Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Reńca dla Dziennika Zachodniego: Najprawdziwsza prawda

Sebastian Reńca
Jedenasty sierpnia jest dniem żartu prezydenckiego. Jego geneza, to słynna próba mikrofonu, przed którym w roku 1984 zasiadł Ronald Reagan, 40. prezydent USA. Reagan poproszony o kilka zdań, pozwolił sobie na wyartykułowanie marzenia milionów ludzi o zniszczeniu „imperium zła”: „Rodacy, miło mi oznajmić, iż podpisałem ustawę na zawsze delegalizującą Związek Sowiecki. Za pięć minut rozpoczynamy bombardowanie”.

Te słowa poszły w eter. Komuniści się wystraszyli i oburzyli, antykomunistom prezydent USA zaimponował. Niestety, nie zbombardowano wówczas Moskwy, ale kilka lat później Związek Sowiecki się rozpadł. Jednak Rosja, wbrew nadziejom różnych „intelektualistów” i polityków, wcale nie pozbyła się totalitarnej i imperialnej skazy, oczywiście to ów „intelektualistom” i politykom przez dekady w ogóle nie przeszkadzało, by bratać się z Putinem i robić interesy z Rosją.

Wracając do meritum felietonu czyli dnia żartu prezydenckiego. Z pewnością żartem prezydenckim w naszej najnowszej historii był wybór przez Zgromadzenie Narodowe Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. Najważniejszym politykiem w państwie został główny twórca stanu wojennego. Wielu nie potrafiło tego zrozumieć, aczkolwiek jeszcze więcej Polaków przyjęło to do wiadomości, skoro optował za tym sam Adam Michnik apelując: „Wasz prezydent, nasz premier”.

Kolejnych prezydentów Polacy już wybierali sobie sami. Jeżeli chodzi o żartownisi, tych wybranych w demokratycznym głosowaniu, to trzech ich było. W moim prywatnym rankingu na pierwszym miejscu jest Lech Wałęsa, kolejnym jest Aleksander Kwaśniewski, podium zamyka Bronisław Komorowski.

Lech Wałęsa był dla wielu legendą, człowiekiem, który doprowadził do przemian demokratycznych. Polacy mając do wyboru, w drugiej turze głosowania, Lecha Wałęsę i esbeckiego człowieka znikąd czyli Stanisława Tymińskiego, wybrali elektryka ze Stoczni Gdańskiej. Wałęsa wstąpił na wyżyny, z których spadł gdy śląski poseł Kazimierz Świtoń oznajmił z mównicy sejmowej, że na tzw. liście Macierewicza jest nazwisko prezydenta jako tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Bolek”. Wówczas legenda zaczęła się kurczyć, a ostatecznie pogrzebała ją książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”.

Aleksander Kwaśniewski jeszcze zanim został prezydentem, już pokazał się jako trefniś, podrygując w rytm muzyki disco polo. Wygrał, ponieważ był przystojny, miał niebieskie koszule i zamiast babrać się w przeszłości, wybrał przyszłość. Polacy postawili na „Olka” dwukrotnie. W ogóle im nie przeszkadzało, że prezydent Kwaśniewski podczas wizyty na cmentarzu w Piatichatkach pod Charkowem, gdzie spoczywają polscy oficerowie zamordowani przez NKWD, był pijany. Wiadomo, że Polak potrafi wybaczyć tylko pijaństwo i przegrane mecze, krzycząc na całe gardło „Nic się nie stało!”. Chichotem historii stało się wejście Polski do struktur NATO i Unii Europejskiej, właśnie za czasów prezydentury Kwaśniewskiego, człowieka wywodzącego się z PZPR, partii, której jednym z wrogów był demokratyczny Zachód.

Podium zamyka prezydentura Bronisława Komorowskiego. Chyba najlepszym jego żartem, był ten w japońskim parlamencie. Prezydent RP wskoczył wtedy na fotel sprawozdawcy i krzyczał do gen. Stanisława Kozieja „Chodź, szogunie!”. Żarty trzymały się prezydenta Komorowskiego niemal ciągle. Do historii przeszła jego przemowa, którą wygłosił w obecności prezydenta Baracka Obamy:

- Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna (…) Jeśli mamy razem iść na wielkie polowanie, to najpierw musimy mieć pewność, że nasz dom, nasze kobiety, nasze dzieci są bezpieczne (…). Wtedy też lepiej się poluje.

Jak donosiły media, Obamę miało zamurować, ale napiętą atmosferę rozładował wiceprezydent Joe Biden, który miał wybuchnąć śmiechem i poklepując Komorowskiego po plecach krzyknąć: „To było dobre!”.

Z pisaniem jest jak ze śpiewaniem, każdy może, więc i prezydent nie jest w tej materii kimś gorszym. Dlatego Bronisław Komorowski wpisując się do księgi kondolencyjnej łączył się w „bulu i nadzieji” z Japończykami dotkniętymi trzęsieniem ziemi i tsunami.

Mam nadzieję, że w najbliższych wyborach prezydentem nie zostanie wybrany Rafał Trzaskowski, czyli „dupiarz” z Warszawy, gdyż dla niego nie ma już miejsca na moim podium, chyba że ex aequo z wielkim łowczym Komorowskim.

W przededniu rocznicy podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow rosyjska „Komsomolskaja Prawda” na swojej stronie internetowej opublikowała artykuł, z którego wynika, że liberalny Zachód krytykując ów dokument, spowodował, że dziś Rosja musi walczyć z nazizmem, który podnosi głowę nie tylko na Ukrainie, ale również na Łotwie. Karkołomne to rozumowanie, ale „Prawda” ma to do siebie, że wiarygodność jej jest marna.

Ponadto czytelnik „Prawdy” dowiedział się z tamtego artykułu, że mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii w 1940 r. wzięli udział w demokratycznych wyborach, a kraje te dobrowolnie weszły w skład Związku Sowieckiego. Teraz niewdzięczne „władze w krajach bałtyckich twierdzą, że wybory były sfałszowane pod bagnetami Armii Czerwonej”. Jeżeli chodzi o Polskę, to tajny protokół paktu Ribbentrop-Mołotow spowodował, że Polska znalazła się w strefie wpływów niemieckich. Taka to prawda „Prawdy”.
W PRL krążył taki dowcip o sowieckiej „Prawdzie”:

Aleksander Macedoński, Juliusz Cezar i Napoleon obserwują defiladę na placu Czerwonym. - Gdybym miał sowieckie czołgi - mówi Aleksander - nikt by mnie nie pokonał!

- Gdybym miał sowieckie samoloty - stwierdził Juliusz Cezar - podbiłbym cały świat!

- A gdybym ja miał taką gazetę jak „Prawda” - mówi Napoleon - to do dzisiaj nikt by się nie dowiedział o Waterloo...

Kilka dni po kolejnej rocznicy sowiecko-niemieckiego układu z 1939 r., papież Franciszek powiedział do młodzieży rosyjskiej zebranej w bazylice św. Katarzyny w Petersburgu:

- Nie zapominajcie nigdy o waszym dziedzictwie. Jesteście dziećmi wielkiej Rosji; wielkiej Rosji świętych, króla, wielkiej Rosji Piotra I, Katarzyny II, tego wielkiego imperium, o tak wielkiej kulturze i wielkim człowieczeństwie. Nie rezygnujcie nigdy z tego dziedzictwa. Jesteście spadkobiercami Matki Rosji, idźcie z nią naprzód. I dziękuję wam za wasz sposób bycia, za sposób, w jaki jesteście Rosjanami.

Dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej Matteo Bruni musiał pokrętnie tłumaczyć słowa papieża Franciszka: „W improwizowanych słowach pozdrowień do młodych rosyjskich katolików kilka dni temu, jak jasno wynika to z kontekstu, w jakim je wypowiedział, papież zamierzał zachęcić młodych ludzi do zachowania i promowania tego, co jest pozytywne w wielkim rosyjskim dziedzictwie kulturowym i duchowym, a na pewno nie do wychwalania imperialistycznej logiki i osobistości rządzących…”.

Jeżeli sam papież mówi Rosjanom, by byli dumni z Piotra I i Katarzyny II, z imperium o tak „wielkim człowieczeństwie”, to papież gada bzdury niczym sowiecka, a dziś rosyjska „Prawda”. Owo imperium knuta i kłamstwa od zawsze dybało na niepodległość Polski, wszak dla Rosjan „kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”. Caryca Katarzyna II ziściła marzenia Rosjan i spowodowała, że Polska przestała istnieć przez ponad 100 lat. Ostatni król Polski był nią zafascynowany i w niej zakochany, a ona wyrażała się o nim per „woszczennaja kukła” (woskowa lalka). Zresztą nie tylko Poniatowski był carycą zafascynowany, ale też cała oświecona Europa na czele z Wolterem, który nazywał Katarzynę II „Gwiazdą Północy” i „Rosyjską Semiramidą”. Notabene ten francuski filozof uważał, że rozbiór Polski był czymś bardzo dobrym.

Podobnie zresztą uważał ówczesny papież Pius VI, który poparł Konfederację Targowicką, a potępił Insurekcję Kościuszkowską, oczywiście zaakceptował III rozbiór, który zlikwidował Rzeczpospolitą. Zresztą inny papież - Grzegorz XVI potępił Powstanie Listopadowe, Pius IX stwierdził, że car miał prawo stłumić „niesprawiedliwy rokosz”, jakim było Powstanie Styczniowe.

Jak widać, papieże nie są nieomylni, chyba że chodzi o nauczania ex cathedra. Zdarzało się, że papieże gadali bzdury, po prostu, a Franciszek co jakiś czas serwuje nam przykłady tego, że plecie farmazony. Te ostatnie, o rosyjskim „wielkim człowieczeństwie”, wynikają najprawdopodobniej z tego, że Watykanowi marzy się katolicka Rosja.

W jednym papież się nie pomylił, gdy mówił o kulturze rosyjskiej. Muszę się do czegoś przyznać. Znam parę filmów, powieści, opowiadań i wierszy, których autorami są Rosjanie. Wśród moich ulubionych filmów jest obraz sowieckiego reżysera Emila Loteanu „Tabor wędruje do nieba”. Wśród mych ulubionych powieści jest „Wierny Rusłan” Gieorgija Władimowa. Wśród ulubionych opowiadań są te Warłama Szałamowa, opisujące sowieckie łagry. Gdy myślę o rosyjskiej poezji, przypominam sobie wiersze Puszkina lub Achmatowej. Rosjanie są obecni w kulturze europejskiej i nic, i nikt tego nie zmieni. Nawet jeśli ktoś wpadnie na pomysł np. palenia na stosach Szołochowa czy Dostojewskiego, albo rugowania ze świata kultury rosyjskich kompozytorów, jak to ma obecnie miejsce.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera