ataku, ostrzału czy kryzysu. A to wszystko w profesjonalny sposób i w bardzo przystępnej formie”.

Dalej podane były warunki, jakie trzeba spełnić, by poznać owe techniki walki w bliskim kontakcie czy jak poprawnie rzucić granatem. Trzeba przyznać, że nie były zbyt wygórowane - wystarczyło wybrać numer jednostki wojskowej i termin, który nam odpowiadał, a następnie podać imię, nazwisko, wiek i numer telefonu, by wziąć udział w kolejnej edycji akcji „Trenuj z wojskiem w ferie” organizowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej.

Później nie pozostawało nic innego jak cierpliwie czekać, aż oddzwonią z informacją, że znalazło się na liście. No, ale co się nie robi, żeby chociaż na chwilę poczuć się jak żołnierz elitarnych, bielskich Czerwonych Beretów. Prawda?

Powitanie bigosem, dżemikiem i sucharami

Jest sobota, styczniowy poranek, temperatura w okolicach zera, nad Szyndzielnią suną szare chmury.

Przed bramą do ośrodka szkoleniowego 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego na Błoniach, nad którą powiewa biało-czerwona flaga, ruch jak w ulu. Ktoś dochodzi, ktoś o coś pyta, ktoś przekracza bramę ośrodka.

Dwóch żołnierzy w kamizelkach odblaskowych z napisem „Wojsko Polskie” zaprasza kolejnych delikwentów do wejścia. Jeden sprawdza na liście jego dane, drugi - na dzień dobry - wręcza zielony pakunek. To tzw. Indywidualna Racja Żywnościowa S-R, a w niej m.in. takie rarytasy jak: 300 g bigosu z kiełbasą, gulasz angielski (100 g), suchary (90 g), koncentrat napoju herbacianego instant o smaku cytrynowym, dżemik jagodowy, batonik, guma do żucia, a do tego chusteczka nawilżona, papier toaletowy, łyżka jednorazowa i bezpłomieniowy podgrzewacz chemiczny.

- Piękne powitanie - myślę przekraczając bramę ośrodka.

Żołnierze każą ustawić się w dwuszeregu i poczekać na opiekuna, który zaprowadzi grupę na miejsce zbiórki, gdzie odbędzie się uroczyste rozpoczęcie ćwiczeń. Polecenia wydają po wojskowemu - krótko, nieco ostro, ale w sumie przyjaźnie; wiedzą, że mają do czynienia z cywilami. I tak nikt nie dyskutuje. Daje się wyczuć nastrój powagi.

Francja elegancja na strzelnicy

Kiedy idziemy asfaltowymi alejkami w głąb ośrodka, nie mogę się nadziwić, jak bardzo się on zmienił. Ostatni raz byłem tutaj jakieś 25 lat temu. Zapamiętałem polową strzelnicę z przyrdzewiałą wiatą i ze dwa niewielkie, zapuszczone budynki. Teraz w oczy rzuca się duży, nowoczesny pawilon przypominający bardziej supermarket niż obiekt wojskowy, a wokół niego kilka mniejszych, równie współczesnych budowli. Wszędzie czysto i schludnie.

Moja grupa dociera do owe-go dużego pawilonu - hol, recepcja, toalety, pomieszczenia biurowe - krótko mówiąc: Francja elegancja, a nie jakieś ponure koszary z filmu „Kroll”.

Kolejne sprawdzenie na liście kto jest kto i przejście na długą na kilkaset metrów krytą strzelnicę z wygłuszonymi ścianami, gdzie - ku mojemu zdumieniu - jest już mnóstwo ludzi: może sto osób, może więcej. Trudno powiedzieć. Nie spodziewałem się takiej ilości chętnych.

Przekrój wiekowy ogromy - od nastolatków, w tym uczniów klas mundurowych, po dojrzałych mężczyzn i panów ze skroniami przyprószonymi siwizną. Jest także dużo pań, niemało dziewczyn. Sporo osób ubranych jest w odzież wojskową i outdoorową, ale nie brakuje i takich, które przyszły w dżinsach czy kto co tam lubi.

Ludzie szeptem wymieniają uwagi, dostosowują się do poleceń żołnierzy wodząc za nimi wzrokiem, czekają na rozwój sytuacji.
Wreszcie na środku sali pojawia się wysoki, postawny facet w czerwonym berecie. To podpułkownik Marcin Wilga, dowódca 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego.

- Cieszę się, że mamy tylu entuzjastów militariów i Wojska Polskiego. Dzisiaj zapoznacie się z podstawami szkolenia wojskowego, które moi spadochroniarze codziennie realizują w ramach swoich obowiązków służbowych - mówi ppłk Wilga, podkreślając, że może po tych zajęciach ktoś będzie chciał na dłużej swoje losy związać z wojskiem.

Po dowódcy przemawia sierżant, instruując zebranych co wolno na terenie ośrodka, a czego nie.

- Poruszacie się szanowni państwo w grupach. Bez wiedzy starszego grupy proszę nie opuszczać terenu jednostki. Proszę nie wykonywać zdjęć infrastruktury wojskowej, a wszelkie inne zdjęcia robić tylko za zgodą starszych grup i instruktorów na punktach nauczania - instruuje.

Dowiaduję się też, że zabronione jest robienie relacji na żywo z ćwiczeń w mediach społecznościowych, a jeden z poruczników prosi, że kiedy będę robił zdjęcia żołnierzom, bym nie pokazywał ich twarzy.

Trzeba celować nieco wyżej

- W porządku - odpowiadam, kierując się ze swoją grupą na pierwszy punkt nauczania.

Od razu zaczynamy z wysokiego „C”, bo ten pierwszy punkt to strzelanie. Wita nas młody porucznik w kamizelce kuloodpornej i z pistoletem u pasa. Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z którymś z bohaterów filmu „Pluton” Oliviera Stone’a. Żołnierze dzielą nas na grupy - jedna idzie strzelać z pistoletów, druga - karabinu. Żeby nie było tak łatwo, każdy musi założyć kamizelkę kuloodporną (bez wkładu) i hełm. Nie jest to specjalnie wygodne, człowiek czuje się jak w gorsecie, ale w sumie idzie się przyzwyczaić.

- Co to za broń? - pytam stojącego obok spadochroniarza.

- MSBS Grot, polska produkcja - odpowiada.

- Replika? - dopytuję nieco naiwnie, bo karabinek jest lekki, dopracowany i nie przypomina topornego AK47, lecz broń pneumatyczną sprzedawaną w sklepach z militariami.

- Nie, to normalna broń ostra, ale zamek przystosowany jest także do strzelań treningowych, nabojami ćwiczebnymi - wyjaśnia.
Możliwość oddania kilku strzałów z pozycji leżącej nie tylko u mnie wywołuje przyspieszone bicie serca. Składam się więc do strzału.

Pociągam za spust, czuję lekkie szarpnięcia, trochę dymu i... po wszystkim. Podchodzimy do tarczy. Jest lepiej niż przypuszczałem - dwie dziesiątki, trzy dziewiątki.

- Dobre skupienie - mówi towarzyszący mi żołnierz, a ja pękami z dumy dołączając do grupy, która idzie już na kolejny punkt, gdzie będzie się można dowiedzieć, czym się różni granat zaczepny od obronnego, co należy zrobić, żeby go odbezpieczyć oraz ile czasu mamy, żeby się go pozbyć.

- To granat obronny F1, z małą ilością trotylu, czyli ładunku kruszącego. Ma zaledwie 60 gram, ale odłamki mogą lecieć na odległość do 200 metrów - tłumaczy opiekun tego stanowiska, zapraszając do mini zawodów na celność w rzucie granatem. Osoba, która zdobywa największa ilość punktów, otrzymuje dyplom od dowódcy jednostki, który na poczekaniu wypisuje prowadzący szkolenie.

- Miły gest - myślę, kiedy przechodzimy na kolejne stanowisko, gdzie żołnierze z plutonu rozpoznania chemicznego m.in. wyjaśniają na czym polega ich robota i pokazują jak poprawnie powinno zakładać się maskę przeciwgazową.

Świat widziany z wieżyczki humvee

Takich punktów nauczania bielscy spadochroniarze przygotowali 10. Każdy równie ciekawy jak poprzedni. Naprawdę. I ten, gdzie słuchamy pod jakim naciskiem detonuje się mina przeciwpancerna, a później sami mamy taką minę wkopać w ziemię i zamaskować. I ten, na którym można nauczyć się, jak unieruchomić poszkodowanego w noszach SKED i zatamować krwotok tętniczy przy pomocy opaski uciskowej CAT. Czy punkt, gdzie żołnierze pokazują jak rozpalać ognisko w warunkach polowych za pomocą krzesiwa oraz przefiltrować wodę w warunkach polowych.

Na każdym z nich spędzamy około pół godziny, a chciałby się więcej, bo wszędzie żołnierze chcą jak najlepiej pokazać to, czym zajmują się na co dzień, odpowiadają na każde pytanie tłumacząc wszystko cierpliwie. Są grzeczni, wręcz uprzejmi, żartują i skracają dystans.

Widzę, że z mojej grupy nikt się nie nudzi, każdy chce skorzystać jak najwięcej z przekazywanej wiedzy. Nikt nie marudzi, nikt nie narzeka.

Na koniec tej części kierujemy się w stronę niemałego placu. Już z oddali widać kilka samochodów terenowych typu humvee.

- Tu będzie formowanie plutonu szturmowego na patrolu. Pojazdy te są uzbrojone w tej chwili w karabiny UKM 2000 - informuje naszą grupę żołnierz, kiedy ponownie zakładamy hełmy i kamizelki kuloodporne.

Po chwili gramolę się do jednego z zielonych humvee. Któryś z żołnierzy wręcza mi gogle i sugeruje, bym odbył przejażdżkę na stanowisku strzelca, zwanym przez żołnierzy gunnerką. Chętnie na to przystaję. Ważący jakieś trzy tony pojazd szybko nabiera prędkości. Za nim ruszają kolejne.

Czuję na twarzy wiatr, w uszach huk obijających się o siebie grubych blach mających chronić strzelca. Próbuję wczuć się jego rolę, więc chwytam za karabin UKM 2000. Jest ciężki, celowanie z pędzącego po nierównościach samochodu nie jest takie proste. Trzeba naprawdę nieźle balansować ciałem, żeby ustać na nogach, mieć dobre oko, by trafić do celu i nerwy ze stali, kiedy się pomyśli, że z przeciwka ktoś mógłby posłać w naszym kierunku serię...

Robimy kilka kółeczek po placu, później kolumna formuje szyk bojowy. Jeszcze chwila jazdy i... koniec. Czas na przerwę - żołnierze zapraszają na grochówkę i wypełnienie ankiety czy podobało się szkolenie.

- Spełniłam swoje marzenie, zawsze się interesowałam militariami, zawsze byłam taką chłopczycą. Strzelanie, jazda samochodem, rzucenie granatem - to było naprawdę fajne zajęcia. Zastanawiam się czy nie wstąpić do szkoły wojskowej - zwierza mi się Paulina Gibas z Bielska-Białej, która na szkolenie przyszła z mamą, pracującą w ochronie.

Po przerwie zaliczamy kolejne punkty, m.in. z technik walki wręcz, gdzie instruktorzy opowiadają jak się obronić przed napastnikiem uzbrojonym w nóż oraz - jak przystało na 18. Batalion Powietrznodesantowy - punkt, gdzie żołnierze opowiadają, jak poprawnie ułożyć spadochron, na jakiej zasadzie działa i co zrobić, kiedy po wyskoczeniu z samolotu zrobi się kalafior, czyli czasza spadochronu niewłaściwie się rozłoży i konieczne jest użycie zapasowego spadochronu.

Uścisk dłoni i kiełbaska na pożegnanie

Patrzę na zegarek - jest już już po 15., zaczyna szarzeć. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Ćwiczenia powoli dobiegają końca. Kolejne grupy schodzą się na strzelnicę.

- Mam wrażenie, że podobało się spotkanie z bielskimi spadochroniarzami - mówi na zakończenie ppłk Wilga, wręczając każdemu certyfikat ukończenia szkolenia, ściskając dłoń i zapraszając na wspólne ognisko oraz pieczoną kiełbaskę.

- Było spoko, fajnie, zarąbiście. Człowiek przypomniał sobie stare czasy. Byłem w wojsku 32 lata temu, wróciły wspomnienia. Fajne przeżycie. Będę takie ćwiczenia polecał każdemu. Nie wiem czy na następną edycję nie zapiszę syna - mówi mi Krzysztof Jaworski z Tychów, który w cywilu jest kierowcą zawodowym, a także trenuje sztuki walki.

Paweł Bojko, który dotarł do Bielska-Białej z córką Olą aż z Czeladzi i był w mojej grupie, mówi, że to on wyciągnął córkę na szkolenie. - Udało mi się ją oderwać od komputera - uśmiechał się pan Paweł, który na co dzień jest historykiem, archiwistą, pracującym w bibliotece. Służba wojskowa go ominęła, ale stwierdził, że każdy powinien choć trochę poznać takiego żołnierskiego życia.

Jestem tego samego zdania. Kolejne szkolenie u bielskich Czerwonych Beretów już 28 stycznia.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera