Referendum w Czerwionce-Leszczynach nieważne. Nie będzie podziału gminy

Podliczanie głosów rozpoczęło się po zamknięciu 21 lokali wyborczych, o godzinie 21. Uprawnionych do głosowania było ponad 33 tysiące mieszkańców. Aby referendum było ważne, musiałoby w nim wziąć udział 30 procent z nich. Nie było żadnych incydentów, głosowanie przebiegało spokojnie.

Przypomnijmy, mieszkańcy decydowali o ewentualnym podziale gminy na trzy odrębne jednostki: gminę Czerwionka (wraz z Czuchowem i Dębieńskiem), Leszczyny (wraz z Książenicami i Przegędzą) oraz Bełk (wraz ze Stanowicami, Szczejkowicami i Palowicami).

Wczoraj od rana niemal wszystkie z 21 lokali wyborczych świeciły pustkami. Ruchu nie było nawet - jak to ma miejsce zazwyczaj podczas wyborów - po zakończeniu mszy świętych w okolicznych parafiach. Nasi dziennikarze byli o godz. 14 w lokalu wyborczym nr 9, które zorganizowano w Zespole Szkół nr 2. Do godziny 15 pojawiło się zaledwie kilku mieszkańców. Ale głosy "za" i "przeciw" rozdzieliły się po równo.

- Uważam, że gmina nie powinna się rozpadać na mniejsze. Siła jest w jedności, nie ma co na siłę tworzyć nowych małych gmin. Duży może więcej - powiedziała nam pani Dorota Wojciechowska.

Innego zdania było natomiast młode małżeństwo, Sabina i Łukasz Piekarscy, którzy oddali swój głos tuż po pani Dorocie. W ich opinii mniejsza Czerwionka lepiej poradziłaby sobie z rozwojem.

- Popatrzmy na Ornontowice, które fajnie się rozwijają. Lepiej zarządzać mniejszą jednostką. Mamy w gminie nietrafione inwestycje. Bardzo droga hala targowa, która wygląda jak hangar dla helikopterów - mówił nam pan Łukasz.

W tym lokalu z rodziną głosował organizator referendum, Jan Tokarz. Mimo wcześniejszego umówienia się z nami, nie zgodził się na zrobienie sobie zdjęcia.

- A bo to taki festiwal się robi. Mam nadzieję, że ludzie mnie poprą - mówił jeszcze o 15 zapominając, że sam ten "festiwal" w gminie rozpętał. Zdaniem inicjatorów referendum, w obecnym kształcie gmina jest fatalnie zarządzana, a miejskie pieniądze są niesprawiedliwie dzielone pomiędzy poszczególne sołectwa i dzielnice.

- Uszanujemy każdą decyzję mieszkańców. My zrobiliśmy, co do nas należało - przygotowaliśmy referendum - mówi Jan Tokarz.

Gdyby doszło do podziału, byłby to ewenement w skali całego kraju. W minionych latach mieliśmy przypadki, gdy z jednej gminy wydzielała się odrębna jednostka - tak było na przykład z Jejkowicami, które odłączyły się od Gaszowic, czy Radlina, który wydzielony został z Wodzisławia, czy Radzionkowa, który odłączył się od Bytomia. Jednak w żadnym z tych przypadków nie doszło do likwidacji macierzystej jednostki. Rozpad Czerwionki-Leszczyn byłby więc wydarzeniem bez precedensu.
Obecni włodarze gminy od początku argumentowali, że pomysł jest bez sensu przywołując koszty, jakie w związku z podziałem trzeba by było ponieść.

W razie rozpadu reorganizacja czekałaby niemal wszystkie jednostki miejskie - od zarządu dróg, urzędu gminy, po ośrodek pomocy społecznej i ośrodek sportu. Dziś w jednostkach miejskich zatrudnione są 462 osoby. Po stworzeniu trzech gmin ta liczba wzrosłaby o połowę. Na same odprawy dla pracujących dziś urzędników gmina musiałaby wydać około 5,4 miliona złotych. A odtworzenie struktur w urzędach i jednostkach w trzech nowych gminach oszacowano na około 28 milionów złotych, co stanowi 25 procent całego, rocznego budżetu Czerwionki-Leszczyn.

- Wierzyłem w rozsądek mieszkańców - mówi Wiesław Janiszewski, burmistrz gminy.

*Głośni Ludzie 2013 Roku woj. śląskiego [ODDAJ GŁOS W PLEBISCYCIE]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Najpiękniejsze kolędy [TEKSTY + MUZYKA] Która najlepsza? ZAGŁOSUJ
*Najlepsze piosenki świąteczne na Boże Narodzenie PLAYLISTA